Kto jest rodzicem niejadka, ten wie, ile stresu kosztuje żywienie dziecka tak, by zdrowo rosło i rozwijało się prawidłowo. Jako mama przedszkolaków, które były dość wybredne, mogę śmiało powiedzieć, że są sposoby na to, by kilkulatek ze smakiem zaczął jeść posiłki, na które wcześniej nie chciał spojrzeć. Co jednak w sytuacji, kiedy dziecko nie może jeść wszystkiego, co serwuje szkoła/przedszkole?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wielu rodziców niejadków walczy ze swoimi dziećmi o każdy kęs. Są też tacy, którzy muszą dostosować sposób żywienia całej rodziny do faktu, że np. dziecko ma nietolerancję pokarmową lub ze względu na jakąś inną chorobę przewlekłą nie może jeść jakichś konkretnych produktów.
Rodzice takich dzieci mają wyjątkowo trudne zadanie, jeśli chodzi o żywienie swoich pociech i ich posiłki w szkole czy przedszkolu. Nie każda placówka uwzględnia bowiem odchylenia od normy, więc czasami taki przedszkolak czy uczeń jest skazany na oddzielny catering lub lunchbox z własnym posiłkiem. O problemie ze szkolnymi obiadami w kontekście odchyleń od normy pojawiła się ciekawa dyskusja między rodzicami w portalu Threads.
Użytkowniczka o nicku mayb_ell4 opisała menu tygodniowe, jakie wisi na tablicy ogłoszeń w szkole jej dziecka. Wymienione są tam tradycyjne zupy i drugie dania: każdego dnia inna zupa oraz zestaw mięso z surówką (a w piątek bezmięsne dania). Użytkowniczka zachwalała rozpiskę, twierdząc, że potrawy są tradycyjne, proste, gotowane na miejscu przez kucharki, a równocześnie jadłospis wygląda jak menu w restauracji.
Pod jej wypowiedzią pojawił się komentarz o tym, że menu wygląda w porządku, ale dzieci każdego dnia nie mają wyboru i muszą wybierać wyłącznie posiłki mięsne. Nie każde dziecko może jeść takie dania codziennie, a niektóre też po prostu nie lubią mięsa. Są też rodziny, które rezygnują z jedzenia mięsa i są weganami lub wegetarianami z wyboru.
Niejedzenie mięsa? Fanaberia!
"Menu niby fajne, ale co z dziećmi, które nie jedzą mięsa? Nie ma żadnych opcji bezmięsnych. Sama za dzieciaka nie jadłam mięsa i obiady w szkole to był dla mnie koszmar, jadłam same ziemniaki i surówki tylko" – opowiada użytkowniczka o nicku puffin.the.brave. Niestety jej komentarz nie spotkał się ze zrozumieniem, co pokazuje, jak nawet takie błahe rzeczy jak dieta mogą wywołać nieprzyjemną dyskusję. W tej sytuacji autorka wpisu nie umiała okazać komentującym szacunku.
Na uwagę o braku bezmięsnych potraw odpowiedziała w ten sposób: "Dzieciom, które nie jedzą mięsa (akurat takich w szkole nie ma) albo mają inne fanaberie, obiady w domu gotują ich rodzice". To pokazuje, jak dużo w nas niechęci, a nawet złośliwości wobec innych. Jak wielu osobom brakuje empatii i życzliwości, bo naprawdę sporo osób poparło autorkę, mówiąc, że niejedzenie mięsa to fanaberia. Tutaj wystarczyłoby po prostu uszanować to, że ktoś decyduje się na rezygnację z mięsa w swojej diecie.
Rodzice dzieci, które nie chcą lub nie mogą jeść wszystkiego, na pewno zrozumieją moje oburzenie tym komentarzem. Warto też pamiętać, że mięso jest dość drogie. Jeśli stołówka nie ma wygórowanych cen za posiłki, to istnieje ryzyko, że nie korzysta z mięsa najwyższej jakości. W takiej sytuacji ze względów zdrowotnych i oszczędności można by w szkole wprowadzić 1-2 posiłki tygodniowo, które tego mięsa zawierać nie będą. Myślę, że zwiększenie porcji warzyw czy kaszy wszystkim wyszłoby na zdrowie…
A wy co sądzicie o takim menu w szkole/przedszkolu? Wasze dzieci codziennie jedzą w placówkach mięsne posiłki? Wyślij maila: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.