W niektórych parafiach bierzmowanie odbywa się w okolicach Wielkanocy. Zanim jednak młodzież do niego przystąpi, musi wypełnić szereg zobowiązań. Nikt jednak nie uprzedza, że bardzo często obowiązki dotyczą też rodziców. Opowiedziała nam o tym mama 15-letniego Bartka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mój syn jest w ostatniej klasie szkoły podstawowej i w tym roku będzie pisał egzamin ósmoklasisty, do którego zaczął już poważne przygotowania. Od zeszłego roku chodzi na korepetycje z matematyki, czyta lektury z listy do egzaminu i stara się na bieżąco nadążać też z materiałem w szkole. Problem w tym, że oprócz tej nauki, synowi dochodzą jeszcze inne obowiązki, które – jak się okazało – dotyczą także rodziców" – zaczyna swój list Bożena, mama Bartka.
"Chodzi o to, że moje dziecko w tym roku szkolnym przystępuje też do bierzmowania. W naszej parafii uroczystość przyjęcia sakramentu odbywa się raz w roku w Wielkim Tygodniu. Czasami jest to Niedziela Palmowa, a były lata, że odbywało się to w środę przed świętami.
Sama również przyjmowałam bierzmowanie w tej parafii i pamiętam, że również odbywało się to wiosną. W moim przypadku przygotowania odbywały się na lekcjach religii w szkole, a dodatkowo trzeba było przeczytać wybraną część Biblii i chodzić na nabożeństwa w Wielkim Poście przed Wielkanocą".
Namnożenie obowiązków
Kobieta opowiada, jak to wygląda w przypadku jej syna: "Moje dziecko ma tych obowiązków 2 razy tyle. Już od początku tego roku szkolnego Bartek musiał chodzić raz w miesiącu na specjalną mszę dla młodzieży, brać udział w różańcach, roratach i innych nabożeństwach. Do tego w szkole ma kartkówki z modlitw i znajomości Biblii. Na dodatek w tym wszystkim przewidziane jest też zaangażowanie rodziców.
Proboszcz wymaga, żebyśmy na nabożeństwa chodzili z dzieckiem przynajmniej 1-2 razy w miesiącu, mamy też być obecni na wspomnianej comiesięcznej mszy. Rozumiem, że jako osoba odpowiedzialna za dziecko powinnam być świadoma jego przygotowań, ale nie pisałam się na to, by brać udział we wszystkim, jakbym to ja przyjmowała ten sakrament. Nie dość, że on ma tyle nauki do egzaminu i dodatkowych obowiązków do bierzmowania, to jeszcze ja również jestem tym obarczona. A mam jeszcze pracę, dom, rodzinę, względem których też mam obowiązki".
Mogliby trochę wyluzować?
"Księża w naszej parafii chyba myślą, że wszyscy rodzice kandydatów do bierzmowania tylko siedzą w domu i klepią zdrowaśki. Czy to nie przesada, żeby przygotowania do tego sakramentu były tak pochłaniające? Przecież wszyscy doskonale wiedzą w naszej parafii, że do sakramentu podchodzi młodzież, która ma też w maju egzamin ósmoklasisty i do niego również ma ogrom przygotowań. Po co dzieciom jeszcze tego dokładać?
Czy naprawdę trzeba obowiązkowo być na różańcu 5 razy, a w Wielkim Poście 2 razy być na Gorzkich Żalach? Gdyby nie to, że ta uroczystość ma być niedługo, naprawdę zastanowiłabym się mocno nad tym, czy przypadkiem nie odradzić synowi tego wszystkiego. Wolałabym, żeby skupił się na nauce do egzaminu, bo to jest priorytet. Parafia też mogłaby trochę okroić te wymagania, zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców" – kończy wiadomość nasza czytelniczka Bożena.