Dziś znowu złapałam swoje myśli na tym, że pędzą. Piszą scenariusze dotyczące planów na kolejny tydzień, kiedy obecny nie zdążył się domknąć. Zaczęłam nawet czuć lekki stres w związku z tym, co muszę załatwić. Czy to nie absurdalne? I czy wszyscy sobie tego nie robimy? Zatrzymajmy się. Pobiegajmy boso z dzieciakami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pisarz Mikołaj Marcela opublikował post, w którym pisze wprost: "Nigdy nie lubiłem ciężkiej pracy". I dalej pisze o tym, jak harówka pozbawiona sensu w prostej linii prowadzi do wypalenia i wyczerpania.
Trudno nie zgodzić się z jego słowami.
Później zajmuje stanowisko: "Piszę o tym wszystkim, bo coraz częściej słyszę historie o wypaleniu opowiadane przez osoby, których 'praca to pasja', które kochały to, co robią, i dlatego wydawało im się, że pracując non stop nad tym, co stanowiło ich pasję, wcale nie pracowały, wierzyły też, że nie dopadnie ich wyczerpanie i wypalenie".
Marcela idzie dalej, bezkompromisowo pisze: "Właśnie to powinni porobić (dzieci – przyp.red.), trochę się poobijać. Także po to, by uodpornić się na te wszystkie historie o wartości 'ciężkiej pracy', która w naszym społeczeństwie najczęściej przyjmuje postać kultury zapierd***".
Kiedy ostatnio naprawdę odpuściłaś?
Z tak mocnym stanowiskiem można polemizować, ono daje dużo przestrzeni do wątpliwości. Z jednej strony dotykamy tutaj definicji wolności, z drugiej zdrowia psychicznego, ale z trzeciej pojawia się niepokój, czy takie podejście nie prowadzi do roszczeniowości i lenistwa.
To dobrze, że słowa Marceli skłaniają do refleksji. Myślę sobie, że po tym poznajemy intelektualistów, pisarzy, ludzi z ciekawością świata. Po tym, że potrafią słowami "włożyć kij w mrowisko".
Kiedy patrzę na to, jak wypaleni są ludzie wokół mnie, niezależnie od wieku, nie mam wątpliwości, że powinniśmy powrócić do nauki beztroski.
Swojej kilkuletniej córce pozwalam na wolność w wielu wydaniach, na dzieciństwo. Nie zapisałam jej na kolejne godziny dodatkowe angielskiego, nie zapisałam na kursy jeździeckie, chociaż kocha konie. Na to wszystko przyjdzie czas. Teraz jest jej przestrzeń do biegania boso po trawie, do brodzenia w jeziorze, do leżenia na kanapie.
Sama staram się przy niej biegać po tej trawie, odkładać telefon jak najczęściej.
Jestem głęboko przekonana, że to właśnie to, nie pieniądze, nie kariera, ostatecznie nas uratuje. Wolność bosych stóp i grunt pod nogami.