Autorka "Mamy Gadżety" jest w 4 ciąży. Zdradziła nam, jaki błąd zakupowy popełniają rodzice
— Niestety nie można wejść do sklepu i kupić pakietu dla świeżoupieczonych rodziców "wszystko, co przyda nam się przy dziecku". Rodzice kierują się atrakcyjnym wyglądem i opiniami znajomych, a to powoduje wpadki — mówi autorka bloga Mamy Gadżety. Maria Górecka na swoich mediach społecznościowych recenzuje gadżety i właśnie spodziewa się czwartego dziecka.
Im więcej ma się dzieci, tym mniej jest się pewnym, że istnieje jakiś uniwersalny gadżet. Są rzeczy, które będzie miał każdy, jak na przykład fotelik samochodowy, ale jest mnóstwo rzeczy, które wydają nam się super potrzebne, ale zupełnie nie sprawdzą się przy naszym dziecku.
Może cię zainteresować także: "Kult Matki Polki Heroski nam zdecydowanie nie pomaga". Lady Pasztet o macierzyństwie i feminizmie
Swojego bloga założyłam właśnie po to, by pomagać rodzicom. Większość gadżetowych wpadek wynika z tego, że rodzice kupują coś atrakcyjnego wizualnie lub zbyt kierują się opinią innych osób. Szczególnie, gdy zakupy robią przed porodem. Najpierw muszą wiedzieć, czego dokładnie potrzebuje ich dziecko, by zacząć szukać.
To może masz swój jeden sprawdzony gadżet?
Dostawka do łóżka dla rodziców. Przy pierwszym dziecku twierdziłam, że niemowlę powinno mieć swój pokój i łóżeczko. Okazało się, że to nocne wstawanie do dziecka, nawet jeśli śpi ono pokój obok, jest po prostu wyczerpujące.
Jako mama-gadżet na pewno znasz wiele sposobów na ułatwienie sobie codziennej pracy z dziećmi. Co jednak jest najtrudniejszego w codziennej rutynie bycia mamą całej trójki?
Przy starszych dzieciach to logistyka. Najbardziej męczy mnie dowożenie ich na zajęcia. Przy jednym dziecku to był obowiązek, ale przy trójce to już dorabianie po pracy jako szofer. Śmieję się, że cały wrzesień spędzam na układaniu harmonogramu, żeby każde dziecko mogło chodzić na te zajęcia, które chce.
Mam wrażenie, że rodzice dzieci w wieku od 5 do 15 lat po pracy siedzą w samochodzie. Na szczęście mój 11-letni syn potrafi już sam dojechać tam, gdzie potrzebuje.
Poza tym trudne jest pogodzenie potrzeb dzieci w różnym wieku. Najmłodsze dziecko non stop wymaga naszej uwagi, a trzeba mieć też siłę, żeby spędzić też czas z innymi dziećmi. I mam wrażenie, że na tym najbardziej cierpią środkowe dzieci.
Te środkowe dzieci mają obowiązki, ale mniej przywilejów. Znalezienie wieczornego czasu dla każdego dziecka osobno to wielkie wyzwanie i to absolutnie bezcenny czas, który im się po prostu należy.
A jak sobie wyobrażasz przygodę z czwórką dzieci? Więcej wyzwań, więcej radości?
Szczerze to staram się o tym nie myśleć. Największe wyzwanie to duża różnica wieku. Między najstarszym synem a maluszkiem będzie 11 lat różnicy. Lila ma 9, a Hela 6. Gdy rodziłam Franka, miałam 26 lat i może nie miałam cierpliwości, ale miałam więcej energii.
Teraz mam w sobie wiele cierpliwości i dojrzałości, ale zwyczajnie mniej siły i ciągłej uwagi. Boję się, że energię spożytkuję na najmłodszym dziecku, a mniej uwagi poświecę starszym dzieciom.
Które wchodzą teraz w trudny wiek – mają w sobie coraz więcej emocji, których jeszcze nie umieją nazwać. Pojawiają się szkolne problemy. Mam nadzieję, że starsze dzieci będą także zafascynowane nowym członkiem rodziny i dzięki temu nam pomogą.
Często słyszymy od babć czy cioć słowa "kiedyś tego nie było, a dzieci i tak wychowałam". Czy naprawdę jako rodzice potrzebujemy aż tyle rzeczy?
Tak można powiedzieć nawet o zmywarce czy pralce. Czy ktoś z nas myśli, żeby zrezygnować z tych sprzętów, bo "kiedyś tego nie było"? Jasne, że można nadal prać w misce i może zrobimy to dokładniej, ale nikt celowo nie utrudnia sobie życia.
Chyba każda mama ma przykład jej wyboru czy gadżetu, który został wyśmiany przez starsze pokolenie. Moja mama nie mogła zrozumieć, czemu z moją córką używałam pieluch wielorazowych. Dla mojej mamy pielucha jednorazowa to rewolucja, na którą czekała, gdy sama musiała ciągle prać i prasować pieluchy wielorazowe.
Dla niej to niszczenie kręgosłupa, a dla mnie to sposób na uspokojenie dziecka, które jest wymagające, poza tym mogę z dzieckiem w chuście pracować i nie rezygnować z obowiązków.
Co jest najlepszą rzeczą w byciu mamą? Czego, zanim pojawiło się pierwsze dziecko, nigdy się nie spodziewałaś?
Gdy jesteśmy świeżymi rodzicami nie myślimy o dziecku w pełni jako o małym człowieku. Widzimy je jako nasze małe maleństwo, trochę jak zabawkę, którą musimy się opiekować. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mamy w domu fajnych ludzi, przyszłych partnerów do rozmów. Z nimi będziemy tworzyć porozumienie, prowadzić ciekawe dyskusje.
Mam wrażenie, że gdy rodzimy dziecko w wieku dwudziestu paru lat, to myślimy, że wszystko zależy od nas, że wytłumaczymy mu każde zagadnienie, pokażemy jak wygląda świat z naszej perspektywy. Dopiero potem zaczynamy rozumieć, ze to relacja obustronna, że dziecko także nas wiele nauczy.
Ja nigdy nie miałam w sobie cierpliwości, nie potrafiłabym powtórzyć czegoś raz spokojnym głosem, gdy jestem zdenerwowana. Teraz powiem to dziesięć razy, zanim się zdenerwuję.
Nikt nie jest w stanie nas doprowadzić do tak skrajnych emocji jak własne dziecko. Każdą inną relację możemy zostawić. Mamy złego szefa – zmienimy pracę. Nie dogadamy się z mężem – w skrajnej sytuacji weźmiemy rozwód. Z dziećmi będziemy zawsze i one są naszymi największymi nauczycielami. Nikt nie nauczy nas więcej niż własne dziecko.
Co powiedziałabyś sobie samej, gdybyś mogła cofnąć się w czasie i zobaczyła (po raz pierwszy) dwie kreski na teście ciążowym?
Żebym bardziej ufała sobie. Macierzyństwo na początku zaskakuje nas mocno fizycznie – poród boli, karmienie piersią jest nieprzyjemne, a chroniczne niewyspanie jest straszne. Przed ciążą słuchałam, że mogę się nie wysypiać, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, co to naprawdę znaczy.
Macierzyństwo naprawdę jest trudne, a my nie jesteśmy w stanie zaufać sobie, uwierzyć w to, że coś wiemy intuicyjnie. Jak mamy problem z przewijaniem czy ubieraniem to panikujemy i uważamy, że jesteśmy niewystarczające.
Może cię zainteresować także: Samotna matka Polka. Błędy najczęściej popełniane przez kobiety samotnie wychowujące dzieci
Problemem jest zbyt pozytywny przekaz na temat macierzyństwa – gdy sama piszę na blogu o sytuacjach z rodzicielstwa, to staram się pisać właśnie o tych niezbyt pozytywnych stronach.
Gdy 11 lat temu byłam w ciąży, to nie było blogów parentingowych. Dziecko widziałam w serialu lub chwilę u znajomych – dzieci były grzeczne i jadły od razu przystawione do piersi.
Ale to była prawda! Cieszę się, ze w mediach społecznościowych jest coraz więcej głosów realistycznych. Które mówią o depresji czy poronieniach, ale też o tym, ze poród boli, a karmienie piersią dla kogoś jest beznadziejne i to jest ok. Chciałabym, żeby ktoś mnie na te wszystkie rzeczy przygotował. Powiedział po prostu nielukrowaną prawdę o macierzyństwie.
Może cię zainteresować także: "Nie jestem świętą matką". Ania Piaszczyńska o macierzyństwie i kulisach "Jednego rysunku dziennie"