Znowu sen przerywany, trzeba było kilka razy wstać do dziecka. Syn teraz się boi duchów, w zeszłym tygodniu ufo. Odprowadzanie do łóżka nie przynosi skutku i w końcu, wtulony na rozkładanej kanapie swojej mamy, zasypia. Niedługo potem dołącza młodsza siostra. Pod drzwiami, w plastikowym worku, upchane rzeczy ich taty. Stoją tam od 2 tygodni, może wróci. Spoglądając na główki swoich pociech, walczy z gonitwą myśli. Bez końca przelatują raniące słowa, pojawia się strach, jak sobie poradzi, z czego będą żyć. Jest przecież sama, a te dwie małe istoty mają tylko ją.
Samotne macierzyństwo to konfrontacja z własnymi ograniczeniami bez możliwości ucieczki. To także życie w permanentnym stresie. Po odejściu partnera, co jest dziś najczęstszym powodem wychowania dziecka w pojedynkę, poczucie własnej wartości jest bardzo zachwiane.
Nie można się jednak załamać i płakać, bo obok mamy zaangażowanego świadka naszego życia – wpatrzone w nas oczy dziecka. Lub nawet kilka par oczu. Umysł skrępowany mitami-łańcuchami, często ogromne poczucie winy, przemoc psychiczna i ekonomiczna ze strony byłego partnera, uniemożliwia wyjście na prostą i odzyskanie siebie. Jak zaradzić najczęstszym błędom samotnego macierzyństwa i zacząć żyć?
Sam termin samotna matka ma społecznie negatywny wydźwięk. Chociaż przyczyny są różne, powszechne jest postrzeganie takich osób jako tych, którym się nie powiodło w życiu. Kobieta musi stawić czoła nie tylko trudnej polskiej rzeczywistości, która nie sprzyja samotnym mamom. Staje także w obliczu samodzielnej walki o szczęście własne i dzieci.
Cicha i często niedoceniana bohaterka musi być opoką, nianią, kucharką, managerem, sprzątaczką i nierzadko jeszcze pracować na etacie, bo sytuacja finansowa tego wymaga. Konfrontowanie się w pojedynkę z wyzwaniami całego świata to bardzo trudna sztuka. W ostatnich dwudziestu latach liczba osób wychowujących samotnie dzieci zwiększyła się o połowę co świadczy o dużej skali problemu.
Konfrontacja ze stereotypami
"Coś musi z nią być nie tak, skoro facet ją zostawił". Właśnie z takim stwierdzeniem spotkała się Paulina, 40-letnia mama samotnie wychowująca przedszkolaka. Poznany w internecie mężczyzna, rozważając rozpoczęcie z nią poważniejszego związku, wypowiedział na głos swoje poglądy, dlaczego na ogół unika spotykania się z kobietami z potomstwem.
– Nie wiem, czy oczekiwał, że ja – jako jego zdaniem gorszy towar na rynku matrymonialnym, będę bardziej musiała się starać, czy po prostu wyraził głośno to, co wielu mężczyzn myśli. Niestety, pomimo że jestem silną kobietą i racjonalnie oceniam, że to bzdura, te słowa gdzieś pod skórą mnie dotknęły i zapadły w pamięć. Poczułam, że życie mi się nie udało. Zaczęłam się zastanawiać, czy może coś ze mną jest nie tak? Dlaczego ja? Innym się przecież udaje.
Paulina przyznaje, że pogrążaniu się z takimi mitami funkcjonującymi wśród niektórych mężczyzn trudno walczyć w samotności.
Wera Witucka, autorka książki "Życie nie jest czarno-białe. Historie samotnych rodziców", sama będąc samotną matką, a jednocześnie pracując jako terapeuta, niejednokrotnie doświadczyła raniących opinii.
– Pamiętam, jak kiedyś bliska mi osoba była zszokowana, że udało mi się dostać kredyt z dopłatą dla rodziny. Powiedziała: przecież wy nie jesteście rodziną! – przyznaje. Jak dodaje, mało kto zatrzymuje się nad tym, jaki to olbrzymi trud wychować dzieci samemu. Krzywdzące łatki odbijają się też rykoszetem na dzieciach.
Często ludzie powierzchownie szufladkują, nie zastanawiając się jaka historia za tym stoi. – Jakiej odwagi wymaga powiedzenie "stop" przemocy i wyjście z relacji, która krzywdzi.
Mamy XXI wiek, a to wciąż wymaga pewnego rodzaju bohaterstwa – dodaje autorka. Ważne jest, żeby spotykać się z bliskimi i życzliwymi nam ludźmi, nie zamykać się w 4 ścianach i rozmawiać o tym, co boli.
– Dla mnie nieopisaną pomocą okazało się bliskie otoczenie. Odbicie swoich skrytych lęków od rozumu drugiego człowieka, który wybił mi takie raniące spojrzenie z głowy. Dziś, chociaż jestem sama, to już nie samotna – stwierdza Paulina.
Zaliż rany
Pierwszy moment rozpadu rodziny jest bardzo trudny. Wiele osób porównuje rozwód do śmierci. Odnalezienie siebie w nowej sytuacji niektórym zajmuje wiele lat, inni nie potrafią tego zaakceptować przez całe życie. Niestety, postawa pielęgnująca żal i gniew wobec byłego partnera czy nawet losu, za to, co się stało, nawet jeśli jest uzasadniona, nie zmienia sytuacji w żaden sposób, a tylko ją pogarsza.
– W pierwszym momencie, kiedy kobieta zostaje sama z dzieckiem, pojawiają się lęki: nikt mnie z dzieckiem nie zechce. Pojawiają się obawy: czy poradzę sobie sama – wylicza Dr Marta Majorczyk, pedagog i doradca rodzinny z poradni przy USWPS. Jak dodaje, w przypadku rozwodu trzeba dać sobie czas na jego przeżycie i przejść przez etapy żałoby.
Nieprzepracowane historie zamykają szanse na nowy, zdrowy związek w przyszłości. Trudno się jednak dziwić, że ból nadal jest żywy. Jak podają statystyki Głównego Urzędu Statystycznego, większość związków kończą mężczyźni nie kobiety. Jak przyznaje Wera Witucka, za tym najczęściej stoją ludzkie tragedie.
– Nikt nie bierze ślubu z założeniem rozwodu. Nie zawsze jednak wybieramy dobrze. Zadawałam sobie pytanie: dlaczego dokonałam takiego wyboru? Zajęło mi lata znalezienie odpowiedzi, która zresztą nie była prosta. Był to zlepek wielu czynników jak oczekiwania innych, sposób wychowania, relacje z najbliższym.
Dobrze jest potraktować to, co nas spotkało, jako wyzwanie, sytuację, która nas rozwinęła. Szukać zasobów, a nie skupiać się na deficycie. I chociaż to bardzo trudne, trzeba pokornie przyjąć do wiadomości, że nie zmienimy w ten sposób przeszłości.
– Trzeba wyleczyć rany, zaakceptować obecną sytuację, przepracować błędy i potem otworzyć się na to, co przyniesie życie – radzi pedagog. – Kobieta nie powinna działać pod presją. Błędem jest szybkie wchodzenie w nowe związki, by udowodnić sobie i eks partnerowi, że dajemy radę. Trzeba pogodzić się z tym, jak jest, że teraz nie ma mężczyzny i budować siebie na nowo w nowym rozdziale życia.
Prosić o pomoc to nie wstyd
Kolejnym błędem, popełnianym przez kobiety, jest próba udowodnieniu całemu światu i
sobie samej, że jest się matką idealną. Kobiety zbyt często biorą na barki odpowiedzialność za rozbitą rodzinę i działając z poziomu wyrzutów sumienia, starają się zrekompensować dziecku brak drugiego rodzica.
Niestety cena życia na tak wysokich obrotach jest bardzo kosztowna i płaci ją również dziecko, pozbawione bardziej ludzkiej wersji swojej mamy. To prosta droga w objęcia nerwicy i depresji. Według psychologów samo proszenie o pomoc jest dla wielu kobiet trudne, bo wymaga przyznania się przed samym sobą, że nie wszystko da się zrobić samemu.
– Niektóre kobiety mają zbyt wysokie poczucie godności i boją się prosić o pomoc. Nie chcą być ocenione jako te, które coś zaniedbują, albo boją się negatywnej oceny byłego partnera – stwierdza dr Marta Majorczyk. Oczywiście krytycznie oceniający ojciec, czyhający na nasze potknięcie to duże obciążenie, ale trzeba się na to uodpornić. Wpadanie w sidła spełniania oczekiwań otoczenia, strach przed zarzutem, że źle wychowuję dziecko albo niedostatecznie się nim opiekuję, wpędza nas w perfekcjonizm.
– Nie wolno brać na siebie całego ciężaru rodzicielskiego. Warto konfrontować z obowiązkami drugiego rodzica – jeśli nas krytykuje. Szukać i korzystać z pomocy. Czasem przyznać, że się nie wyrabia i dać sobie pomóc. Zgodnie z zasadą, że szczęśliwa mama to szczęśliwa dziecko. Ludziom, którzy często powierzchownie oceniają samotne matki, proponuję, żeby zamienili się z nimi, chociaż na kilka dni. Łatwiej oceniać z boku niż wejść w cudze buty i zrozumieć jakie to trudne – kwituje doradca rodzinny.
Nie daj się zastraszyć
Konflikty pomiędzy eksmałżonkami, zwłaszcza te dotyczące finansów czy roli wychowawczej potomków, potrafią trwać przez cały okres dorastania dziecka i bardzo psuć i tak złą już atmosferę. Ta niekończąca się historia zazwyczaj jest wykańczająca dla samej matki, nawet jeśli bierze w tym czynny udział, ale zawsze jest zła dla dziecka.
A granica się przesuwa coraz dalej wraz z trwającym konfliktem. Nie należą do rzadkości sytuacje, kiedy były parter szantażuje i straszy matkę stwierdzeniami, że "dziecko będzie miało lepiej u mnie", lub "odbiorę ci dziecko". Ten straszak działa jak zapalnik – przestraszona matka idzie na ustępstwa, wpada w perfekcjonizm, boi się popełniać błędy, bo gdzieś tam w głębi czai się wilk gotowy zaatakować.
Jak się okazuje nie taki wilk straszny, bo rzadko bywa, żeby bez naruszających dobro dziecka powodów, można było je ot tak zabrać matce. Strach skonfrontowany z wiedzą o rzeczywistości traci swoją moc. To, co warto zrobić w takiej sytuacji to iść po poradę do prawnika i zacząć działać. Chociaż na czas trwania ewentualnego procesu sądowego druga strona może działać agresywnie, zazwyczaj, kiedy dochodzi co do czego, "temperament" łagodnieje, ponieważ zaczyna się z kobietą liczyć, wiedząc, ze będzie szukała skutecznej pomocy.
– Najczęstszą taktyką procesową, jaką można wyróżnić w sprawach opiekuńczych to nagła aktywizacja strony, której wcześniej wkład wychowawczy był mniejszy. Najczęściej obserwuję aktywizację ojców na czas trwania postępowania – mówi Patrycja Kasica, adwokat, specjalistka w sprawach rodzinnych i rozwodowych. – Lęki biorą się moim zdaniem z niedoinformowania oraz z braku podania szczegółowej informacji o prawach stron, również często w ujęciu prawno karnym, z uwagi zdarzające się sytuacje przemocowe – dodaje.
Alimenty to obowiązek
Statystyki biją na alarm. Opublikowane w zeszłym roku przez BIG InfoMonitor dane dotyczące unikania płacenia alimentów nie są pocieszające. Ponad 300 tys. ojców nie płaci zasądzonych alimentów (kobiety stanowią tylko 5 proc. dłużników). Jak przyznaje adwokat Patrycja Kasica problem jest dużo szerszy. – Problem ma wymiar społeczny, istnieje niepisana zgoda i przyzwolenie na niealimentację oraz nieściągalność alimentów.
Jak dodaje, warto, a nawet trzeba, przezwyciężyć lęki i iść do sądu po sprawiedliwość – dla dobra dziecka. W sytuacji, gdy druga strona odmawia łożenia na utrzymanie dziecka lub w czasie trwania sprawy w sądzie niemożliwe jest utrzymanie dziecka za kwotę, jaką druga strona uznaje za zasadną sąd jest nie tyle pomocny, co konieczny.
– W sytuacji, gdy nie jest możliwa egzekucja alimentów na dziecko, gdyż dłużnik nie ma dochodów lub majątku pamiętajmy, że nie-alimentacja jest uregulowana w kodeksie karnym. Zgłoszenie podejrzenia popełniania przestępstwa niealimentacji najczęściej prowadzi do rozpoczęcia płacenia na dziecko przez zobowiązanego do tego rodzica – podsumowuje adwokat.
Trzeba sobie uświadomić, że uporczywe unikanie alimentów to nic innego jak przemoc ekonomiczna. Na szczęście w 2017 roku rząd zaostrzył kary dla osób, które unikały regulowania swoich zobowiązań finansowych wobec dzieci. Teraz po 3 miesiącach niepłacenia alimentów grozi do roku pozbawienia wolności.
I chociaż zawsze taka decyzja jest trudna, czasem trudna sprawa w sądzie jest jedynym rozwiązaniem, które może uzdrowić sytuację. Drugi rodzic musi zrozumieć, że łożenie na dziecko to jego obowiązek, a nie dobra wola zależna od jego stosunków z matką.
Nie mów źle o ojcu przy dziecku
Dzieci to bardzo bystrzy obserwatorzy, ogromnie wrażliwi na wszystkie emocje między rodzicami, chociaż przez swoją niedojrzałość mają problem z ich nazwaniem. Jednym z
fatalnym w skutkach błędów jest przenoszenie na dziecko problemów ze świata dorosłych, w szczególności mówienie źle o drugim rodzicu. Chociaż czasem, aż cisną się na usta słowa goryczy, warto zacisnąć zęby i zachować się dojrzale, żeby nie dodawać dziecku stresu.
Naturalną rzeczą jest uzasadniona złość samotnej matki na ojca, który nie bierze czynnego udziału wychowawczego lub wcale go nie ma. Kobieta musi się mierzyć z dzieckiem głodnym ojcowskich uczuć. A każdy brak czeka na wypełnienie.
– Bywa, że ojciec nie łoży i słabo się angażuje, obiecuje i nie realizuje tej obietnicy. Miał przyjechać, a nie przyjechał. Zawód za zawodem. Pojawiają się problemy związane stricte
z brakiem uwagi, obecności i uważności poświęcanego dziecku przez tatę – wymienia Dr Majorczyk.
Dziecko pragnie wyjaśnień i odpowiedzi na bardzo trudne pytania: "dlaczego
tata nie chce się ze mną spotkać?" , "czy tata mnie kocha?". Jak więc odpuścić złość i wytłumaczyć dziecku zastaną rzeczywistość nie popełniając przy tym błędu nastawiania go przeciwko ojcu?
– Po prostu trzeba być i dostosować przekaz do wieku dziecka. Ważna jest sama obecność przeżywania dziecięcych tragedii i nieunikanie ich – dodaje doradca rodzinny. Ale co dalej? Jak dziecku wypełnić brak drugiej najważniejszej postaci w życiu dziecka? Jeśli mamy do czynienia z brakiem męskości, bo ojciec bywa rzadko lub jest całkowicie nieobecny, warto poszukać dobrego męskiego wzorca w środowisku.
– Może to być dziadek, wujek starszy kuzyn, trener, znajomi czy nauczyciel. Taka postać w życiu
dziecka w pewnym stopniu zrekompensuje stratę ojca w codzienności. Warunkiem jest jednak trwałość, powtarzalność tej relacji. I chociaż nie rozwiązuje to wszystkiego, wiele braków zostanie złagodzonych. A jeśli dziecku jest łatwiej, samotna mama również zdejmie z barków spory ciężar – przyznaje doradca rodzinny.
Według danych sprzed kilku lat aż jeden na siedem milionów dzieci w Polsce jest wychowywanych przez jednego rodzica, przy czym aż 90 proc. stanowią właśnie kobiety.
Najwięcej, bo prawie 40 proc. Samotnych matek stanowią mężatki, które zostały opuszczone przez mężów. Ponad 20 proc. To kobiety posiadające nieślubne dzieci - to znaczny wzrost w stosunku do lat poprzednich. Na źródła samotnego macierzyństwa wskazuje się nieszczęśliwe wydarzenia losowe, błędy życiowe i konflikty z partnerem.
Wera Witucka, autorka i terapeutka
"Kiedy patrzymy na drugiego człowieka pod kątem wartości, historii, cech a nie kogoś kto ma zaspokoić nasze zachcianki, nie widzimy mężczyzny z obciążeniem, ale nadal ojca odpowiedzialnego za swoje dzieci. I podobnie z kobietami.
Zawsze będzie pewien typ i u kobiet i u mężczyzn, ale to od nas zależy komu pozwolimy się zbliżyć. To najpierw Ty musisz wiedzieć czego i kogo chcesz. Ci, którym będą przeszkadzały Twoje dzieci, odpadną sami na przedbiegach."
Dr Marta Majorczyk, doradca rodzinny, USWPS
"Trzeba wzmożenie pracować nad poczuciem własnej wartości. Człowiek pewny siebie nie będzie się bał słysząc takie rzeczy, będzie je konfrontował z rzeczywistością, zasięgnie pomocy prawnej i podejmie możliwe rozwiązania.
Warto sobie zadać w takiej chwili pytanie: co musi się faktycznie stać, żeby sąd wydał nieprzychylną dla mnie i dziecka decyzję. Wyobrażenie sobie czarnego scenariusza pomaga zobaczyć jak przedstawiają się fakty, a nie lęki."