Szymon Hołownia w ramach kampanii prezydenckiej przedstawił polskim wyborcom swoją wizję edukacji. Wizję, która wzbudziła wiele emocji, bo jej autorzy utarli nosa Ministerstwu Edukacji Narodowej i nie tyle wytknęli błędy systemu, co podali na tacy rozwiązania. Niektórzy kręcą nosem, inni nie dowierzają, ale co najważniejsze, wielu odzyskało nadzieję.
O polskim systemie edukacji można powiedzieć wiele złego. Że podcina dzieciom skrzydła, że zniechęca do nauki, że nie uczy ich tego, co najważniejsze. Oczywiście, wiele zależy od nauczyciela i od samego dziecka, bo nie każdy przecież kończy szkoły ze zrujnowaną psychiką i bez motywacji do dalszej nauki.
Jednak zjawiskiem staje się fakt, że szkoła dzieci niszczy, a rodzice zwyczajnie boją się posyłać je do szkoły. Rodzice czują, że muszą mentalnie przygotować się, jak na wojnę. Wojnę o dobro własnego dziecka. To najgorsze, co można zrobić – uczynić ze szkoły wroga społeczeństwa. Jednak zdaje się, że pojawił się ktoś, kto dostrzega tę porażkę systemu i naprawdę wie, co zrobić, by szkoła została naszym i dzieci sprzymierzeńcem.
Wizję Hołowni niektórzy nazywają w dyskusjach idylliczną, piękną, lecz niemożliwą do realizacji. "Bo przecież prezydent nie ma takiej mocy", "bo to tylko idee bez rozwiązania".
Na powyższe opinie Szymon odpowiada w pierwszym akapicie swojego postulatu o edukacji, który w całości można przeczytać tutaj.
"Zdaję sobie sprawę, że prezydent nie ma decydującego wpływu na kształt tego systemu [edukacji - przyp. red.] (...) Problem edukacji będzie dla mnie istotny w ramach rozmów prowadzonych z rządem w ramach Rady Gabinetowej. Oprócz tego będę występował z gotowymi propozycjami zmian w tym zakresie w ramach prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej lub jako współtwórca inicjatyw obywatelskich” - czytamy na stronie Hołowni.
Sceptyczne podejście ludzi do zapowiadanych zmian to najpewniej skutek niezliczonej ilości przegranych bitew z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Fakt, że wszelkie petycje, jak choćby petycja Marcina Stiburskiego wnosząca o likwidację czerwonego paska jako "dodatku premiującego" w rekrutacji do szkoły średniej, odbijają się od ściany.
Każdy rozsądny, prouczniowski, proedukacyjny argument do tej pory był ignorowany. Dlaczego mielibyśmy wierzyć, że wspaniała wizja Szymona ma szansę realizacji? Skąd na to nadzieje?
Bo ta wizja została stworzona nie tylko przez Hołownię, ale przez ludzi, którzy już edukację zmieniają i na szczęście, wcale nie zostają w cieniu.
To również Jan Modrzyński, maturzysta z Gdańska, który od lat edukuje, jak poprawić jakość debat, prezes klubu Dictorium, zwycięzca Edu2Day, jeden z bohaterów książki Justyny Sucheckiej "Young Power", Marta Młyńska, nauczycielka, trenerka, konsultantka ds. nauczania kreatywnego oraz wspomagania nauczycieli języków obcych w Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli w Słupsku oraz Mateusz Mielczarek, pełnomocnik Szymona Hołowni ds. młodych, student uniwersytetu w Utrechcie, były doradca rzecznika praw dziecka Marka Michalaka.
Ponadto program zmian w edukacji Hołowni konsultowany był z wieloma ekspertami m.in. z "Protestu z Wykrzyknikiem" i "Ja Nauczyciel". Wśród nich byli m.in. Bartosz Chyś, szef Centrum Szkoleń Edukacyjnych Digitalni i Kreatywni, Adam Jurkiewicz, "haker edukacji" należący do nieformalnej grupy "Superbelfrzy" oraz Marcin Perfuński, ekspert od edukacji domowej.
Ryba psuje się od głowy
Co konkretnie chce zrobić Hołownia, co wzbudziło tyle emocji? Mówiąc wprost, wyleczyć chory system. "Polską szkołę trawi nowotwór lęku, który nas zjada. Rodzice boją się o dzieci, dzieci boją się ocen, nauczyciele – kontroli z góry, dyrektorzy – kontroli kuratoriów” - mówił Staroń w wywiadzie dla "Wyborczej". I to samo ma na myśli Hołownia.
Jak to zrobić? W myśl zasady "ryba psuje się od głowy", należy... usunąć w pierwszej kolejności kuratoria, a potem może i nawet samo Ministerstwo Edukacji Narodowej.
"Oczywistym jest, że szkoła powinna być współtworzona w porozumieniu i przy udziale władz samorządowych. Środkiem do tego byłoby powołanie nowej centralnej instytucji, Komisji Edukacji Narodowej, z udziałem nie tylko ekspertów, ale i przedstawicieli interesariuszy edukacji. Byłaby to niezależna agencja, która zastąpi upolitycznione, zbędne kuratoria oświaty. Kuratoria nie tylko nie wzmacniają pozycji i nie dbają o rozwój szkoły, ale wręcz uniemożliwiają jej efektywne funkcjonowanie. Generują zbędną biurokrację, stawiają na kontrolę i często niekonstruktywną krytykę".
"Szerokich konsultacji z wieloma środowiskami wymaga także pojawiający się postulat stworzenia samorządów nauczycielskich, a ostatecznie także zniesienia instytucji Ministerstwa Edukacji Narodowej, którego część zadań zostałaby usunięta, a część – tych naprawdę ważnych i potrzebnych – przejęłaby Komisja Edukacji Narodowej" - czytamy na stronie Hołowni.
Zaniedbany nauczyciel to zaniedbani uczniowie
Poza tym Szymon daje dowód zrozumienia dla sytuacji nauczycieli. – Nie będzie sensownej zmiany w szkole, jeżeli nie będzie upodmiotowienia zawodu nauczyciela. To skandal, że nauczyciele w Polsce muszą strajkować i walcząc o swoje elementarne prawa, jeszcze są później prześladowani przez rząd jako wichrzyciele – mówił w podczas wystąpienia na żywo.
W swym programie Hołownia pisze, że "nauczyciel przychodzący do pracy powinien otrzymywać na starcie wynagrodzenie odpowiadające średniej krajowej, czyli ok. 3 800 zł netto, gwarantowane przez rząd centralny".
Solidna podstawa
Wielka słabością polskiej szkoły jest też zbyt obszerna, zupełnie niedostosowana do potrzeb współczesnych uczniów podstawa programowa. – Z tych, którzy urodzili się w 2007 roku, 65 procent będzie pracowało w zawodach, których jeszcze nie ma, których jeszcze nie znamy – mówił Hołownia.
Dlatego chce postawić na umiejętności, które pozwolą dzieciom przygotować się do dorosłości i do tej sytuacji na rynku pracy, którą zastaną po maturze. "Niezbędne jest odejście od memoryzacji, nobilitacji suchych faktów i cyfr. Potrzebne jest skupienie się na samym fascynującym procesie poznawania świata oraz uczenie się, jak analizować fakty, wykrywać fake newsy, myśleć krytycznie i mieć otwarty umysł.
Niezbędna jest zmiana roli nauczyciela. Nieomylnego mędrca ze słynnym 'szkiełkiem i okiem' powinien zastąpić tutor, lider, opiekun i kreator procesu dydaktycznego. Nabywanie wiedzy praktycznej i kompetencji kluczowych w realizowaniu dobrego i szczęśliwego życia, odchudzenie i większa elastyczność podstawy programowej oraz dopasowanie do wyzwań rynku pracy to aspekty, które musimy uwzględnić, aby uleczyć nasz chory system” - czytamy w programie.
Do podstaw edukacji wg Szymona należy też współpraca szkół z poradniami psychologiczno-pedagogicznymi, a także rozwój edukacji artystycznej w szkołach. Muzyka i plastyka to przedmioty w tej chwili traktowane jak "zapychacze" bardzo rozbudowanego planu lekcji każdego ucznia.
Tymczasem zdaniem neurologów kontakt ze sztuką, a zwłaszcza uprawianie jej dziedzin, pobudza mózg do pracy i kształtuje uwagę poznawczą. Oglądanie sztuk wizualnych aktywuje korę potyliczną, słuchanie muzyki pobudza płat skroniowy, a neurony w płatach czołowych stymulowane są przez doświadczanie literatury. Wszystko to ma bezpośredni wpływ na czas koncentracji i efektywność uczenia się.
Ponadto, Szymon wskazuje na konieczność prowadzenia edukacji w zakresie ekologii, czym daje dowód świadomości, że edukacja jest podstawą wszystkiego. Wymienia także edukację seksualną i antydyskryminacyjną, które są odpowiedzią na rzeczywistość, w jakiej żyją młodzi ludzie.
"Zmieńmy podejście do popełniania błędów, jako że są przecież naturalnym elementu procesu uczenia się. Odejdźmy od schematów, manii rankingów i niezdrowej rywalizacji. Postawmy na człowieka. Wesprzyjmy i doceńmy nauczycieli, pedagogów i psychologów. Dajmy młodym ludziom poczucie ważności, szacunek i akceptację. Dajmy im przestrzeń, autonomię i swobodę myślenia. Zawierzmy im, wyjdźmy naprzeciw ich oczekiwaniom i potrzebom. Pracujmy na ich zasobach i potencjale, inspirujmy, rozwijajmy talenty, bądźmy obecni, towarzyszmy im w podróży w głąb samych siebie, w końcu uczyńmy edukację magiczną i odczarujmy w końcu ten schorowany system!” - pisze Szymon.
Tak, te postulaty brzmią, jak lista życzeń polskich rodziców. Czy to znaczy, że to sprytny chwyt wyborczy? Zważając na dorobek sztabu ludzi, którzy opracowali tę wizję, to znaczy tyle, że w końcu ktoś nas słucha i ten ktoś wie, co to jest Edukacja!