Lewe zaświadczenie z pracy potrzebne do świetlicy? Tak może skończyć się apartheid wobec dzieci

Katarzyna Chudzik
Szkoły nie są z gumy, a dzieci nie zmieszczą się – niczym koty – w pudełku. Nikogo nie powinno dziwić, że dla niektórych dzieci brakuje miejsc w świetlicach. – U mojej córki w szkole żądają od rodziców dokumentów potwierdzających, że pracujemy. Chcą też informacji, w jakich godzinach! – skarży się mama 11-letniej Oli. Tymczasem ograniczenia przy przyjmowaniu dzieci do świetlicy są przecież naruszeniem ustawy o systemie oświaty.
Szkoły chwytają się różnych sposobów, żeby wyłonić dzieci, które trafią do świetlicy Agencja Gazeta
Świetlicowe zasady
Na zajęciach świetlicowych w szkole podstawowej pod opieką jednego nauczyciela może pozostawać nie więcej niż 25 uczniów, ale nie to jest głównym problemem – zatrudnienie drugiego nauczyciela jest prostsze, niż zapewnienie dzieciom odpowiednich (czy nawet "jakichkolwiek") warunków lokalowych.

To problem, którego źródłem nie jest dyrekcja placówki. Nie zmienia to faktu, że szkoła faworyzuje jednych uczniów i dyskryminuje drugich, nielegalnie żądając od rodziców podania miejsca zatrudnienia, zajmowanego stanowiska, zarobków, czy godzin pracy i na tej podstawie decydując o przyjęciu ucznia na świetlicę.
ZPO nr 7 w Mławie
Zrozumiałym jest, że z tym problemem szkoła musi sobie poradzić, radzi więc sobie jak może – np. tak jak w szkole podstawowej w Łęcznej, gdzie w procesie rekrutacji do świetlicy obowiązuje punktacja opierająca się na pracy rodziców.


Tymczasem przepisy, na podstawie których działają placówki oświatowe, nie dają podstawy do pozyskiwania takich informacji, zwłaszcza że byłyby one zbędne dla realizacji celu, jakim jest zapisanie dziecka do świetlicy szkolnej. Wymaganie danych o zatrudnieniu jest niezgodne z prawem.
Szkoła Podstawowa w Łęcznej
Prawo oświatowe stanowi, że szkoła ma obowiązek przyjąć do świetlicy wszystkich tych, którzy pozostają w szkole dłużej ze względu na czas pracy rodziców czy organizację dojazdu do szkoły, albo mają między lekcjami okienka, które przestały już być domeną zajęć na uczelni. Rzadko bo rzadko, ale zdarza się, że dzieci mają aż 3 godziny przerwy między lekcjami.

Jak doprowadzić do zmiany?
W tej sytuacji szkoły nie powinny być pozostawione same sobie. Zadaniem rządzących jest albo zmiana przepisów oświatowych (na gorsze), albo – co jest rozwiązaniem znacznie skuteczniejszym – znalezienie sposobu na pomieszczenie w świetlicy wszystkich, którzy tego potrzebują. Jednym słowem osoby odpowiedzialne za edukację powinny zrobić to, co niewątpliwie jest potrzebne również w trakcie nagłej ewakuacji, która – jak widać na tym filmie – byłaby dziś mocno utrudniona. Czyli zapewnić szkole lokale.

Bo w przeciwnym razie walka o świetlicę zacznie przypominać tę, która czasem niechlubnie odbywa się między rozwiedzionymi rodzicami o 500 plus. Lewe zaświadczenie z pracy? Proszę bardzo, 100 złotych.