
Szymon Hołownia chce zakazu smartfonów w podstawówkach
Jak informuje portal glos24.pl, Szymon Hołownia, marszałek Sejmu i lider Polski 2050, zorganizował ostatnio konferencję prasową, w trakcie której ogłosił jedną z kluczowych propozycji swojego programu prezydenckiego – zakaz używania smartfonów przez dzieci w szkołach podstawowych.
Polityk nie owijał w bawełnę i powiedział z dużym przekonaniem, że jest wielkim przeciwnikiem smartfonów w szkołach.
"Mówię bardzo jasno i stanowczo, że będę działał, będę robił wszystko, jeżeli zostanę prezydentem, żeby wprowadzić ban na smartfony w podstawówkach.To się musi wreszcie stać. Smartfony powinny być dostępne dla dzieci, dopiero kiedy skończą swoje szkolne zajęcia, jeżeli oczywiście jest taka wola rodziców" – powiedział Hołownia.
Nie da się ukryć, że dzisiejsza szkoła nie radzi sobie z technologicznym rozproszeniem uczniów – zamiast skupić się na nauce, dzieci przesiadują w mediach społecznościowych, a nauczyciele nie mają realnych narzędzi, żeby temu przeciwdziałać. Dlatego potrzebne są jasne i ogólnokrajowe zasady. Hołownia nie sprecyzował jednak, jak dokładnie wyobraża sobie wprowadzenie zakazu.
Nowacka odpowiada Hołowni. Chłodno i z wyraźną ironią
Na reakcję Ministerstwa Edukacji długo nie trzeba było czekać. Głos w tej sprawie zabrała Barbara Nowacka – szefowa resortu edukacji. W krótkim wpisie na platformie X (dawniej Twitter) Nowacka dała jasno do zrozumienia, że nie jest fanką centralnych zakazów:
"Ograniczenie użytkowania smartfonów wprowadzają szkoły wraz z rodzicami i uczniami. Demokracja i współdecydowanie. Autonomia nauczycieli i poszanowanie praw rodziców do kontaktu z dzieckiem. Są liczne dobre praktyki w polskich szkołach. Taki model działa" – napisała Nowacka na X.
Minister edukacji wspomniała nieco uszczypliwie na X, że w podległym jej resorcie pracują dwie panie wiceminister z Polski 2050 i jak dotąd, żadna z nich nie zgłaszała postulatu wprowadzenia zakazu korzystania ze smartfonów.
Starcie dwóch wizji: centralny zakaz kontra lokalna autonomia
W sporze między Hołownią a Nowacką zderzają się dwie koncepcje zarządzania szkołą. Hołownia chciałby jasnych i jednakowych reguł dla wszystkich placówek w kraju – bez wyjątków i szarej strefy. Nowacka natomiast stawia na dialog i elastyczność, dając decyzyjność nauczycielom i rodzicom.
I choć może się wydawać, że obie strony mają rację, to trudno nie zauważyć politycznego podtekstu tego sporu. Hołownia ewidentnie buduje swój wizerunek jako polityka "porządkującego chaos", a Nowacka broni swojego terytorium – systemu, który już teraz podlega jej resortowi. Sytuacja pokazuje, jak bardzo temat edukacji jest dziś polem walki politycznej, a nie wspólnego planowania zmian.
Nie da się ukryć, że dzieci coraz częściej są uzależnione od telefonów. Rodzice, nauczyciele, psychologowie – wszyscy biją na alarm. Uczniowie mają problem z koncentracją, relacjami społecznymi i emocjami. Z badań Ministerstwa Rodziny z 2020 roku wynika, że aż 80% rodziców dzieci w wieku 7–14 lat dostrzega zagrożenie związane z nadmiernym używaniem smartfonów. To potężny sygnał ostrzegawczy. Problem więc jest prawdziwy – pytanie brzmi: czy taki centralny nakaz faktycznie by pomógł, czy tylko wywołałby kolejne zamieszanie?
Źródło: X.com, gov.pl, glos24.pl