Lista lektur szkolnych to temat, który porusza wielu rodziców, nauczycieli i samych uczniów. Często pojawiają się głosy, że dzieła w kanonie są napisane przestarzałym językiem, zbyt trudnym dla dzieci i młodzieży. Tymczasem Tomasz Tokarz, wykładowca akademicki, pokazuje, że problem może leżeć w czymś zupełnie innym.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Lista lektur szkolnych, która obowiązuje uczniów szkół podstawowych i średnich, od wielu lat wywołuje dyskusje. Mimo różnych zmian programowych część kanonu lektur jest taka sama od lat. Jest to podyktowane przekonaniem, że uczniowie powinni na lekcjach języka polskiego poznać klasyki literatury polskiej i światowej, które są dziełami ponadczasowymi, poruszającymi problematykę społeczną, historyczną, polityczną itp.
Zwykle w dyskusji o zmianach, jakie należałoby podjąć w spisie lektur szkolnych, mówi się, że wybrane dzieła literackie są napisane przestarzałym językiem, zbyt trudnym dla młodszych uczniów. Przywołuje się też problemy społeczne, które są zasadne historycznie, ale nijak się mają do współczesności.
Tymczasem o zupełnie innej perspektywie na swoim profilu facebookowym opowiedział Tomasz Tokarz, trener edukacyjny, mediator i wykładowca akademicki. Tokarz zauważa, że z jakiegoś powodu młode pokolenie artystów sięga po literaturę dawną i interpretuje ją na nowo. Odnosi ją do aktualnych wydarzeń w sferze politycznej czy społecznej i odnotowuje przy tym spore sukcesy, bo odbiorcom podoba się to, co oglądają i czego słuchają (spójrzcie na seriale Netfliksa "Znachor" czy "1670" albo album muzyczny "Sanah śpiewa poezyje").
"Piosenka Sannah 'Hymn' ma 23 miliony wyświetleń. Wielu uczniów ją słuchało z zainteresowaniem. Opowieść o tęsknocie emigranta. Czy problem emigracji jest zupełnie oderwany od współczesnych doświadczeń Polaków? Film 'Chłopi' podobał się uczniom. Stawał się pretekstem do analizy roli kobiety w tradycyjnej społeczności. A jak jest dzisiaj? Co się zmieniło? '1670' też zyskał uznanie. I można było od niego płynnie przeskoczyć do Paska i 'Potopu'. I nagle te pozycje stawały się bardziej zrozumiałe" – czytamy na początku wpisu wykładowcy (pisownia oryginalna – przyp.red.).
Dajmy szansę literaturze
Dalej autor mówi o innych lekturach, które są uznawane za najważniejsze dzieła w polskiej literaturze i pokazuje, jak łatwo problemy w nich poruszane można przenieść na współczesny grunt. Chce w ten sposób pokazać, że problematyka tych utworów jest ponadczasowa:
"A ukazana w 'Lalce' walka starszego mężczyzny o wdzięki dużo młodszej dziewczyny? Próby jej osaczania i kupowania. Czy to kwestia zupełnie obca dla dzisiejszej młodzieży? A 'Tango'? Dlaczego młodzież się nie buntuje? Czemu jest bardziej konserwatywna niż pokolenie rodziców? 'Reduta Ordona' – tak mocno oderwana od tego, co się dzieje w Bachmucie i Awdiejewce? Czy to nie jest o Putinie?" – zauważa Tokarz.
Przytacza tylko kilka wątków i problemów, ale chce w ten sposób pokazać, że część z utworów literackich, które są w kanonie lektur szkolnych, znalazło się tam nie bez powodu. To dzieła, które poruszają problemy aktualne zarówno 100 lat temu, jak i dzisiaj. Mimo wielu zmian ludzka natura jest taka sama pod wieloma względami i o tym warto rozmawiać podczas omawiania lektury na lekcji. Tokarz zaznacza, że być może lista lektur wymaga zmian i on nie jest jej zagorzałym zwolennikiem w obecnej wersji.
Wiele zależy od nauczyciela
Wykładowca przyznaje jednak, że ogromna odpowiedzialność spoczywa na polonistach. Bo jeśli odpowiednio przygotują taką lekcję, przeprowadzą z zaangażowaniem, może się okazać, że lektury wcale nie są stare i nudne, a w wielu z nich można znaleźć odniesienia w otaczającej nas rzeczywistości.
"Obserwuję lekcje polskiego w naszej szkole. Widzę, jak wiele ciekawych i aktualnych motywów można wyciągnąć z lektur. Nie jestem wielkim fanem kanonu lektur. Ale nie demonizujmy go. Dobry nauczyciel wyciągnie z tego mnóstwo inspirującego młodzież materiału" – pisze na koniec wykładowca.
Zaznacza, że nie warto całkowicie demonizować lektur, bo czasami wystarczy nieco wysiłku ze strony nauczyciela, by zaciekawić dzieci i młodzież jakąś pozycją książkową. W komentarzach część odbiorców przyznała Tokarzowi rację. Możemy przeczytać m.in.:
Taka praca wymaga zaangażowania i dużego wysiłku. Łatwo wyjaśnić, dlaczego poloniści tego się nie podejmują. Czy mają rację? Kaganek oświaty? Idea pracy dla narodu...
Myślę tak samo. W klasyce jest mnóstwo wątków i tematów, które mogą obchodzić, i dotykają i dziś. Pytanie, jak się te teksty z młodzieżą czyta.
A tymczasem lektury omawiane są według tego samego schematu od lat. Moja trójka dzieci przekazuje sobie zeszyty od polskiego z notatkami z lektur, bo wiadomo, że będzie to samo. Plan wydarzeń, charakterystyka głównego bohatera, problematyka.
A jakie jest wasze zdanie na temat listy lektur szkolnych? Może rzeczywiście utwory, które omawiają uczniowie na lekcjach, wcale nie są wybrane bez powodu i wystarczyłoby, żeby nauczyciele mniej standardowo podeszli do ich omawiania?