Nie znają smaku rosołku babci. Ania udowadnia, że weganizm to nie dręczenie dzieci sałatą

Hanna Szczesiak
Nie jedzą mlecznych kanapek i parówek, nie znają smaku babcinego rosołku, popularnych jogurtów dla dzieci czy kanapki z żółtym serem i keczupem. Choć niektórzy myślą o nich "dzieci dręczone sałatą", Ania Sudoł, mama dwuletniej Basi, udowadnia, że wegańskie dziecko może być zdrowe i najedzone. A przy tym bardzo szczęśliwe.
Jak wychować wegańskie dziecko? Anna Sudoł o weganizmie u dziecka. fot. Stefan Ronisz
Anna Sudoł pokazuje, jak wychować wegańskie dziecko
Ania wita nas z uśmiechem na ustach. Tuż obok niej stoi Basia i przygląda się nam z zaciekawieniem. Gdy wchodzimy do kuchni, na blacie czekają już na nas placuszki z mąki kasztanowej, masło orzechowe z nerkowców, świeże owoce. Ania podsuwa nam talerze pod nos i zachęca, żebyśmy spróbowali. Jedną ręką przytula nieco onieśmieloną Basię, drugą nalewa nam herbaty. Nie zdążyliśmy jeszcze nałożyć placków na talerze, a Ania już proponuje, że upiecze chlebek bananowy.

Na moje pytanie, skąd pomysł, by jeść roślinnie i wychowywać wegańskie dziecko, Ania szczerze odpowiada, że kiedyś sama myślała, że weganie to dziwacy, choć mięsa nie je od kilkunastu lat. Dziś ona i jej 2,5-letnia córka są na diecie wegańskiej, co oznacza, że nie spożywają żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego – nie jedzą mięsa (tak, drób i ryby to też mięso) i jaj, nie piją mleka i nie jedzą jego przetworów, nie jedzą również miodu.
Decyzję o przejściu na weganizm Ania podjęła podczas karmienia piersią. Jeszcze będąc w ciąży, z powodu braku apetytu, ograniczyła jedzenie nabiału, jednak dopiero po porodzie poczuła, że to dobry moment, by pójść o krok dalej. – Pomyślałam, że nie chciałabym być taką krową mleczną – opowiada Ania.


– Nie da się sobie wyobrazić, jak to jest karmić piersią, dopóki się tego nie robi. Fizycznie to jest ciężka praca. To jest bolesne i wcale nie jest takie różowe, jak się wydaje. Nie pijemy mleka krowy, bo to mleko dla cielaka. Moje mleko jest dla Basi i nie wyobrażam sobie, żeby było dla kogoś innego – dodaje.

Wtedy właśnie, gdy Basia miała kilka miesięcy, Ania i jej partner, Łukasz, zdecydowali, że ich córka będzie na diecie wegańskiej. Dziadkowie Basi i inni członkowie rodziny musieli to zaakceptować. W końcu dieta zaakceptowana przez Światową Organizację Zdrowia nie może być "zła", a Ania regularnie robi badania, zarówno sobie, jak i Basi.

A co z jajkami? – Cały ten przemysł związany z jajkami jest okrutny, ale przede wszystkim chodzi o skalę. Co innego, jak ktoś ma kilka kur u siebie na podwórku. Wtedy ich tak nie krzywdzi. Kiedy pojawia się większa skala, przemysł, handel, kiedy ludzie mogą zarobić, wtedy posuwają się do okrucieństwa – przyznaje.
"To co ona właściwie je?!", czyli dieta wegańskiego dwulatka
Chociaż produkty roślinne – "mleka" migdałowe czy kokosowe, pasztety sojowe, "wędlinę" na bazie białka pszennego, a nawet wegańskie lody – można już dostać niemal w każdym supermarkecie, nawet w popularnych dyskontach i małych, osiedlowych sklepikach, dieta wegańska wciąż wzbudza kontrowersje. Jak to tak – nie jeść mięsa, nabiału, jaj, miodu? Żeby tego było mało, "narzucać" swoją dietę dziecku? To co ono je – trawę i kamienie? Bynajmniej.

Ania robi wszystko, żeby odczarować obraz roślinożercy żyjącego dzięki ziemniakom i surówce oraz zmienić postrzeganie wegan, tych dorosłych i tych kilkuletnich.

Na swoim kanale na YouTubie Ania zdradza tajniki kuchni roślinnej i pokazuje, jak wygląda życie z wegańskim 2-latkiem. Wystarczy zobaczyć jeden z jej filmów i przeczytać kilka komentarzy, by wiedzieć, jak ciepłą jest osobą i jaki wpływ wywiera na młodych rodziców. Widok Basi zjadającej się warzywami, tofu czy kaszą inspiruje nawet mięsożerców. Udowadnia też, że dzieci nie muszą być niejadkami. Trzeba im tylko na to pozwolić.

Basia ma dwa i pół roku i rozwija się doskonale. Jest żywym dowodem na to, że parówek z keczupem, słodkiego napoju czy jajka niespodzianki nie potrzebuje ani do szczęścia, ani tym bardziej dla zdrowia.
Słodkie owsianki ze świeżymi owocami i syropem daktylowym, warzywne burgery, jagodzianki, orkiszowe naleśniki w amerykańskim stylu, placuszki z cukinii, zapiekanki, pełnoziarniste makarony z aromatycznymi sosami – to tylko kilka z potraw, które goszczą na stole Ani. Choć Basia – jak każdy z nas – ma swoje ulubione smaki, nie krzywi się na widok surowych warzyw (wręcz przeciwnie!), a sezonowe owoce są jej ulubionymi przekąskami w ciągu dnia.

"Dziecko musi mieć wybór" – i ma!
Pełnoletni weganie (a nawet wegetarianie) nierzadko wzbudzają sensację. "Skąd czerpiesz białko", "nie będziesz mieć siły", "człowiek jest mięsożerny", "ja bym tak nie mógł/nie mogła" – to tylko kilka tekstów (i mitów), z którymi mierzą się weganie. Rodzice wegańskich dzieci słyszą coś jeszcze – zarzuca się im, że "katują" dzieci, bo narzucają im własną dietę, a przecież dziecko musi spróbować wszystkiego. "Jak będzie duże, to samo zdecyduje" – można usłyszeć.

Na moje pytanie o pozostawianie dziecku wyboru Ania odpowiada, że każdy rodzic narzuca dziecku dietę. W końcu nieważne, czy je się mięso i nabiał, czy nie – w większości przypadków dziecko je tak, jak jego rodzic. To rodzice kształtują u dzieci nawyki żywieniowe – zarówno te dobre, jak i te złe.

– Z odżywianiem jest trochę jak z religią. My daliśmy Basi wybór i będzie mogła w przyszłości wybrać religię dla siebie. Tak samo dajemy jej wybór, czy będzie chciała jeść mięso, czy nie – wyjaśnia Ania. Podkreśla jednak, że nie wierzy, by dziecko świadome tego, jak wygląda produkcja mięsa, nabiału czy jaj, chciało je dobrowolnie zjeść.

Zaznacza również, że jeśli ktoś planuje przejście na dietę roślinną, powinien skonsultować się z dietetykiem, który pomoże w opracowaniu zbilansowanej diety. Tym bardziej, jeśli jest rodzicem zmieniającym nawyki żywieniowe całej rodziny, w tym dziecka. W przypadku wegan, a w szczególności wegańskich dzieci, suplementacja witaminy B12 czy witaminy D jest niezwykle ważna.
Ania i Łukasz wychowują wegańskie dziecko i udowadniają, że dobrze zbilansowana dieta roślinna pozwala zachować zdrowie i jednocześnie czerpać przyjemność z jedzenia. Wbrew obiegowej opinii – dieta roślinna jest tak samo "normalna" jak dieta zawierająca produkty odzwierzęce. Prawidłowo skomponowana może być znacznie zdrowsza od diety opartej na mięsie, nabiale i jajkach.

Mimo to Ania nie walczy z mięsożercami i nie próbuje ich przekonać, że weganizm to jedyny słuszny sposób odżywiania. Oczekuje tego samego – nie ataku, bo nie daje dziecku serków czy szyneczki, ale zrozumienia.

Wystarczy zobaczyć kilka filmów dokumentalnych ("Forks Over Knives", "Food Choices", "Cowspiracy", "Earthlings" – niektóre są dostępne na Netfliksie), zapoznać się z książkami Michaela Gregera ("Jak nie umrzeć przedwcześnie") czy Colina T. Campbella ("Nowoczesne zasady odżywiania") lub zwyczajnie, porozmawiać z kimś, kto jest na diecie roślinnej, by przekonać się, że weganizm daleki jest od "dręczenia" kogokolwiek.

Kilka miesięcy temu Ania i Łukasz sprzedali dom, wkrótce wybierają się w podróż po Azji – bez biletu powrotnego. Jednak to już zupełnie inna historia.