Szwedzka metoda nauczania w ogniu krytyki. Pomysł na naukę matematyki podzielił ekspertów

Sandra Skorupa
Nauczyciel ze Szwecji nie poprawia błędów w równaniach matematycznych i uważa, że to właściwa metoda nauczania. Cel: nie zniechęcić dziecka. Choć Szwecja od lat stawiana jest za wzór pod względem edukacji, tym razem praktyka belfra ze szkoły w Göteborgu poróżniła rodziców i nauczycieli. Rozpętała się głośna debata. Czy "dbałość o zainteresowanie przedmiotem" jest wystarczającym argumentem?
Edukacja w Szwecji — eksperci krytykują metodę niepoprawiania błędów FOT. KAROLINA SIKORSKA / AGENCJA GAZETA

Nauczyciel nie poprawia błędów uczniom

Edukacja w Szwecji zawsze uważana była za specyficzną, ale efektywną. Nawet w dobie epidemii podejście jest inne – szkoły w Szwecji mimo koronawirusa cały czas są otwarte. Koronnym argumentem, ale też powszechną żelazną zasadą tamtejszego podejścia do kształcenia dzieci i młodzieży jest niepogłębianie różnic i zapewnianie uczniom równych szans.


Niemniej, jak podaje "Goeteborgs-Posten" ostatnio rodziców i nauczycieli poróżniła sprawa jednej ze szkół w Göteborgu, w której pedagodzy nie poprawiają uczniom błędów i nawet ich nie wskazują.

O sprawie zrobiło się głośniej po interwencji mamy uczennicy, która ma problemy z matematyką, a większość jej zadań z błędami jest nieoceniona. Jedynie, gdy równania były wykonane prawidłowo, a na ogół były to zadania zrobione pod nadzorem rodziców w domu, nauczyciel pisał "dobrze".

Dyrektor szkoły skomentował, że nauczyciele postępują w ten sposób, gdyż taki przedmiot, jak matematyka jest trudny i przez fakt, że rozwiązanie może być jedynie błędne lub dobre, uczniowie szybko tracą chęć do nauki.

Trzeba wskazywać uczniom błędy

Mama uczennicy nie zgadzała się z takim podejściem, a jej głos został usłyszany. Z czasem doszło do dyskusji, w której wzięli udział nawet szwedzcy politycy i zaczęły o tym donosić media z innych krajów.

Wiele autorytetów i ekspertów krytykuje metodę niepoprawiania uczniom błędów, twierdząc, że w ten sposób wychowuje się przyszłych dorosłych, którzy będą myśleli, że wszystko, co robią, jest fantastyczne i będą nieprzystosowani do radzenia sobie z porażkami. 

— Ja również uważam, że nastawienie do przedmiotu odgrywa kluczową rolę w późniejszym sukcesie edukacyjnym (bądź jego braku). Jednakże nie mam wątpliwości, jeżeli zauważamy błąd, należy to zasygnalizować. Niekonieczne od razu poprawiać, a wskazać gdzie występuje. Zamiast zaznaczać na czerwono, możemy wskazać go innym kolorem i poprosić ucznia, by spróbował poprawić go samodzielnie. Wzmocni to w nim poczucie sprawczości oraz rozszerzy świadomość procesu uczenia się — mówi w rozmowie z Mamadu metodyczka nauczania Magdalena Kaźmierkiewicz prowadząca bloga "Z pamiętnika metodyka".

Ekspertka wskazuje, że istotna przy tym jest rozwojowa informacja zwrotna dla rodziców i uczniów. Chodzi o określenie obszarów do poprawy, a także pokazanie mocnych strony ucznia. W Polsce w niektórych szkołach w kwestii zaznaczania i poprawiania błędów działa zasada zielonego długopisu, jednak i ona ma swoich przeciwników i zwolenników.

Wskazywanie błędów a rozwój mózgu


Podobnego zdania, co Magdalena Kaźmierkiewicz jest Andrzej Grzegorzewicz dyrektor Szkoły Podstawowej w Skokowej, która słynie z innowacyjnego podejścia do nauczania — na sprawdzianach uczniowie mogą ściągać i pisać testy zespołowo. Wszystko po to, by nie zabijać w uczniach ciekawości, chęci poznawania i dążyć do tego, by szkoła była miejscem lubianym.

— Jeżeli nauczyciel rzeczywiście w ogóle tych błędów nie poprawia i nie wskazuje, to ja się z takim podejściem nie zgadzam. Uważam, że popełnianie błędów jest istotą uczenia się. Nie można się uczyć bez popełniania błędów. Proces uczenia się to taki marsz przez labirynt. Nie zawsze obrana droga jest właściwa. Jeżeli byśmy nie zauważali, że wybrana droga jest zła, to nigdy z tego labiryntu byśmy nie wyszli. Co więcej, neuronauka pokazuje, że mózg najbardziej aktywny jest wtedy, gdy pojawiają się trudności i człowiek popełnia błędy — mówi dyrektor Andrzej Grzegorzewicz.

Ponadto, dyrektor SP w Skokowej podkreśla, że wskazując na błędy ucznia, należy pozbyć się swego rodzaju obrazu zła. Powinno się przypisać pozytywną wartość błędom i pokazać, że ich popełnianie jest normalne i nie należy się tego bać. To właśnie pojawianie się tych mankamentów jest bodźcem do osiągnięcia sukcesu.

Edukacja w Szwecji

Sprawa z Göteborga jest oczywiście kwestią, która powinna być rozwiązana na szczeblu lokalnym z dyrektorem. Nauczyciele dobierają metody nauczania tak, by zrealizować cele tamtejszych założeń programowych. Mają w tym dużą swobodę i z niej korzystają. Szukają różnych sposobów, by uczniom w szkole było lepiej.

Pomysły są różne i zawsze znajdą się ich przeciwnicy oraz zwolennicy. Niemniej szwedzcy pedagodzy są zgodni co do tego, by prowadzić zajęcia empatycznie, a w oczach uczniów być przyjacielem, a nie wrogiem.

Dlatego w wielu tamtejszych szkołach uczniowie z nauczycielami są na ty, a na lekcjach mogą leżeć, zamiast siedzieć w ławkach. Jak wskazuje pani Katarzyna, której dwie córki chodzą do szwedzkich szkół, tam kładzie się większy nacisk na automotywację dziecka.

— Inicjatywa z Göteborga jest lokalna, a powszechny system oceniania w Szwecji oparty jest na ogólnej "matrycy wymagań", wsparty ogólnokrajowymi egzaminami. Co ciekawe, te nie mają weryfikować poziomu ucznia, ale zapewnić pewną spójność systemu i równe szanse w zdobywaniu wiedzy wszystkich uczniów, promując przy tym eliminowanie subiektywizmu nauczyciela — mówi w rozmowie z Mamadu Katarzyna, mama mieszkająca w Szwecji.

Nauczanie w Szwecji oparte na relacji

Poza tym nauczanie jest oparte na relacji i wyrozumiałości. Uczniowie wiedzą, że jeśli mają problem, nauczyciel jest osobą, której mogą zaufać i z którą mogą o tym porozmawiać. W jednym z raportów OECD o edukacji w Szwecji można przeczytać, że tamtejsi uczniowie zgłaszają jeden z najwyższych poziomów wsparcia od nauczycieli, wychodząc ponad średnią OECD.

Co więcej, mają większe chęci i motywację, by chodzić do szkoły. Szwedzi są bardzo wysoko jeżeli chodzi o niski odsetek wagarowania. O ile średnio w krajach OECD 19 proc. uczniów celowo opuszcza w dwutygodniowym okresie szkołę, o tyle w Szwecji jedynie 9 proc.

Choć szwedzka edukacja na tle innych krajów na ogół wypada lepiej i wiele osób ceni sobie naukę empatii w placówkach, to wielu Szwedów widzi dużo elementów do poprawy w rodzimym systemie oświaty. Jedynie 5 proc. szwedzkich nauczycieli uważa, że zawód nauczyciela jest ceniony w społeczeństwie, jednak ponad połowa uważa, że gdyby mogła podjąć decyzję, pracę nauczyciela wybrałaby jeszcze raz.