Pokolenie zetek pod wieloma względami różni się od starszych generacji. Ma zupełnie inne priorytety, styl życia i na czym innym skupia się jego uwaga. Teraz okazuje się, że wśród zetek panuje kolejny trend związany z self-care. Starsi ostrzegają jednak, że kiedy stanie się on paranoją, może być niebezpieczny.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Młodzi ludzie z pokolenia zet mają w życiu zupełnie inne priorytety niż poprzednie pokolenia. Już wielokrotnie pisaliśmy o tym, że ta generacja stawia wyżej spokój, zdrowie psychiczne, dbałość o emocje i samorozwój niż sukcesy zawodowe i osiągnięcia na tle społecznym. Wielu przedstawicieli pokolenia Z zaznacza, jak ważna dla nich jest samoopieka, zadbanie o zdrowie psychiczne i własne emocje.
Patrząc na te skłonności, dużo łatwiej zrozumieć, dlaczego zetki stawiają również na kolejny trend, czyli zadbanie o odpowiednią liczbę godzin przespanych w ciągu doby. Jak zaznacza Julian Sobiech w artykule opublikowanym w portalu polityka.pl, dla zetek wczesne chodzenie spać to priorytet. Dla tej młodej generacji godzina 21:00 to odpowiedni moment na położenie się do łóżka, bo dzięki temu ci, którzy muszą rano wstać do pracy na etacie, mają szansę być w pełni zregenerowani.
Zetki dbają o to, by przesypiać 8-10 godzin w ciągu doby. Wielu przedstawicieli starszych pokoleń tego zupełnie nie rozumie – milenialsi i iksy są wychowani w kulturze pracy, który zakłada wielogodzinną "harówkę" nie tylko na etacie. Chodzi również o styl życia i nawyki, które często polegają np. nieumiejętności relaksowania się lub na odpoczywaniu i oddawaniu się pasjom wieczorami, kiedy jesteśmy po pracy. To dotyczy szczególnie rodziców z małymi dziećmi, którzy mogą poświęcić czas na rozrywkę czy hobby dopiero po tym, kiedy położą spać dzieci.
Chodzą spać "razem z kurami"
Tim Dowling w obszernym artykule opublikowanym w "The Guardian" przyjrzał się tym nawykom młodych i jako przedstawiciel starszego pokolenia sprawdził, jak to jest żyć z nawykami zetek. Według "The Wall Street Journal" 21:00 to nowa, gorąca godzina dla dwudziestolatków, którzy sen stawiają wyżej niż czytanie książek, oglądanie seriali, rozmowy z bliskimi czy imprezowanie na mieście.
We wspomnianym wyżej artykule Dowlinga przytoczono nawet badania, które pokazują, że młodzi ludzie w 2022 roku spali średnio 9 godzin i 28 minut, chociaż jeszcze w 2010 roku było to średnio 8 godzin i 47 minut na dobę. W swoim tekście Dowling pyta wprost: "WSJ cytuje wypowiedź pewnego 19-latka: 'Dla mnie po 21:00 nic dobrego się nie dzieje'. Do czego zmierza świat, gdy nastolatki w to wierzą? Dlaczego ktokolwiek – młody czy stary – miałby chcieć iść spać o dziewiątej?" – pyta retorycznie autor.
Następnie opisuje swoje doświadczenie tego, jak wyglądały próby chodzenia spać codziennie o 21:00 przez tydzień. Konkluzja jest taka, że jego organizm okazał się już tak przyzwyczajony do innego trybu życia i nie potrzebował tyle godzin snu, że zegar biologiczny stał się całkowicie rozregulowany po próbach codziennego chodzenia spać tak wcześnie.
Prowadzimy wieczorne aktywności
Iksy i igreki są bowiem przyzwyczajone, że może nie imprezują codziennie do północy (bo następnego dnia trzeba rano wstać, zaprowadzić dzieci do przedszkola i iść do pracy), ale wielu 30- i 40-latków uważa za naturalne, że wieczorami do 22:00 czy 23:00 prowadzą życie prywatne, w ramach którego zajmują się wieloma sprawami pozazawodowymi (albo zawodowymi, jeśli pracują w niestandardowych godzinach).
Jest to zupełna odwrotność do wspomnianego trendu zetek, które przekładają sen i dbałość o zdrowie (czyli też odpowiednią liczbę godzin przeznaczonych na odpoczynek) nad aktywność towarzyską, rozrywkę czy hobby.
Chodzi o to, że dobrym nawykiem jest kładzenie się codziennie mniej więcej o tej samej porze. Dzięki temu nasz organizm łatwo przestawia się na ustalony plan i regeneruje się podczas np. 7-8 godzin snu. Młodzi ludzie, którzy nie mają poza pracą zobowiązań takich jak np. opieka nad dziećmi, swoje pasje i życie towarzyskie mogą prowadzić bezpośrednio po pracy (jeśli pracują na standardowym etacie) albo żonglować sobie obowiązkami w ciągu dnia (jeśli ich praca nie jest standardowymi 8 godzinami etatowymi w ciągu dnia).
Nie potrzebują czasu wieczorem, żeby o 20:00 bez pośpiechu móc się oddać pasjom, bo na nie często mają czas we wcześniejszych godzinach. Być może to też jest powiązane z tym, że zetki coraz częściej odkładają na bliżej niezdefiniowane "później" decyzję o zakładaniu rodziny i posiadaniu dzieci, traktując je jako obowiązek, który zabierze im część wolności i sprawi, że styl życia będą musiały zmienić np. pod zegar biologiczny małego dziecka.
Milenialsi i iksy raczej się nie przestawią
Badania pokazują również, że z wiekiem człowiek potrzebuje mniej godzin snu, by się zregenerować, stąd wielu 50- i 60-latków, którzy zgłaszają problemy ze snem albo przyznają, że są typami skowronków, którzy wstają skoro świt. Zetki popadły w pewnego rodzaju paranoję, o której pisze również Dowling.
Zaznacza w swoim artykule, że wczesne chodzenie spać jest w porządku, dopóki nie staje się obsesją, która zaczyna ograniczać życie towarzyskie, zawodowe i społeczne. To podobnie jak w przypadku trendu wśród zetek na większe skupienie się na pielęgnacji skóry i włosów.
Pojawiły się już pierwsze głosy, że trend ten doprowadził do przesadnego dbania o siebie już wśród kilkulatków: przykładem mogą być 11-latki, które chcą używać kremów przeciwzmarszczkowych. Dopóki więc dbałość o sen i pilnowanie godzin odpoczynku są w granicach normy, to wszystko jest w porządku. Kiedy zacznie to stawać się paranoją pokoleniową, może być jednak już za późno na reakcję.