Dzisiejsi rodzice mają ogrom możliwości, dzięki którym mogą wspierać rozwój dziecka oraz jego samodzielność. Kiedy byłam dzieckiem w latach 90. i latach 2000., nikt nie miał telefonów komórkowych, internetu i rozwiązań technologicznych ułatwiających codzienność. Dziś każdy 7-latek, który zaczyna samodzielnie chodzić do szkoły, powinien mieć takie urządzenie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kiedyś rodzice pozwalali dzieciom biegać po osiedlu, a te bawiły się w podchody, wojny na patyki czy lepiły w piaskownicy babki. Oczywiście każdy opiekun pewnie miał obawy, czy i w jakim wieku wypuszczać dziecko samo na świeże powietrze, by mogło spędzić czas z rówieśnikami. Jednak grupy 6- czy 7-letnich dzieci chodzących bez opieki dorosłych nikogo nie dziwiły.
Dziś rodzice są dużo bardziej ostrożni, mają też większą świadomość wszelkich zagrożeń, które mogą spotkać ich pociechę. Większość dzieci, które zaczynają szkołę i same do niej docierają, zostaje przez rodziców wyposażona w telefon komórkowy albo smartwatcha. To wygodna opcja, bo dzięki tym urządzeniom można się z dzieckiem skontaktować, ale również sprawdzić, gdzie dokładnie jest. Wystarczy tylko włączyć w smartfonie lub smartwatchu aplikację lokalizacji.
Niektórzy są jednak zdania, że takie urządzenia w rękach 7-letnich dzieci są złym pomysłem. Część z nich być może zmieni zdanie, gdy okaże się, że technologie ułatwiające życie mogą uspokoić stres spowodowany nagłą nieobecnością dziecka. O jednej z takich sytuacji ostatnio w portalu Threads napisała użytkowniczka o nicku veronika_xtl.
"Zagadałam się z koleżanką"
"Historia o zaginięciu dziecka sprzed jakichś dwóch miesięcy. Zawsze wracam z pracy między 15:00 a 15:05. Zocha jest w domu jakieś 10 minut później, bo autobus przyjeżdża, a ona ma tylko 3 minuty drogi z przystanku" – opisuje kobieta. W dalszej części opowiada o kolejnych minutach, podczas których córka nadal nie wracała ze szkoły.
Dalej czytamy: "[...] Dzwonię po rodzicach dzieci z tej samej miejscowości, bo oni też wysyłają swoje pociechy ostatnim autobusem. Każdy mówi, że jego dziecko już w domu.15:40 – Nic. Dzwonię do szkoły. Tam oczywiście nikt nie odbiera, bo sekretariat do 15:30 [...] 16:10 – Nagle podjeżdża jakiś autobus, którego NIGDY w życiu nie widziałam u Nas o tej godzinie... Chyba Zocha sobie załatwiła podwózkę, bo wysiada z niego jakby nigdy nic. I mówi do mnie: 'Zagadałam się z koleżanką i spóźniłam się na autobus'. A ja przez ostatnią godzinę prawie umarłam" – przyznaje na koniec wpisu mama dziewczynki.
Następnie dodaje, że jej córka ma 7 lat, chodzi do 1 klasy szkoły podstawowej i dotychczas nie posiadała telefonu czy smartwatcha. Każdy rodzic, który czyta tę historię, umie sobie wyobrazić emocje, które towarzyszyły tej matce. Taki stres, który kończy się powrotem dziecka i ogromną ulgą, nie jest wart zapierania się w nieskończoność, że nie damy dziecku telefonu.
Daj i naucz mądrze korzystać
Jasne, my się wychowaliśmy bez smartfonów i ciągłej kontroli rodziców, ale też czasy były inne i nikt nie miał aż takiej świadomości tego, co dziecku może się stać. Niewiedza uratowała naszych rodziców od ogromnych nerwów, które my sami przeżywamy. Dziś są technologie, które pomagają tego uniknąć i nie warto w takich chwilach demonizować posiadania przez dziecko urządzenia cyfrowego.
Nie musi to być zaawansowany sprzęt, na którym jest możliwość np. grania czy oglądania filmów na YouTube, bo od tego faktycznie kilkulatek może się uzależnić, jeśli będzie miał nieograniczony dostęp do sieci. Warto od początku uczyć mądrego korzystania z urządzenia. Jeśli będzie to urządzenie wyłącznie do kontaktu z rodzicem/opiekunem, ten ostatni będzie o wiele spokojniejszy, gdy wydarzy się coś niespodziewanego. Wtedy bowiem dziecko bez większego problemu będzie mogło dać znać, że się spóźni.
Wielu rodziców uważa, że to podstawowy sprzęt, jeśli chcemy uczyć dziecko samodzielności, a równocześnie nie umierać ze strachu za każdym razem, gdy kilkulatek wyjdzie gdzieś z domu sam. Równie dobrze dziewczynka z wpisu na Threads mogła utknąć w miejscowości, w której jest szkoła, bo okazałoby się, że zepsuł się autobus, którym miała wrócić do domu.
Mogło też zdarzyć się milion innych sytuacji. Po tym wydarzeniu mama dziecka zapewne więcej nie zastanawiała się nad kupnem urządzenia dla dziecka, tylko po prostu to zrobiła.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Dziecko, które samo chodzi (lub podróżuje) do szkoły powinno zawsze mieć ze sobą smartfona lub smartwatcha? Czekam na maile: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.