Wakacje u dziadków na wsi brzmią niczym nostalgiczny powrót do czasów dzieciństwa w latach 80. i 90. Nasza czytelniczka też tak myślała, dopóki nie dowiedziała się od córki, czego dziadek nauczył ją podczas wakacji. Mama 4-latki jest oburzona zachowaniem teścia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Moi teściowie to starsze małżeństwo na emeryturze, które mieszka w bajecznym domu na wsi. Całe życie na to pracowali i na stare lata stwierdzili, że przeniosą się tam z głośnej i tłocznej Warszawy. Są na tyle blisko dzieci i wnuków, że jeździmy do nich często na całe weekendy" – opowiada Daria, mama dwóch dziewczynek.
"Moje córeczki często też zostają u nich same i korzystają z uroków życia na wsi. Teściowa założyła ogródek i pielęgnuje go razem z wnuczkami, a latem dziewczynki jeżdżą tam na jakiś czas i mają takie wakacje, jakie ja miałam jako dziecko. Z owocami zrywanymi prosto z krzaka, kąpaniem się w pobliskiej rzece i bieganiem między drzewami w lesie za domem teściów".
Beztroskie lato
Kobieta opowiada o tym, co jej dzieci robią latem u dziadków na wsi: "W tym roku 4- i 7-latka również pojechały do dziadków. Były trochę ponad tydzień, co dla mnie i męża było dużym ułatwieniem. Pracujemy na etatach i w czasie wakacji musimy kombinować z opieką dla dzieci – szczególnie dla starszej, bo młodsza ma dyżury w przedszkolu i chętnie na nie chodzi.
Dziewczynki pojechały do dziadków i codziennie dzwoniły podekscytowane, że malują z dziadkiem płot, zrywają z babcią maliny i robią przetwory z pomidorów. Dziadek rozłożył im też namiot i jednej nocy spały w nim na podwórku przed domem – widzicie więc, że mają tam istny raj i chętnie jeżdżą na wakacje do teściów. Dla dziadków to też świetna okazja na pielęgnowanie więzi z dziewczynkami".
Przyzwolenie do picia i palenia
"Teraz jednak kiedy wróciły, młodsza córka zaczęła z ekscytacją opowiadać o tym, co robiły z dziadkami podczas wyjazdu. Między zdaniami 4-latka rzuciła, że codziennie chodziła z dziadkiem do sklepu po lemoniadę. Potem dodała, że jest już na tyle duża, że dziadek pozwalał jej przynosić swoje papierosy.
Od starszej córki dowiedziałam się, że 'lemoniada', po którą dziadek chodził z wnuczką, to tak naprawdę piwo (podejrzewam, że po prostu smakowe). Byłam wstrząśnięta i zła, że teść uczy wnuczkę takich nawyków. Co to w ogóle za zwyczaje, że dziecko nosi mu papierosy i chodzi z nim po piwo?
Od razu pomyślałam, że takie zwyczaje to były w PRL-u i ja nie zgadzam się, by córki uczyły się, że używki są w porządku. Zamierzam przy najbliższej okazji zwrócić teściom uwagę, że nie można uczyć dzieci, że piwo to lemoniada. Powiem też o wysługiwaniu się w przypadku papierosów, bo dla mnie to karygodne. Poczekam jednak do naszego spotkania, bo to zbyt poważna kwestia, żeby rozmawiać o niej przez telefon" – kończy swój list mama dwóch dziewczynek.