W teorii "co łaska", w praktyce w wielu parafiach można znaleźć cenniki za organizację kościelnych uroczystości. W tym przypadku oburzają dwie rzeczy: nie tylko to, że ksiądz zażądał opłaty za bierzmowanie w konkretnej kwocie, ale również fakt, że opublikował na stronie parafii listę osób, które opłaty nie uiściły. "Czarna lista" zniknęła już ze strony, jednak niesmak pozostał.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ostatnim czasie głośno było o przygotowaniach do Pierwszej Komunii Świętej i związanych z nimi opłatach. Na forach i grupach dla rodziców już pojawiły się pytania, ile kosztuje przyjęcie sakramentu w poszczególnych parafiach – zwykle mowa o kwotach od 200 do 400 zł.
Podobnie jest z bierzmowaniem. Tu opłaty zwykle są dużo niższe, jednak często wymagana jest konkretna kwota – by pokryć koszt kwiatów i przystrojenia kościoła, książeczki, pamiątki dla przystępujących do sakramentu czy papieru potrzebnego do przygotowania formularzy dla uczniów i uczennic.
Proboszcz zażądał opłaty i opublikował "czarną listę"
Jak donosi "Wyborcza", proboszcz parafii w Lewkowie (woj. wielkopolskie) posunął się o krok dalej. Nie tylko zażądał od rodziców konkretnej opłaty – 80 zł – ale umieścił również na stronie parafii "listę wstydu" z nazwiskami uczniów, którzy jej nie uiścili. Ksiądz twierdzi, że zrobił to, by "przypomnieć" zalegającym z płatnością o konieczności składki. Rodzice rozmawiający z "Wyborczą" twierdzą jednak, że proboszcz zagroził, że ten, kto nie zapłaci, nie zostanie dopuszczony do sakramentu. A przy okazji, publikując "czarną listę", złamał przepisy RODO.
– Od kiedy sakramenty są odpłatne za konkretną kwotę? Jak można w ogóle narzucać coś takiego? Mało tego, ksiądz na stronie parafii w zakładce "bierzmowanie", pozwolił sobie udostępnić pełną listę dzieci z imionami i nazwiskami wszystkich kandydatów do bierzmowania. Na czerwono zaznaczył osoby, które zapłaciły, a na czarno te, które jeszcze zapłaty nie uregulowały – wyjaśnia jedna z matek.
"Wyborcza" skontaktowała się w tej sprawie z proboszczem parafii w Lewkowie. Ten przyznaje, że listę zamieścił, a przepisów RODO nie naruszył, bo jego zdaniem imiona i nazwiska uczniów nie są "wrażliwymi danymi", które podlegałyby Ustawie o ochronie danych osobowych.
– Publikując tę listę, chciałem zdopingować osoby, które nie dopełniły innych warunków – mówi ks. Robert Piechocki, proboszcz parafii. O jakich warunkach mowa? M.in. dostarczeniu metryki chrztu, odpowiedniej frekwencji czy przygotowaniu wypracowania na temat świętego, którego imię wybrało się do bierzmowania. Rodzice uczniów twierdzą jednak, że wśród osób, które znalazły się na liście, były też takie, które spełniały powyższe warunki, za wyjątkiem jednego – nie zapłaciły.
Ksiądz próbuje się bronić, jednak zarówno Urząd Ochrony Danych Osobowych, jak i Kościelny Inspektor Ochrony Danych są zgodne: nie miał on prawa publikować w sieci danych uczniów, którzy zalegają z opłatą. Proboszcz został upomniany przez kurię, a na wniosek rodziców "lista wstydu" zniknęła ze strony parafii.