Od kilku lat głośno jest o odejściach nauczycieli z zawodu. Tego exodusu nie zatrzymała nawet podwyżka nauczycielskich płac. Okazuje się jednak, że problem ten nie jest wyłącznie bolączką polskiej oświaty, mierzą się z nim też szkoły w innych krajach. Tam powodem jednak niekoniecznie są niskie zarobki czy chaos spowodowany wprowadzanymi naprędce zmianami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Australijski portal dla rodziców Mamamia opisał historię Karen, nauczycielki, która po 30 latach pracy w ukochanym zawodzie, w końcu powiedziała: dość. – 30 lat temu, kiedy zaczynałam uczyć, nauczyciele byli o wiele bardziej szanowani – mówi dziennikarce Mamamii. – Mam na myśli szacunek ze strony uczniów, ale i ich rodziców. To się skończyło.
Bolesne doświadczenia
Ten proces był powolny, a Karen porównuje go do rozłożonej w czasie bolesnej śmierci. W końcu jednak jedno wydarzenie przelało szalę goryczy i kobieta postanowiła odejść z zawodu.
Pewnego zwyczajnego poniedziałkowego ranka Karen usłyszała dzwonek na lekcje. – Miałam zajęcia w 5. klasie, w której kilku uczniów zwykle dokazywało. Jeden chłopiec był jednak szczególnie agresywny. Regularnie próbował kopać mnie w łydkę, wykrzykiwał przekleństwa, rzucał we mnie ołówkami – opowiada nauczycielka.
Tego dnia, po 15 minutach od rozpoczęcia lekcji, wspomniany uczeń bardzo się zdenerwował. – Podniósł krzesło i rzucił nim we mnie. Udało mi się uskoczyć, więc tylko otarło się o moje lewe ramię. Kompletnie straciłam wtedy panowanie nad sobą – wspomina Karen.
Kobieta wybuchnęła płaczem, kazała chłopcu wynosić się z klasy. – Widziałam, że pozostałe dzieci w klasie się zaniepokoiły, więc szybko wzięłam głęboki oddech, wbiłam sobie paznokcie w dłonie i poprosiłam nauczyciela wspomagającego, żeby odprowadził tego chłopca do gabinetu dyrektora.
Rodzice z piekła rodem
Po tym wydarzeniu Karen już nigdy nie czuła się w pracy bezpiecznie. Mówi, że w przypadku tego konkretnego ucznia, wiedziała, że w jego domu się przeklina, że ma zaburzenia zachowania i nie otrzymuje odpowiedniego wsparcia ze strony rodziców. Na zebraniu z jego rodzicami szkoła podkreślała, że pracę nad zachowaniem chłopca trzeba wykonywać zarówno w szkole, jak i w domu. – Oczywiste było, że jego rodzice mieli to gdzieś – podsumowuje nauczycielka.
Jak czytamy na portalu Mamamia, doświadczenie Karen jest uniwersalne dla nauczycieli: "bez względu na klasy, w których uczą, czy szkoły, w których pracują. (Nauczycieli) łączy poczucie bycia całkiem złamanymi przez system".
Jednym z najczęściej przytaczanych zarzutów jest trudna współpraca z rodzicami uczniów – lub jej całkowity brak. Nauczyciele skarżą się, że rodzice dzwonią na ich prywatne numery telefonów, wypytują, dlaczego ich dziecko otrzymało słabszy stopień. Zdarzają się słowne utarczki, wyzwiska. – Jeden z rodziców powiedział mi, że to moja wina, że ich syn ma autyzm – wspomina Karen.
Nigdy więcej pracy w szkole
Ona w końcu miała dość. Przeżyła załamanie nerwowe. – W poniedziałek ten chłopiec rzucił we mnie krzesłem. Do czwartku zdążyłam poinformować dyrekcję, że nie wiem, czy mogę tę pracę jeszcze długo udźwignąć psychicznie. Nie zaoferowano mi prawie żadnego wsparcia po tym wypadku. Wszystko zaczęło się piętrzyć, a rzeczy, z którymi wcześniej zazwyczaj dawałam sobie radę, zaczynały mnie przerastać. W końcu się załamałam – opowiada.
Rzuciła pracę. Mimo problemów finansowych wie, że na pewno nie wróci do nauczania. Twierdzi, że może zajmować się czymkolwiek, byle już nie pracować w szkole: – Podejmę się dosłownie każdej pracy. Mogę podawać burgery w McDonaldzie, witać klientów w drzwiach sklepu, wykładać towar na półkach, pakować torby przy kasach. Ale nigdy nie wrócę do nauczania. Nigdy – podkreśla z przekonaniem Karen.
– Jestem pewna, że podjęłam słuszną decyzję, zostawiając nauczanie. Nigdy więcej nie wejdę do sali lekcyjnej. Po moim trupie – kończy swoją opowieść Australijka. Po publikacji artykułu redakcja Mamamia otrzymała setki listów od innych nauczycieli, w tym takich, którzy też odeszli z zawodu. Przeważająca narracja to: rozumiem cię, na samą myśl o powrocie do nauczania dostaję ataku paniki, za nic w świecie nie wróciłbym do pracy w szkole.
Co sprawia, że nauczyciele tak się czują na myśl o wykonywaniu swojego zawodu? W ich listach można znaleźć powtarzające się odpowiedzi: coraz gorsze zachowanie dzieci, brak dyscypliny, niestosowne zachowania i roszczeniowość rodziców, biurokracja, brak czasu na życie prywatne. Warto mieć to na uwadze także w Polsce, bo żadna, nawet największa podwyżka płac, nie uchroni nauczycieli przed wypaleniem zawodowym. Potrzebne jest przywrócenie tej profesji należnej jej rangi. Potrzebny jest szacunek, o którym na początku swojej opowieści wspomina nauczycielka.