Chcesz usłyszeć najtrudniejsze wyzwanie 2020 roku? Podjął je pewien tata

Ewa Bukowiecka-Janik
Rzucanie palenia, gubienie kilogramów, treningi to postanowienia noworoczne stare jak świat. Przynajmniej raz przerabiał je każdy. W 2020 roku do sztandarowych powinniśmy dopisać jeszcze jedno. Może okazać się najtrudniejsze.
Najtrudniejsze wyzywanie noworoczne 2020: odłóż telefon i zajrzyj do niego jutro fot. Unsplash
Ankieta przeprowadzona w 2016 r. przez firmę badawczą Dscout wykazała, że ludzie dotykają swoich telefonów 2617 razy dziennie. Kolejny raport ujawnił, że sprawdzamy nasze telefony średnio raz na 12 minut. Rodzicom łatwiej dostrzec swój nałóg – dzieci odrywają uwagę od ekranu.

Jednak póki nas to irytuje, póki łatwiej nam krzyczeć na dziecko, zbyć je, póki oceniamy je jako nachalne, a nie widzimy, że jesteśmy wiecznie nieobecni, nie mamy szans, by cokolwiek zmienić na lepsze. Uświadomił to sobie pewien tata, który podjął wyzwanie noworoczne. Znacznie trudniejsze niż nowa dieta, czy postanowienie o codziennym treningu.


Postanowił, że codziennie po pracy odłoży telefon i zajrzy do niego dopiero następnego dnia rano. Jak pisze, robi to dla swoich dzieci. Proste, ale czy wykonalne?

"Od czasu, kiedy zrezygnowałem z telefonu z klawiaturą na rzecz iPhone'a, do dziś minęło kilka lat. Niemal od razu telefon stał się moim nieodłączonym towarzyszem. Niekończące się rozmowy na Twitterze, nieprzerwany strumień wpisów na Instagramie, nieustanne sprawdzanie wyników sportowych – mój mózg zawsze każe mi podnieść komórkę i scrollować. Jeśli telefon jest gdzieś blisko mnie, wkrótce trafi w moje ręce" - pisze w "Today's Parent" Bryan Borzykowski.

"Wiedziałem, że korzystanie z telefonu staje się problemem, gdy nie mogłem skupić się na kładzeniu dzieci do łóżka bez trzymania urządzenia w ręce. Kiedyś mogłem po prostu leżeć obok moich dzieci, śpiewać im kołysankę i czekać, aż zasną. Teraz mamroczę melodię podczas przewijania postów na Twitterze, zastanawiając się, dlaczego w ogóle patrzę na coś, co tak naprawdę mnie nie obchodzi w aplikacji, której nawet nie lubię" - zwierzył się tata.

Dzieci na straży nałogu
Dzieci są szczere i potrafią po imieniu nazwać to, co widzą. Czasem znacznie trafniej niż dorośli. 6-letnia córka Bryan'a pytała go z nutą irytacji w głosie: "Znowu patrzysz w telefon. Kiedy go odłożysz?".

Tata czuł się winny, jednak potrafił znaleźć usprawiedliwienie: "Gdybym nie zajrzał w telefon, zasnąłbym razem z córką i cały mój wieczór byłby zmarnowany" - tłumaczył sobie.

Przyszedł jednak moment, w którym dzieci Bryana dostały własne iPody, a z nimi musiały pojawić się zasady korzystania z urządzeń mobilnych. Rodzice wyznaczyli godzinę dziennie. Bryan doskonale wiedział, że aby zasady były możliwe do wyegzekwowania, sam musiał się do nich zastosować. W końcu dzieci robią nie to, co rodzice mówią, lecz to, co rodzice robią...

Bryan przyznaje, że łatwo było mu dojść do takiego wniosku, lecz nie wiedział jak trudne będzie trzymanie się postanowień. "Media społecznościowe uzależniają jak narkotyki. Pobudzają produkcję dopaminy. Nie wiedziałem, co mnie czeka pod odstawieniu".

Wpadki
Swoje postanowienie podjął w Nowy Rok 2019, a złamał je zaledwie 3 dni później, gdy po świętach na skrzynkę mailową zaczęły spływać nowe i zaległe sprawy. "Zacząłem odpisywać na wiadomości, jednak gdy telefon był już w mojej ręce, nie oparłem się sprawdzenia innych aplikacji" - wyjaśnia Bryan.

Wielokrotnie próbował odinstalować aplikacje typu Instagram czy Twitter. Wszystko na nic – po kilku dniach instalował je ponownie.

"Patrzę w ekran po obiedzie, gdy powinien przypilnować, by dzieci usiadły do lekcji. Nie jest wyjątkiem sytuacja, w której ktoś woła mnie po kilka razy. Pierwszych trzech zazwyczaj nie słyszę. Wciąż mam telefon przy sobie, gdy idę spać" - wyznaje Bryan.

Jego złe nawyki powoli zaczynają wpływać na jego córki. Dziewczyny starają się przestrzegać zasady "godzina dziennie", jednak z biegiem czasu coraz częściej próbują negocjować.

Więźniowie telefonów
Okazało się, że Bryan potrzebuje drastyczniejszych metod, by uwolnić się od nałogu scrollowania – zostawia telefon w domu, gdy tylko może, a w domu nie dokłada go, lecz chowa najgłębiej, jak się da. "Za każdym razem, gdy mam w dłoni telefon, muszę sobie przypomnieć, że nic się nie stanie, jeśli nie sprawdzę powiadomień".

To sposoby, które działają na krótką metę. W końcu telefon dzwoni bez ostrzeżenia. Mężczyzna do tej pory nie zdobył się na odinstalowanie najbardziej uzależniających aplikacji. Teraz pracuje nad tym, by przestać korzystać z telefonu w nocy, przed snem i zaraz po przebudzeniu.

"Zastanawiam się nad kupieniem zwykłego prostego telefonu komórkowego, który dzwoni i wysyła SMS-y. Albo sejfu, w którym będę trzymał smartfona po powrocie z pracy. Tylko żona miałaby klucz. Nie wiem, co zrobię, ale muszę się uwolnić, bo zarażam moje dzieci".
Źródło: Today's Parent