W sprawie agresywnego 11-latka interweniował kurator. Czy dziecko z orzeczeniem powinno chodzić do klasy integracyjnej?

Katarzyna Chudzik
Zdarza się, że kilku(nasto)latek ma większe potrzeby niż jego rówieśnicy – na przykład wtedy, kiedy ma orzeczenie o niepełnosprawności. Dyskusja o tym, czy takie dziecko powinno uczęszczać do klasy integracyjnej, czy chodzić do zwykłej podstawówki, trwa w najlepsze. Nie brakuje też takich, którzy twierdzą, że dziecko z orzeczeniem może mieć wyłącznie indywidualny tryb nauczania.
Niektóre dzieci z powodu agresywnego kolegi musiały trafić na terapię 123rf.com
Intuicyjnie wiemy, że im większy kontakt ma niepełnosprawne dziecko ze zdrowymi rówieśnikami, tym lepiej. Dzieci zdrowe uczą się empatii i współdziałania, chore – lepiej funkcjonują w społeczeństwie niż gdyby miały być zamykane w swoistych gettach.

"Atakuje nożyczkami, rzuca się z pięściami"
Nie zawsze jest to jednak takie proste. Nie dalej jak w październiku do szkoły podstawowej w Węgrowcu przyjechała karetka – nauczyciele nie mogli sobie poradzić z agresywną 9-latką w napadzie szału. Dziewczynka od dłuższego czasu biła kolegów i odgrażała się, że "przyniesie nóż i wszystkich pozabija".


Wówczas do dyrekcji, burmistrza miasta oraz kuratorium oświaty wystosowano pismo, w którym rodzice napisali, iż "przebywanie w sali z osobą, która grozi śmiercią koleżankom i kolegom, rzuca różnymi przedmiotami, w tym krzesłami, atakuje nożyczkami, używa wulgaryzmów, rzuca się z pięściami na innych, w tym na nauczycieli, nie jest sytuacją mieszczącą się w ramach zachowań akceptowanych społecznie i działa destruktywnie na innych uczniów."

Ani dyrektor ani burmistrz nie chcieli tej sprawy komentować.

"Mówił, że zabije nożem"
Inne podejście zaprezentowały władze Dzierżoniowa, gdzie 11-letni chłopiec z orzeczeniem groził swoim kolegom śmiercią, bił, wyzywał, pluł i obmacywał. Jak podaje portal Doba.pl, kilka dni temu zastraszeni uczniowie napisali do Dolnośląskiego Kuratora Oświaty listy, w którym opisywały, dlaczego nie wyobrażają sobie uczyć się z tym chłopcem.

Napisane przez nich słowa wybrzmiały mocno.
"Na lekcji gasi światło i mówi do chłopaków – wy k… jeb…, wbiję wam nóż w plecy, szmaty piep… Mówił, że zabije nożem i podpali szkołę. Wystawia środkowy palec".
"Nie chcę, żeby był w naszej klasie, bo mówił do mnie cześć debilu, cześć frajerze, zabiję cię pistoletem."
"Boję się M. Wiele razy widziałam, jak dotykał moje koleżanki po piersiach, a kiedy siedziały w grupie, wkładał im ręce między nogi. Dużo razy wykrzykiwał, że przyniesie nóż z domu i wszystkich pozabija. Ciągle przeklina, w klasie wszyscy się go boją, bo nikogo nie słucha i nigdy nie wiadomo, co się stanie".

"Próbowaliśmy dogadać się z rodzicami chłopca"
Taką sytuację można rozwiązać na rozmaite sposoby. Jednym z nich jest zorganizowanie choremu dziecku szkolnego asystenta dzieci niepełnosprawnych. To nauczyciel wspomagający, który miałby pod opieką wyłącznie jedno dziecko, nad którym zdecydowanie łatwiej byłoby wówczas zapanować.

W sytuacji 11-latka z Dzierżoniowa nie wchodziło to jednak w grę – rodzice przyznali, że ich dzieci przeżyły traumę. Pojawiły się u nich zaburzenia na tle nerwowym: tiki, chroniczne bóle brzucha, kłopoty ze snem i moczenie nocne. W kilku przypadkach konieczna była terapia lub specjalistyczne leczenie. Podkreślali też, że inne dzieci z orzeczeniem (m.in. z zespołem Aspergera czy zespołem Downa) próbują odtwarzać zachowania kolegi.

Dlatego Dolnośląski Kurator Oświaty zdecydował, że wspólna nauka z 11-latkiem nie wchodzi w grę. Sądzicie, że to słuszna decyzja?
Źródło: Doba.pl