W tej podstawówce zakazano narzekania. Lekcja optymizmu czy zamykanie ust uczniom?

Ewa Bukowiecka-Janik
Szkoła Podstawowa nr 143 w Warszawie nałożyła na uczniów i kadrę nowy obowiązek: obowiązek optymizmu. Na szkolnych drzwiach zawisł "zakaz narzekania". W jej ślad idą inne placówki. Jednak czy sam zakaz cokolwiek zmieni na lepsze?
Zakaz narzekania w warszawskiej podstawówce. Lekcja optymizmu? fot. Maciej Stanik/natemat
Praca domowa i surówka z selera
Uczniowie, rodzice i nauczyciele mają na co narzekać. W materiale TVN24 o zakazie w warszawskiej podstawówce słyszymy głos uczniów: dużo testów, dużo prac domowych, a na obiad surówka z selera. Czy mogło być gorzej? Z pewnością tak, dlatego szkoła zachęca: "always look on the bright side of life". Nie narzekaj!

Jednak w obliczu faktu, że zarówno nauczyciele, jak i uczniowie oraz rodzice mają realne powody do niezadowolenia z polskiego systemu edukacji, zakaz ten może brzmieć nieco groteskowo. Co innego narzekać z rozpędu, na wszystko i swoim nieszczęściem tłumaczyć swe porażki. Co innego krytycznie oceniać fakty.


Nadmiar prac domowych i testomania naprawdę dają w kość i nie ma w narzekaniu na nie przesady. Jasne, nie ma sensu narzekać na to, na co nie mamy wpływu. Dla własnego zdrowia psychicznego takie rzeczy warto po prostu zaakceptować i spróbować z nimi żyć.

Jednak na liczbę wystawianych ocen, przeprowadzanych testów, zadawanych prac domowych wpływ jest. Nie mają go uczniowie – mają go nauczyciele, którzy zamiast zakazywać narzekania, mogliby po prostu wysłuchać dzieci i coś zmienić.

Budząca się szkoła i praca domowa z głową
Akurat w przypadku Szkoły nr 143 w Warszawie jest spora szansa, że tak się właśnie dzieje. Placówka to Budząca się Szkoła – to program dla nauczycieli, jak uczyć bez ciągłego oceniania, testowania i rywalizacji. W ramach uczestnictwa w projekcie nauczyciele dowiadują się jak budować relację z uczniem, bo jak wiadomo, dzieci uczą się od tych, których lubią.

Co więcej, szkoła od 8 stycznia br. rozpoczęła projekt "Zadanie domowe z głową", w którym uwzględnia się potrzeby uczniów i opinie rodziców. W projekcie istotne będzie ustalenie, m.in. ile czasu dzieci poświęcają na odrobienie lekcji.

Zakaz narzekania jako element wyżej opisanej całości ma sens, bo nie jest zamykaniem uczniom ust, a sobie uszu, na słuszne skargi. Jest lekcją optymizmu. Dla wszystkich. W rozmowie z TVN24 dyrektorka szkoła Krystyna Jakubowska stwierdziła, że zakaz ten "zawsze otwiera światełko, czy warto narzekać, czy warto dostrzec coś pozytywnego".

To trend szukania zasobów, a nie skupiania się na deficytach, który do tej pory był naczelną cechą polskiego systemu edukacji. W tym ujęciu zakaz narzekania może być krokiem ku wystąpieniu z kultury błędu.

Inną inicjatywą tego typu jest "Pozytywna uwaga". To pomysł rodzica – Anny Zapał, której dziecko uczy się SP nr 52 w Warszawie. Akcja powstała jesienią 2019 roku, a w tej chwili bierze w niej udział kilkaset szkół z całego kraju!

W skrócie chodzi o to, by dzieci chwalić i wpisywać te pochwały oficjalnie do dziennika jako uwagi. To docenianie postępów ucznia, ale i nauka dostrzegania tego, co dobre. Jeden zabieg, który zmienia podejście do nauczania, do nauki, do siebie samego, a w konsekwencji do wszystkiego wokół.

Czy "zakaz narzekania" ma szansę na ogólnokrajową karierę? Z pewnością pomysł ten ma taki potencjał, jednak tylko pod warunkiem, że nie będzie zrzucaniem na uczniów konsekwencji własnych błędów. Nie możemy zakazywać narzekania komuś, kogo jawnie krzywdzimy. Rzędami ocen, bezsensownymi pracami domowymi... i surówką z selera!