Pokolenia Z i alfa są wychowywane w zupełnie innej rzeczywistości niż ich poprzednicy. Żyją w całkowicie cyfrowym świecie, a często ich największymi idolami nie są muzycy czy aktorzy, a postaci z mediów społecznościowych. Teraz w sieci głośno zrobiło się o kontrowersyjnym Jelly Fruciku, którego uwielbiają dzieciaki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W obecnych czasach autorytet przestali mieć specjaliści i osoby z doświadczeniem w jakiejś dziedzinie, a zyskali go influencerzy, którzy często nie mają młodym osobom do przekazania żadnych wartościowych treści. Liczą się statystyki i liczby, czyli efekt wygłupów i filmów z zabarwieniem komediowym, które często są niesmaczne albo poruszające treści uznawane za przekraczające normy społeczne.
Niestety problemem są również rodzice, którzy zupełnie nie kontrolują treści, jakie ich dzieci konsumują w sieci. Opiekunowie nie sprawdzają, kogo ich córki i synowie oglądają na YouTube i TikToku, kogo obserwują na Instagramie i w jakie konwersacje wdają się z innymi internautami. To wszystko jest refleksją na sytuację, która miała miejsce w piątek 4 października 2024.
Otóż tego dnia w Dzień Dobry TVN wyemitowano materiał dotyczący influencera znanego jako Jelly Frucik. Pokazano, jakie treści chłopak publikuje na swoich kanałach, omówiono na jego przykładzie postawy społecznie nieakceptowalne, a samego twórcę określono mianem patoinfluencera. Filip Nowak, znany w sieci jako Jelly Frucik, to przykład kontrowersyjnego twórcy, którego oglądają młodzi widzowie z pokolenia alfa.
Jego charakterystyczny styl to nie tylko używanie wulgaryzmów, wzbudzanie skrajnych emocji, ale również wyśmiewanie czy wyzwiska. Na TikToku twórca prowadzi live'y, w których uczestniczy zawsze kilka (a nawet kilkadziesiąt) tysięcy fanów, a jego konto ma prawie milion obserwatorów na tej platformie. Największą popularność zyskał dzięki zaczepkom w stronę muzyka Skolima. Dorosła osoba, która ogląda takie treści, jakie publikuje Filip, od razu zauważy, że młody influencer jest dziwny, odklejony, a jego żarty nie są zabawne, tylko żenujące.
Najmłodsi chłoną dziwne treści
Dzieci jednak uwielbiają Jelly Frucika, dlatego telewizja emitująca materiał o nim poprosiła o komentarz psychiatrkę i psychoterapeutkę, Maję Herman. – On prezentuje bardzo wiele postaw, które są społecznie nieakceptowalne – mówiła w rozmowie z Dzień Dobry TVN lekarka. – Jest gotowy do poniżenia siebie i swojego otoczenia za pieniądze [...] Specyfika wieku jego odbiorców jest taka, że będą mówić: "tak, zjadł kapsułkę, ma 700 tysięcy obserwujących, 2 miliony wyświetleń, zarabia pewnie kupę pieniędzy, to ja też taki będę".
O przypadku Jelly Frucika opowiedział też twórca internetowy zajmujący się zagadnieniami prawniczymi, znany jako Prawo Marcina. Marcin Kruszewski zauważa, że treści Filipa początkowo wyglądały tak, że nagrywał jakieś tańce, nieszkodliwe trendy z TikToka, później zaczął realizować film pokazujące jedzenie przed kamerą, czyli mukbang.
Obecnie publikowane przez Jelly Frucika treści są bardzo zróżnicowane i widać, że chwyta się różnych zagadnień, by zyskać jeszcze większą popularność. Niestety warto pamiętać, że Filip nie jest sam – gdzieś w jego przestrzeni są jego rodzice, opiekunowie i management, który ostatnio wydał oświadczenie po pojawieniu się negatywnych opinii na temat Jelly Frucika.
To tylko jeden z przykładów, ale takich twórców, których uwielbiają nasze dzieci, jest więcej. Najmłodsi śledzą treści przez nich publikowane i chłoną każde słowo, które wypowiedzą, a nierzadko są to kompletne głupoty lub szkodliwe społecznie treści. Niestety dzieci uczą się przez obserwowanie (nie tylko rodziców, ale też grupy rówieśniczej czy idoli), co może doprowadzić do tego, że same będą się za jakiś czas tak zachowywać.
Szkodliwe treści zostają w psychice
Nie chodzi o to, że będą niegrzeczne, czy że będą głośno wyrażały swoje zdanie, ale że będą agresywne, przemocowe wobec rówieśników czy wyrażające kontrowersyjne, niebezpieczne dla otoczenia opinie. W śniadaniówce eksperci zauważali, że dzieci poniżej 13. roku życia w ogóle nie powinny mieć kontaktu z mediami społecznościowymi, a starsze mimo wszystko powinny mieć w telefonach aplikację z kontrolą rodzicielską.
Według tego, co sprawdził Marcin Kruszewski wśród najmłodszych ze swojego otoczenia (dzieci w rodzinie i wśród znajomych, młodsi znajomi itp.), okazuje się, że Jelly Frucika oglądają głównie dzieci poniżej 13. roku życia. Nie chodzi tylko o szkodliwe dla rozwoju psychiki dziecka treści, które on proponuje, ale również o materiały, które mogą prowadzić do destrukcyjnych zachowań u dziecka czy nastolatka.
Być może akurat ten twórca nie ma do końca złych intencji, ale wyraża się w sposób kontrowersyjny, specyficzny i szkodliwy dla młodych odbiorców. Warto z dziećmi rozmawiać i uczulać je na to, że nie wszystko, co jest dostępne w sieci, jest mądre i wartościowe. Nawet rozrywkowe treści dobrze, żeby były na pewnym poziomie.
Jeśli wyposażymy dziecko w odpowiednie narzędzia, ono samo w końcu będzie dobierało treści, które są dla niego wartościowe i wzbogacające, zamiast tych ogłupiających i szkodliwych. Do tego potrzeba jednak odpowiedzialności mediów społecznościowych, wysiłku ze strony rodziców, a także wprowadzenia regulacji prawnych, by tacy twórcy nie mogli być dostępni dla najmłodszych.