"Środkowe dzieci mają przechlapane". Czy "syndrom średniaka" naprawdę istnieje?
Michał Fal
04 września 2014, 10:41·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 września 2014, 10:41
– Środkowe dzieci mają przechlapane. Rodzice nie ufają ci tak bardzo jak najstarszemu, ani nie otaczają taką opieką jak najmłodszego. To zostaje na całe życie. Zawsze jesteś tym "średniakiem" – twierdzą niektórzy. Czy naprawdę jest coś takiego jak "syndrom środkowego dziecka"?
Reklama.
"Syndrom środkowego dziecka uchwycony na jednej, wspaniałej fotografii" – pisze o popularnym w ostatnich dniach w internecie zdjęciu portal “Huffington Post”.
Chodzi o rodzinną scenkę przedstawiającą trójkę dzieci: noworodka trzymanego na rękach przez najstarszego brata oraz tytułowego, “środkowego” braciszka, który smutne i nieobecnie spojrzenie wlepia gdzieś w dal. I podpis: “Chwila, w której uświadomił sobie, że od dziś będzie środkowym dzieckiem”.
"Syndrom średniaka" – stereotyp czy fakt?
– Środkowe dzieci mają przechlapane. Nie jesteś ani tym najstarszym, ani najmłodszym. Rodzice nie ufają ci tak bardzo jak najstarszemu, ani nie otaczają taką opieką, jak najmłodszego. Starsze dziecko jest tym pierwszym, upragnionym i wyczekanym. Drugie to już nie to samo. A gdy pojawi się trzecie, to środkowe odchodzi w cień – mówi Paweł, który sam jest właśnie środkowym dzieckiem.
Paweł kiedyś usłyszał, że jego mamę szczególnie boli kłótnia z najstarszym z synów. – Bo to z nim ma najmocniejszą więź. Dowiedziałem się, że to coś szczególnego. To tak, jakbym ja był mniej ważny, tylko dlatego, że byłem drugi – mówi.
Czy “ciężki los” środkowego dziecka w rodzinie można uznać za regułę, którą potwierdzają jakiekolwiek badania? A może to tylko jedna z licznych, niepopartych żadnymi dowodami rodzinnych “mądrości”, takich jak: “najmłodszy jest zawsze rozpieszczony”, albo “najstarsza jest najbardziej odpowiedzialna”?
Średniak, czyli kto?
Okazuje się, że kwestia kolejności urodzin rodzeństwa i wynikające z niej konsekwencje od dawna interesowały psychologów. Już sto lat temu psychoanalityk Alfred Adler badał, jaki wpływ na cechy charakteru może mieć to, jakie miejsce zajmuje się w braterskiej czy siostrzanej “hierarchii” wieku. We współczesnej psychologii najpoważniejszą próbę zmierzenia się z problemem podjął niejaki Frank Sulloway, wedle którego kolejność urodzin silnie determinuje naszą osobowość. Inni badacze twierdzili, że ta zmienna może też wpływać na inteligencję czy orientację seksualną dziecka.
Świat nauki nie jest zgodny co do ocen tego typu ustaleń. Wyniki licznych badań zaprzeczyły jakimkolwiek istotnym związkom między kolejnością urodzin a osobowością czy też przyszłym życiowym sukcesem. Czyżby więc “syndrom środkowego dziecka” był tylko luźno zakotwiczonym w psychologicznej wiedzy stereotypem? Tomasz Wojciechowski, psycholog i trener oraz bloger naTemat przyznaje, że nigdy nie słyszał nawet o tym terminie. Zauważa jednak, że coś jest na rzeczy o tyle, że dzieci w zależności od swojego miejsca w rodzinie są konfrontowane z różnymi układami ról i oczekiwań.
Monika Staniszewska w portalu edziecko.pl tłumaczyła, że środkowy maluch “raz słyszy, że jest przecież starszy i powinien ustąpić malutkiemu braciszkowi, a za chwilę dowiaduje się, że jako młodszy nie może iść ze starszakiem na zajęcia szkolnego kółka plastycznego. Jaki więc jest? Ani starszy, ani młodszy – po prostu średni, czyli taki nieokreślony, nijaki”. Może to sprawiać, że pojawią się u niego problemy z “uchwyceniem własnej tożsamości i z właściwą samooceną”.
Psycholog dziecięcy Monika Perkowska twierdzi, że w psychologii amerykańskiej o syndromie środkowego dziecka mówi się stosunkowo często. – Tłumaczy się nim trudną sytuację tego, które nie jest tak samodzielne jak najstarsze, ani tak dopieszczane jak najmłodsze. Niektórzy sugerują zresztą, że dzięki trudniejszemu startowi, środkowe dzieci częściej odnoszą w przyszłości życiowe sukcesy, bo szybko uczą się walczyć o swoje – mówi Perkowska. Liczni dziennikarze (nie tylko z USA) starali się analizować nawet pod tym kątem słynne rodziny Bushów, Kennedych czy Windsorów.
Wszystkim dzieciom po równo
Ostatecznie jednak wszelkie spekulacje “syndromie średniaka” pozostają jedynie spekulacjami, bo jak podkreśla Wojciechowski, diabeł tkwi w szczegółach: – Sytuacja może wyglądać bardzo różnie w zależności od liczby dzieci, różnic wieku między nimi, a także podejścia rodziców – tłumaczy psycholog przyznając jednocześnie, że zwłaszcza na ten ostatni czynnik, czyli wychowanie, należy zwracać baczną uwagę.
– Rodzice muszą dążyć do maksymalnie równego traktowania dzieci. W tym samym stopniu chodzi tu o uwagę, czas, jak i prezenty. Aby dowartościować często pomijane środkowe dziecko można np. zaproponować mu jakąś aktywność, czy też rodzinny rytuał tylko na wyłączność – mówi Wojciechowski.
Jego opinię potwierdza Monika Perkowska.
Jednym słowem nawet, jeśli “syndrom” czy “kompleks” środkowego dziecka nie funkcjonują w świecie nauki jako dobrze ugruntowane teorie, to warto o “średniakach” pamiętać. – To zostaje na całe życie. Zawsze jesteś tym "średniakiem". Starszemu najbardziej kibicują, o najmłodszego martwią się najbardziej. Ty zaś masz sobie poradzić sam. Smutne, ale tak właśnie jest – mówi Paweł.
Reklama.
Tomasz Wojciechowski
psycholog
Problem polega na tym, że o ile role najstarszego i najmłodszego dziecka są dość jasno sprecyzowane, podobnie jak jak rodzicielskie oczekiwania wobec nich, o tyle środkowe dziecko często bywa zaniedbywane. W efekcie samo do końca nie wie, czego się od niego oczekuje.
Monika Perkowska
psycholog dziecięcy
Rolą rodziców jest unikanie faworyzowania najmłodszego i najstarszego potomka. Powinni zwracać uwagę, żeby także “średnie” dziecko było traktowane indywidualnie i z tym samym zaangażowaniem sił i czasu, co pozostałe rodzeństwo. Jak może wyglądać to w praktyce? Niech np. urodziny środkowego dziecka będą organizowane z taką samą pompą, jak pozostałych.