Stało się. Przyszła wiosna. Nareszcie! A przynajmniej ja tak to odczuwam. Żegnajcie kombinezony, rękawiczki i śpiwory! Do widzenia gruba kurtko, czapko i ty, ciepły szaliku! Witaj wiosenna i letnia odzieży! Tak wygląda to u mnie, oraz w całej redakcji Mama:Du. A jak jest u was?
Od kilku dni rośnie ilość dyskusji, na portalach społecznościowych, na temat ubioru naszych maluchów. Mamy wymieniają się opiniami, doradzają sobie, ile to warstw powinno się znaleźć na ciele dziecka w zależności od jego wieku. Czapka czy bez? Kocyk potrzebny, czy jednak nie? Nie mam nic do tego, samej zdarza mi się korzystać z opinii innych mam w różnych kwestiach, ale... na Boga!
Posłuchajcie czasami swojego instynktu, spójrzcie w lustro i niech to będzie dla was jakimś wyznacznikiem. Jeśli dziecko ma kilka miesięcy, naprawdę może być ubrane dokładnie tak, jak wy ubieracie siebie. Jeśli jeszcze nie biega, tylko siedzi w wózku? Przykryj je lekkim kocykiem - każdy jak zaśnie potrzebuje okrycia, ale jeśli ma skończony rok i nie szaleje żaden wicher - dajcie spokój z tą czapką.
Jasne, że główka dziecka zajmuje największy obszar powierzchni ciała, odgrywa istotną rolę w wymianie cieplnej i w regulacji temperatury, dlatego w zimne, jesienne dni musimy chronić niemowlę przed wychłodzeniem i utratą ciepła. Wiosną też cieniutka czapeczka się przyda - jeśli dziecko ma 2, 3 miesiące, ale... nie torturujcie dwu-, trzylatków, kiedy na dworze prawie 20 stopni! Przy temperaturze powyżej 10 stopni, dziecku od pierwszego roku życia nie musimy zakładać czapeczki. To jest polski mit, który nawet lekarze coraz głośniej próbują obalić. Nie jest prawdą, że dzięki niej dziecko się nie przeziębi i że ochroni to je przed zapaleniem ucha - wywołują je wyłącznie bakterie i wirusy.
Rzut oka na facebooka i widzę taką radę jednej z mam: "Dół - rajstopki i spodenki. Skarpetki ,buciki i czapka". I mi się słabo robi. Naprawdę? Rajstopy, na to spodnie i na te rajstopy jeszcze skarpety? Nie wiem czy jej dziecko już biega (biegać przy 20 stopniach z dwiema warstwami na nogach...biedne dziecko), czy leży jeszcze w gondoli (w gondoli jak jest tak ciepło i grzeje słoneczko bywa naprawdę duszno), ale na pewno się mocno spoci i przegrzeje... a przegrzanie jest dużo gorsze, niż wychłodzenie. To przez nie dzieci najczęściej chorują. Wilgoć, pot, mokre ubranie - to raj dla rozwoju infekcji i wirusów. Miernikiem, czy małemu dziecku jest ciepło nie są stópki czy rączki, tylko kark. Tam łatwo zauważyć, czy dziecku nie jest za gorąco. Na szczęście, zdecydowana większość mam, w owej grupie, miała dużo rozsądniejsze propozycje.
Z przerażeniem spoglądałam na rodziny z dziećmi podczas niedzielnego spaceru. Był to pierwszy tak ciepły dzień i akurat u nas trochę wiało, więc cieniutkich czapek się nie czepiam, ale mijałam dzieci w: zimowych kurtkach, polarowych czapkach, a jedno miało nawet cienkie rękawiczki! Ciekawy to widok, gdy obok tak opatulonych maluchów przebiegały dzieci w cieniutkich kurteczkach, lub koszulkach i na to włożonych kamizelkach, a szyje i głowy - odkryte.
Rodzice, błagam nie przegrzewajcie maluchów! To nie jest moje widzimisię, to dla ich i waszego komfortu i zdrowia!