"Co oni zrobili z moim dzieckiem?". Oburzona matka obwinia przedszkole

List do redakcji
"Nie poznaję mojego dziecka. Jeszcze parę miesięcy temu mój 3-latek był jak aniołek. Od kiedy poszedł do przedszkola, to raczej mały diabełek. Mam wrażenie, że podmienili mi dziecko w przedszkolu i naprawdę chcę, żeby je oddali!" – napisała do nas jedna z mam, której synek od paru miesięcy chodzi do przedszkola.
Dziecko stało się niegrzeczne w przedszkolu. Wraca do domu jak dzikie Agencja Gazeta / Fot. Tomasz Stańczak
Myślałam, że posłanie Antosia do przedszkola będzie dobrą decyzją. Wszyscy mówili, że to dzięki kontaktom z innymi dziećmi naprawdę się rozwinie, przestanie chować się za spódnicą mamy, nauczy się dzielić zabawkami – w końcu jest jedynakiem, więc mieliśmy z tym problemy.
Poza tym Antoś problemów nie sprawiał. Był może bardzo do mnie przywiązany, ale poza tym każdy mówił, że jest jak aniołek. Miły, kochany, jeśli coś chciał, to zawsze pytał o pozwolenie, nie zdarzało się, żeby jak inne dzieci rzucał się na podłogę w sklepie, wymuszał coś, piszczał czy gryzł.


Od trzech miesięcy chodzi do przedszkola, a ja od trzech miesięcy zastanawiam się, co się tam dzieje, że moje dziecko wróciło inne. Myślałam, że będę miała więcej czasu dla siebie, a on otworzy się na inne dzieci.

Czasu dla siebie mam więcej, dopóki Antosia nie ma, a gdy wraca do domu, zaczyna się prawdziwa "zabawa". Czasem mówię o tym wszystkim, że poszedł do przedszkola "grzeczny" a wrócił "dziki". Wiem, że nie powinnam tak mówić o własnym dziecku, ale inaczej nie potrafię.

Wszystko jest niedobre. Ulubiona zupa jest "ble", sweterek, który zawsze nosił, nagle jest "paskudny". Mama jest najgorsza. A na moje najmniejsze "nie" odpowiada agresją.

Podbiega do półek i zrzuca z nich zabawki, kopie w meble, wyładowuje frustrację na wszystkim, co ma pod ręką. Jak widzę takie sceny, to zastanawiam się, co takiego dzieje się w przedszkolu. Jak to możliwe, że dziecko grzeczne nagle zaczęło niszczyć wszystko wokół siebie.

Wiem, że powinnam być konsekwentna, tłumaczyć mu do skutku i nawet, gdy zaczyna krzyczeć, by coś na mnie wymusić, nie odpuszczać. Ale zwyczajnie nie mam już siły. W domu to zazwyczaj on wygrywa bitwy.

Odpuszczam, żeby tylko mieć chwilę spokoju. Zobaczyć w nim aniołka, którym był wcześniej. Przytulić go uśmiechniętego, chociaż wiem, że jest zadowolony tylko dlatego, bo znowu coś na mnie wymusił. Chociaż na tyle mogę sobie pozwolić w domu.

Prawdziwy cyrk dzieje się poza domem. Gdy jesteśmy na spacerze, po kilku minutach trzymania mnie za rękę, wyrywa mi się i specjalnie ucieka. Ostatnim razem, gdyby nie to, że po kilku krokach przewrócił się na lodzie, wpadłby mi pod auto!
Słowo "nie" działa na niego jak płachta na byka. Dotknie wszystkiego, co znajdzie na dworze, weźmie do buzi brudny śnieg, rzuci we mnie czymś, jeśli tylko wyrwie mi się "nie".

Gdy przychodzimy w gości, jest mi po prostu wstyd. Czekam jak zabierze coś ze stołu, dotknie czegoś bez pytania, zepsuje, a jeśli ktoś z obcych nieopatrznie spróbuje go pouczyć, to zrobi mi taką scenę, że więcej już nigdy tam nie przyjdziemy.

Nie mam już siły. Jestem kłębkiem nerwów. Czasem zwalam całą winę na bunt trzylatka, czasem na przedszkole, no bo co takiego się tam dzieje, skoro dziecko po paru tygodniach zajęć zmieniło się w małego buntownika, który na wszystko reaguje agresją? Znam nauczycielki i nie wierzę, że stosują wobec niego przemoc, ale może nauczył się tego od innych dzieci?

Gdy mam siłę, staram się w domu spokojnie mu coś wytłumaczyć albo ignorować jego wybuchy, ale często kończy się to tak, że dochodzi do jeszcze większej awantury, w której i tak przegrywam.

Może zmiana grupy albo przedszkola rozwiązałaby problem? Z drugiej strony wiem, że w szkole też spotka "nieodpowiednie towarzystwo" i nie mogę go zamykać przed rówieśnikami.

Rodzice innych dzieci mówią zresztą, że to on jest "ten niegrzeczny". Nie chcę z nim wychodzić z domu, bo się wstydzę i boję, że sam zrobi sobie krzywdę przez nieposłuszeństwo.

Jak mam oduczyć dziecko agresji i zachowań, których nauczył się, od kiedy chodzi do przedszkola? Czy to możliwe, że przedszkole zepsuło mi dziecko?