Mukbang to wywodzące się z Korei Południowej zjawisko, polegające na transmitowaniu, nagrywaniu bądź oglądaniu filmików, na których widać ludzi spożywających posiłek. Choć nie jest ono zupełnie nowe, to ostatnio za sprawą mediów społecznościowych mocno zyskuje na popularności.
Filmiki te znacznie różnią się od klasycznych programów kulinarnych. Istotne jest bowiem, co autorzy nagrań dokładnie jedzą i to, w jaki sposób to robią. Otóż często konsumowane są produkty wysokoenergetyczne oraz wysokotłuszczowe i pochłaniane w ogromnych ilościach.
Filmiki te zazwyczaj wykorzystują ASMR, czyli skupiają się na odgłosach i dźwiękach wydawanych podczas jedzenia przez osoby nagrywające. Siorbanie, mlaskanie, chrupanie czy głośne żucie, mają być oznaką delektowania się posiłkiem. Dzięki temu nagrania te jeszcze bardziej oddziałują na zmysły i sprawiają przyjemność widzom, szczególnie tym, którzy lubią obserwować jedzących ludzi.
Fani mogą oglądać filmiki ulubionych twórców, ale mogą także z nimi jeść posiłki w czasie rzeczywistym, co stało się szczególnie ważne dla ludzi samotnych. Taka interakcja daje im poczucie wspólnoty.
Olbrzymią popularnością cieszą się np. mukbangi, podczas których pochłaniane są olbrzymie porcje jedzenia. To także "świetny" sposób na zarabianie pieniędzy, co zachęca kolejnych streamerów do tworzenia takich kanałów. Na nagraniu nie widać jednak, jakie wiążą się z tym zagrożenia.
Choć ludzie na całym świecie, a w tym także nastolatki, oszaleli na punkcie tego trendu, dietetyk Michał Wrzosek nie ma wątpliwości, że to niezdrowy i głupi trend, który niesie ryzyko zarówno dla twórców, jak i odbiorców takich materiałów, i to w sferze psychicznej oraz fizycznej.
– Problemy trawienne, obciążenie wątroby, ryzyko otyłości, zaburzenia odżywania – wymienia dietetyk. Ekspert twierdzi również, że są już badania, które wskazują, iż osoby, które oglądają mukbangi, mogą zacząć przyjmować większą liczbę kalorii, niż organizm potrzebuje (szczególnie jeśli jedzą podczas oglądania takich filmików).