Wmówiono nam, że to szkodliwa emocja, dziś uczymy się jej od nowa. Szczęście bez niej nie istnieje

Agnieszka Miastowska
Od dziecka słyszałam, żeby się uśmiechnąć, żeby nie stroić fochów, nie dąsać i się rozchmurzyć. Tak jakby humor był czymś jak rozwalona fryzura, krzywo zapięta bluzka — "popraw humor, bo nikt nie chce patrzeć na naburmuszone dziecko, nie masz powodu, żeby tak się zachowywać". Do niedawna myślałam, że gdy przychodzi do nas smutek, to znak, że dzieje się w naszym życiu tragedia i to taka, z którą sobie nie radzimy. Teraz wiem, że to uczucie będzie do nas powracać — musimy tylko umieć się z nim zaprzyjaźnić.
Instagram /@ yaoyaomva / Yaoyao Ma Van As

Wychowanie na szczęśliwe dziecko

Gdy jako mała dziewczynka ze wszystkich stron słyszysz, żeby się uśmiechać i nie okazywać przykrych emocji, to zaczynasz myśleć, że są one czymś naprawdę tragicznym. Dlatego bardzo szybko nauczyłam się dzielić moje samopoczucie na dwie kategorie.
Normalne – kiedy jestem szczęśliwa, zadowolona albo przynajmniej spokojna. Wiecie, taki poziom umiarkowanej satysfakcji, gdy nie dzieje się ani nic szczególnie dobrego, ani nic krzywdzącego.

I nienormalne – kiedy tylko zaczynałam odczuwać smutek, wydawało mi się, że jest ze mną coś nie tak. To jest ta emocja, której zawsze należało unikać, jakie ma prawo w ogóle do mnie przychodzić?


Płacz to oznaka słabości?

O ile zwykły smutek da się jeszcze ukryć i to nawet przed samą sobą, o tyle nie da się udawać, że w napływie zbyt silnych emocji nie popłakaliśmy się. No chyba, że niczym Nel z "W pustyni i w puszczy" będziemy sami przed sobą ściemniać, że "oczy nam się pocą".

Chłopcom wmawia się często, że płacz jest oznaką słabości. Sama uważałam raczej, że płacz jest jak swego rodzaju smutny luksus. Coś, na co możemy sobie pozwolić tylko w ekstremalnych sytuacjach, np. gdy komuś z naszych bliskich stanie się coś złego.

Płacz z powodu kłótni z przyjaciółką, złej oceny, a nawet słabszego dnia w pracy uważałam za dramatyzowanie. Jakby to nie był wystarczający powód, by zareagować tak, jak tego potrzebujemy.

Naprawdę dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że płacz jest tak naturalną reakcją jak śmiech. Używamy go tylko w innych okolicznościach. A czy uwierzylibyście, że smutek ma swoje plusy?

Smutek skłania do myślenia

Zastanawiając się nad tym, jak traktować smutek i czym różni się od innych odczuć, trafiłam na książkę Agnieszki Jucewicz "Czując. Rozmowy o emocjach". Autorka podkreśliła w niej coś, co odczuł na pewno nie raz każdy z nas, ale mało kto zdał sobie z tego sprawę.

– Jak ktoś "szaleje z radości" to ciężko sobie wyobrazić, że będzie jednocześnie prowadził wysublimowaną wewnętrzną narrację. Podobnie jeśli jest wściekły czy w furii. A w smutku człowiek zadaje sobie różne pytania – odpowiada autorce psycholog Barłomiej Dobroczyński.

Smutek to jedyna emocja, która kierując nas wewnątrz siebie, skłania do myślenia. Zastanowienia się nad sobą, przeanalizowania swoich wyborów, odczucia dokładniej niż dotychczas.

Smutek nie jest jednak obiektywnym doradcą, ale daje pole, by przynajmniej go zaakceptować. – Smutek skupia się tylko na tym, co ciemne, ale nie odbiera logiki, a czasem również poczucia humoru, choć jest to czarny humor – wyjaśnia psycholog.

Dlatego w dzisiejszym świecie nie jest doceniany. Im mniej analizowania i zastanawiania, tym lepiej. Trzeba przeć do przodu, robiąc swoje i ładnie się uśmiechać.

W tym świecie nie ma miejsca dla smutku

Autorzy podkreślają, że w dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla smutku. Wiedziałam to już jako mała dziewczynka. Skoro dorosłych razi widok smutnego dziecka, to jako dorośli tym bardziej powinniśmy idealnie grać rolę schludnie szczęśliwych, a przynajmniej zadowolonych.

Gdy smutni zwracamy się ku sobie, przestajemy pokazywać światu jak się czujemy – jeśli z resztą nie czujemy się dobrze, nie ma co pokazywać na Facebooku czy Instagramie.

Przestajemy brać udział w wyścigu szczurów, bo przestaje nam na tym zależeć. Nie chcemy nowych ciuchów, telefonu, samochodu.

"Skoro i tak umrę i wszyscy umrą, jaki jest sens gonić za takimi bzdurami" – zaczynamy myśleć, nawet jeśli wcale nie jesteśmy tak załamani, by naprawdę rozważać samobójstwo.

Skoro smutek wyrzuca nas z konsumpcyjnego wyścigu, jest "najbardziej anarchistyczną, wywrotową, podminowującą emocją" — tłumaczy Barłomiej Dobroczyński.

Nikt nie chce spędzać czasu ze smutasem, przynajmniej nie za często

Autorzy nazywają osoby smutne człowiekiem "memento mori". Ktoś, kto nie udaje przed nami dobrego nastroju, a epatuje smutkiem, przypomina nam o naszych złych chwilach.

Pocieszenie go i rozmowa z nim jest po prostu niezręczna. Kosztuje dużo czasu i energii.

Najlepiej otaczać się szczęśliwymi ludźmi – może nie na tyle, by wprawiali nas samych w kompleksy, ale na tyle, by czuć, że wszystko wokół jest w porządku. I nie musimy się zbytnio zastanawiać...

Często dochodzimy do przekonania, że jeżeli nie czujemy szczęścia, to prawdopodobnie mamy jakiś problem, jesteśmy "zepsuci", że naturalnym stanem powinna być radość i podobne jej emocje.

Jednak, żeby dojrzale patrzeć na świat, potrzebujemy poznać cały wachlarz emocji. W tym smutek, który nie tylko skłania do refleksji i zwolnienia w życiowym wyścigu, ale bywa po prostu potrzebny i... przyjemny.

Kontrolowany smutek bywa przyjemny


Dopiero niedawno nauczyłam się, że smutkowi warto się czasem poddać, pozwolić mu opanować nas na moment, by potem łatwiej się z nim pożegnać lub przynajmniej go wyciszyć. Tłumienie go w sobie sprawi, że wybuchniemy tak mocno, że trudno będzie nam pozbierać własne emocje.

Pozwólmy więc zanurzyć się sobie w smutku – włączmy melancholijną muzykę, obejrzyjmy najbardziej łzawy film, jaki znamy, przeanalizujmy w głowie to, co nas boli i pozwólmy łzom płynąć.

Płacz nie tylko ukoi emocje – zrelaksuje nasze ciało, złagodzi stres. Podczas płaczu uwalniają się także duże ilości endorfin i oksytocyny, których celem jest poprawa nastroju. Dlatego po płakaniu czujemy się o wiele lepiej.

Czas oswoić smutek i sposoby na jego przeżywanie. Smutek jest po prostu jednym z kolorów palety emocji, a nie jej czarną stroną.

Mamy prawo wpuścić go do swojego życia i nawet na chwilę się z nim zaprzyjaźnić. A im dokładniej go w sobie odnajdziemy i poznamy, tym łatwiej będzie potem się z nim rozstać. Albo powitać przygotowanym.