Zdalne nauczanie nie ma z tym nic wspólnego! Ci rodzice zdradzili, jak wygląda edukacja domowa

Marta Lewandowska
Od roku wszyscy rodzice mierzą się z edukacją zdalną. Wielu z nas zastanawia się, czy w tej sytuacji nie warto byłoby na stałe zrezygnować z tradycyjnej szkoły, przecież od lat wielu rodziców uczy swoje dzieci w domu. Edukacja domowa stała się nagle tak bliska, również tym, którzy wcześniej o niej nie myśleli. Zapytałam kilka mam, które na co dzień uczą swoje dzieci w domu, jak wygląda ich dzień i czemu podjęły właśnie taką decyzję.
Od sześciu lat uczą się w domu, nie chcą wracać do szkoły. instagram.com/Anna Marszałek

Dlaczego uczą się w domu

Patrycja jest mamą czwórki dzieci. Najstarszy syn ma sześć lat, zdecydowali się program zerówki zrealizować w domu, wcześniej chłopiec chodził od przedszkola, ale po poprzednim roku szkolnym, kiedy drugi semestr przerwała pandemia, chciał zostać z mamą i młodszym rodzeństwem w domu.

- Chciał być z nami i rodzeństwem w domu, uważał, że w przedszkolu spędza zbyt wiele czasu. O edukacji domowej czytałam wiele pozytywnych opinii na blogach, w czasopismach oraz na Instagramie, dodatkowo obawialiśmy się przymusowej zdalnej edukacji — tłumaczy. Swoimi doświadczeniami dzieli się na Instagramie.
Czwórkę dzieci uczy w domu także Joanna, ale ona przyznaje, że mają za sobą próbę nauki w tradycyjnej szkole, zrezygnowali z niej, bo córka kiepsko radziła sobie z przebodźcowaniem. - Pani nie potrafiła utrzymać w klasie dyscypliny, wiec cały program i tak musieliśmy przerabiać w domu — wspomina Joanna. Dodaje, że w pewnym momencie zaczęło brakować czasu na zabawę oraz rozwijanie zainteresowań.


- Znajomi prowadzili edukację domową dla swoich dzieci, widzieliśmy, jak wiele czasu spędzają na swobodnej zabawie, bez konieczności odrabiania lekcji do 22, więc i my postanowiliśmy spróbować — wspomina początki swojej przygodny z domową szkołą właścicielka instagramowego konta nauka.przez.zabawę.

Od sześciu lat domową szkołę prowadzi też Anna Marszałek, współzałożycielka magazynu Kreda, który zrzesza wokół siebie społeczność rodziców wyznających podobne wartości, wielu z nich zdecydowało się na edukację domową. - Moje najstarsze dzieci, bliźniaki, chodzili przez rok do przedszkola. Po tym doświadczeniu uznaliśmy, że nie do końca ta forma służy i dzieciom i nam — wspomina Ania.

- Wybraliśmy się na zlot edukacji domowej do Koszarawy, do szkoły prowadzonej przez państwa Sawickich. Spędziliśmy jedno popołudnie z rodzinami, które już wtedy prowadziły domową edukację i to wystarczyło — dodaje moja rozmówczyni. Podkreśla jednocześnie, że nauka w domu, to przede wszystkim więcej czasu dla rodziny, a dzieci mogą pozwolić sobie na więcej luzu, rozwijanie pasji, ale przede wszystkim budowanie relacji.

Jak zacząć edukację domową

Jeszcze niedawno, żeby rozpocząć edukację domową, konieczna była opinia z poradni pedagogiczno-psychologicznej. Dziś nie ma takiego obowiązku, wystarczy znaleźć szkołę przyjazną tej formie nauki i zapisać do niej dziecko. Wypełnia się formularz lub pisze podanie do dyrektora placówki, z prośbą o wyrażenie zgody.

Nie trzeba mieć wykształcenia pedagogicznego, niewymagane są też studia, wystarczą chęci, częściowo edukacja opiera się na podstawie programowej, czyli można wspierać się podręcznikami, z których korzystają rówieśnicy dziecka w klasycznej szkole, jednak w domu nie ma lekcji i przerw. Granice są zatarte, a nauka odbywa się głównie poprzez wspólne spędzanie czasu i omawianie zagadnień.

- Bywa, że wspieramy się podręcznikami, jednak w znacznej mierze nasza nauka opiera się na tzw. żywych książkach — zaznacza Ania Marszałek. Jednak wszystkie moje rozmówczynie zgodnie przyznają, że większość czasu spędzają zupełnie inaczej niż w tradycyjnej szkole. Ania zaznacza, że poranek zaczynają od wspólnej modlitwy i śniadania, potem każdy ma drobne obowiązki domowe. Później przychodzi czas na naukę.

Realizacja programu

- Ponieważ aktualnie przewagę liczebną mają w naszym domu przedszkolaki, staram się bardzo, aby nauka miała formę zabawy. Jedynym "szkolnym" momentem jest u nas poranek z matematyką — po śniadaniu każdy rozwiązuje kilka matematycznych zadań na swoim poziomie. Pozostała część dnia zależy od tego, na co mamy ochotę. Czasem spotykamy się ze znajomymi, jedziemy na wycieczkę, do lasu lub odwiedzamy muzeum — wtóruje jej Joanna.
Wszystkie mamy zgodnie przyznają, że najważniejsze jest to, żeby podążać za dziećmi — Mieszkamy blisko gór i kiedy zbliża się halny, to wiadomo, że ta nauka nie idzie — przyznaje współzałożycielka magazynu Kreda. Dodaje, że zdarza im się wziąć kilka dni wolnych w środku tygodnia. - Łatwiej jest pracować, kiedy dzieci są w lepszej formie — dodaje. - Wtedy chętniej siadają do nauki i nie mają problemu z uzupełnieniem wiadomości.

To, jak dzieci radzą sobie z przyswajaniem wiedzy, sprawdzane jest w czasie egzaminów rocznych. Sprawdzana jest tam wiedza dzieci z podstawy programowej. - Ma on formę testu sprawdzającego wiedzę oraz rozmowy, podczas której córka odpowiada na kilka pytań i może zaprezentować zrealizowane w domu projekty — opowiada o egzaminie Joanna.

Do szkoły nie chcą iść

Zdarza się, że rodzice, rozważając edukację domową, obawiają się, czy nie ucierpią relacje społeczne dzieci, wszak większość rówieśników będzie się znać ze szkolnej ławki. Ale moje rozmówczynie jednym głosem mówią: "Niepotrzebnie". Każda z nich zapewnia, że dzieciaki świetnie nawiązują relacje z kolegami z podwórka.

Nauczone własnej wartości, z czasem na realizację pasji, nie mają obaw w relacjach z nowo poznanymi kolegami. Chętnie wchodzą w interakcje z rówieśnikami i w żaden sposób forma edukacji nie upośledza ich kompetencji społecznych. Nie potrzebują tradycyjnej szkoły i nie tęsknią za siedzeniem w ławce.

Jak długo będą uczyć się w domu

Kiedy przerwą edukację domową? Na to pytanie żadna z mam nie odpowiada konkretną datą, zapewniają, że obserwują to, jak radzą sobie dzieci, reagują na ich potrzeby. - Ważne jest to, że jeśli podejmujemy decyzję o edukacji domowej, to nie musimy się deklarować, że to będzie np. cała podstawówka, czy rok, w każdej chwili można przerwać i posłać dziecko do tradycyjnej szkoły — zaznacza Ania Marszałek.
Kiedy zbierałam materiał do tego artykułu, kilka osób odmówiło mi komentarza, mówiąc, że zdarzało im się spotykać z negatywnymi komentarzami, kiedy przyznawały, że dzieci są w edukacji domowej. Zaskoczyło mnie to, bo ten styl nauki wydaje mi się być bardzo pozytywną formą, a rodziców, którzy się na nią decydują, szczerze podziwiam. Samej brak mi chyba cierpliwości.

Jedna z dziewczyn przyznaje, że jeśli słyszy krytykę, to ze strony znajomych nauczycieli. Warto jest sobie uświadomić, że edukacja domowa, to nie tylko sposób nauczania, to styl życia, który definiuje w znacznej mierze codzienność całej rodziny.