
Rewolucja Nowackiej. Wreszcie coś się ruszyło?
Kiedy przeczytałam, że Barbara Nowacka planuje "fińską szkołę" w Polsce, pomyślałam sobie: no ciekawe, ile w tym PR-u, a ile realnych zmian. Ale jak zaczęłam słuchać, co mówiła w Radiu ZET, to przyznam – zapaliła się we mnie iskra nadziei. Bo jeśli to się naprawdę uda, to szkoły mogą w końcu przestać być miejscem, gdzie tylko "odbębnia się lekcje", a zaczną być przestrzenią do życia, do rozwoju, do… bycia młodym człowiekiem.
Minister edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała jakiś czas temu wprowadzenie dwóch nowych przedmiotów: edukacji obywatelskiej i edukacji zdrowotnej. Edukacja obywatelska ma zastąpić kontrowersyjny HiT. To ma być przedmiot, który naprawdę uczy, jak funkcjonuje świat, państwo, społeczeństwo – a nie tylko podaje narrację jednej opcji politycznej. A edukacja zdrowotna? Brzmi jak coś, czego brakowało nam od lat – zamiast suchych pogadanek o tym, że "trzeba się ruszać" i "jeść warzywa", może w końcu ktoś nauczy dzieciaki, jak dbać o siebie psychicznie i fizycznie.
Więcej zajęć na świeżym powietrzu. Skandynawia w Polsce?
W Radiu ZET Nowacka mówiła też o zmianach w WF-ie. Chce, żeby nie tylko WF, ale też inne zajęcia były prowadzone częściej na dworze, niezależnie od pory roku. Jeżeli chodzi o WF, to nie tylko ma to być bieganie w kółko, ale różnorodność sportów, ruch, który sprawia przyjemność.
– Edukacja zdrowotna – nieobowiązkowa, edukacja obywatelska – świetnie przygotowany przedmiot – oraz zmienione podstawy programowe z WF, żeby nie dublowały się treści z edukacji zdrowotnej i żeby młodzież chciała się ruszać – powiedziała na antenie Radia ZET.
Nowacka wspomniała Skandynawię, dzieci bawiące się na śniegu i fiński model szkoły.
– Pamiętacie, jak za dzieciaka wychodziliśmy bawić się w śniegu? Wszyscy mówią: spójrzcie na Skandynawię, fiński model szkoły, Estonia – jak wspaniale! Tam dzieci regularnie wychodzą na zewnątrz – dodała Nowacka.
Co ciekawe, nauczyciele mają konsultować działania z rodzicami – i to akurat brzmi rozsądnie. Choć pewnie będzie sporo zamieszania i sprzeciwu, bo wiadomo – zawsze znajdzie się ktoś, komu "za zimno", "za mokro", "za niebezpiecznie". Ale Nowacka nie zostawia złudzeń: "im więcej wyjść na zewnątrz, tym lepiej" – i ja jej przyklaskuję.
Oczywiście, sam pomysł to jedno, a wdrożenie to zupełnie inna bajka. Czy będzie kadra, która udźwignie te zmiany? Czy będzie kasa, żeby zorganizować zajęcia na świeżym powietrzu, szkolenia, nowe podręczniki? Czy w 2025 faktycznie ruszą nowe przedmioty?
Mimo wszystko – kibicuję tej rewolucji. Bo szkoła potrzebuje powiewu świeżości. Potrzebuje oddechu. Potrzebuje myślenia o uczniu jak o człowieku, nie tylko jak o "uczącym się numerze z dziennika". Jeśli Nowackiej się to uda, to będzie to naprawdę rewolucja przez wielkie R.
Źródło: Radio ZET