Kobieta w tramwaju zwróciła uwagę dwóm matkom. Reakcja pasażerów zwala z nóg

Agnieszka Miastowska
W czasie pandemii powinniśmy szczególnie myśleć o innych, chodzi w końcu o wzajemne bezpieczeństwo. Ale niezależnie od tego, czy boimy się wirusa, czy nie musimy zwracać uwagę na komfort innych ludzi. Zupełnie zapomniały o tym matki, które nie tylko weszły do tramwaju bez maseczek, ale także pozwoliły swoim dzieciom na zbyt "swobodne" zachowanie w komunikacji miejskiej. Gorsza była tylko reakcja pasażerów, która pokazała, że znieczulica społeczna ma się dobrze.
Dzieci skaczą po pasażerach w tramwaju i nikt nie reaguje. To symbol społecznej znieczulicy unsplash.com

Brak maseczek to dopiero początek


Sytuację opisała na swoim profilu na Facebooku pani Gabriela. Kobieta relacjonuje, że do tramwaju wsiadły dwie młode matki z małymi dziećmi. Kobiety mimo braku maseczek dyskutowały na środku tramwaju, nie zwracając uwagi na dzieci, które zaczęły biegać i przeciskać się między pasażerami, usiłując usiąść na fotelach przy oknie. — Widziałam zdrętwiałą ze strachu starszą panią w maseczce, która zamarła, kiedy jedno z dzieci skacząc na siedzeniu, praktycznie wieszało się jej na plecach, krzycząc i ziejąc za samym uchem. Ludzie patrzyli na bezradną, wystraszoną staruszkę i milczeli — pisze pani Gabriela, która postanowiła zwrócić uwagę matkom.


Na głos powiedziała, że matki powinny założyć maseczki, albo wysiąść. A dzieci mogłyby trzymać w wózkach, które miały ze sobą. Na zachowanie rozbrykanych dzieci i nieodpowiedzialnych matek nikt nie zareagował, jednak gdy kobieta zwróciła im uwagę, jeden z pasażerów postanowił wyrazić swoje zdanie.

— Naskoczył na mnie mężczyzna, który zaczął krzyczeć, pytając, co ja sobie wyobrażam, jak śmiem. Matki podniesionym głosem odpowiedziały, żebym sama próbowała latać w maseczce przy dzieciach, a wielu pasażerów właśnie na mnie patrzyło jak na kosmitkę. W oczach kilku pasażerów widziałam wdzięczność.

Boimy się reagować


— Nikt się jednak nie odezwał. Matki z wielkim fochem założyły maseczki, nadal ignorując skaczące po milczących ludziach dzieci — wyznaje kobieta w swoim wpisie na Facebooku.

Pasażerka swoim wpisem na Facebooku zwraca uwagę na bardzo ważną kwestię. Ta sytuacja może wyglądać na niewinną, pasażerowie doznali dyskomfortu, okazało się, że "matki wiedzą lepiej".

Jednak scena ta jest przykładem na to, że nawet kiedy "istnieje bezpośrednia możliwość zagrożenia i konsekwencji z tym związanych, ludzie boją się odezwać". Jako społeczeństwu brakuje nam odruchów sprzeciwu.

W ostatnim czasie mamy wiele przykładów na to, że ludzie nie reagują nawet w przypadku, gdy ktoś obok nich jest upokarzany, zastraszany, grozi mu pobicie.

Jeden agresor, kilku obserwatorów


Często tłumaczą, że bali się zareagować, ale zazwyczaj agresor jest jeden, a obserwatorów kilku. Jeśli każdy pomyśli, że "ktoś inny powinien coś zrobić" to staniemy się społeczeństwem, które bardziej razi czyjaś reakcja na złe zachowanie niż samo to zachowanie.

— To czyjaś reakcja stała się dla ludzi czymś tak nienaturalnym, że szybciej na nią są w stanie zareagować, czego mamy bardzo wiele przykładów w ostatnim czasie — trafnie zauważa autorka historii. Jeśli się nie obudzimy, to za chwilę osiągniemy najgorsze stadium znieczulicy społecznej.