Dziecięce emocje, choć niekiedy bywają trudne do zrozumienia i zaakceptowania przez dorosłych, są ważnym elementem rozwoju. Radość, smutek czy gniew skrywają w sobie cenne informacje i zdradzają wiele o potrzebach dziecka. Dlatego tak ważne, abyśmy zaczęli dostrzegać, słuchać, a przestali się wstydzić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Emocje, nawet te trudne, nie są czymś, czego trzeba się bać. Nie są czymś, przed czym trzeba uciekać. A jeśli rodzą się w naszym dziecku, tym bardziej nie należy im umniejszać. Są ważne – zawsze i wszędzie.
Jedno słowo: emocje
Tematy dotyczące dziecięcych emocji są mi ostatnio szczególnie bliskie. Pisałam o 4 słowach, które pomagają mojemu dziecku się uspokoić i o tym, co nasza czytelniczka jak mantrę powtarza swojej córce, kiedy tą rozpiera złość.
Kilka dni temu odezwała się do mnie dawna znajoma. Długo rozmawiałyśmy, nie mogłyśmy się nagadać. I nie były to tylko babskie ploteczki, ale też dyskusja o emocjach. Usłyszałam coś, co ze mną rezonuje, coś, pod czym mogę podpisać się obiema rękami.
– Olek poszedł w tym roku do przedszkola. To było dla niego trudne przeżycie. Do tej pory zawsze byliśmy całe dnie razem: ja i on. Nigdy nie pomagała nam babcia, opiekunka ani moja siostra. Doskonale sama dawałam sobie radę, no ale do pracy też w końcu musiałam wrócić.
To przedszkole wywróciło trochę nasze życie do góry nogami, ale tak głównie pod względem emocjonalnym. Olek jeszcze chyba nie do końca wszystko rozumie, częściej się złości i wpada w histerię.
Kiedy ostatnio byliśmy na zakupach w supermarkecie, rzucił się na podłogę i zaczął walić pięściami. W ten sposób chciał na mnie wymusić kupno wielkiego opakowania chipsów. Dobrze, że mam w sobie ogromne pokłady cierpliwości, bo inaczej to nie wiem, jak to by się skończyło.
Kiedy on się tak zachowuje, ludzie się zatrzymują, patrzą, pokazują palcami. Tak, jakby sami nie mieli dzieci albo w życiu dziećmi nie byli. Byliśmy jakąś sensacją, ale ja tak naprawdę tych wszystkich gapiów miałam w nosie, bo liczyło się dla mnie tylko moje dziecko.
Wiesz, co robię w takich nerwowych sytuacjach? Mówię zdanie, które zawsze działa: "Nie jesteś z tym sam". Na początku Olek zachowuje się tak, jakby nic do niego nie docierało. Dopiero po chwili, czasami dłuższej, uspokaja się i zaczynamy rozmowę. Tłumaczę, że na mnie zawsze może liczyć, może mi o wszystkim powiedzieć. Zapewniam go, że jestem jego największą przyjaciółką – tak mniej więcej mi powiedziała. Od razu zapytałam, czy mogę opisać jej historię. Nie miała nic przeciwko.
Ile dzieci, ilu rodziców, tyle metod i sposobów. Na jednych kojąco działa cisza, inni potrzebują rozmowy, a jeszcze kolejni przytulenia. Jesteśmy różni, ale jakże każdy z nas jest wyjątkowy. Wyjątkowy, bo przepełniony całą paletą emocji. Tych czarnych, szarych i pastelowych.
A ty, jak pomagasz się swojemu dziecku uspokoić? Napisz do mnie na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl