Organizacja przedszkolnych uroczystości nigdy nie jest łatwa. Zazwyczaj nauczycielki oraz rodzice muszą znaleźć jakiś kompromis np. w kwestii godziny uroczystości. Przeczytajcie list czytelniczki, która jest zła, że "musi tańczyć tak, jak zagra przedszkole".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Syn od tego roku jest przedszkolakiem. To moje starsze dziecko (młodsze ma niecałe 2 lata), więc każdą uroczystość i atrakcje w przedszkolu przeżywam razem z nim. Na pasowaniu przedszkolaka ukradkiem ocierałam łzy wzruszenia, a mikołajkami ekscytowałam się tak samo, jak i on. Teraz dostaliśmy z mężem z przedszkola zaproszenie, że w placówce będą odbywały się jasełka" – zaczyna swój list Iza, mama dwójki dzieci.
"Oczywiście znowu byłam poruszona i zaczęłam razem z synkiem przeżywać śpiewanie kolęd, przebieranie się za pastuszka itp. Dopiero po chwili przeczytałam zaproszenie i mnie zamurowało. Okazało się, że jasełka odbywają się o 12:00, zaraz po obiedzie, który tego dnia dzieci będą miały wcześniej. Najpierw byłam zdziwiona, że przedstawienie jest zorganizowane tak wcześnie. Dzieci przyprowadzamy do przedszkola przed 9:00 (żeby zdążyć na śniadanie), a już o 12:00 mamy być w placówce z powrotem".
Wszystkie dzieci wracają do domów
Kobieta jest zła, bo przedszkole wymusza na niej wykorzystanie urlopu: "Panie tłumaczą decyzję o godzinie jasełek tym, że później dzieci są bardzo zmęczone, rozkojarzone, więc cała uroczystość może się wtedy nie udać. Nikt nie myśli o tym, że przecież 3-latki mają leżakowanie, więc po nim byłyby bardziej chętne do zabawy niż chwilę przed porą drzemki.
Jasełka zaplanowano na południe, a następnie nikt w przedszkolu nie przewiduje dalszej opieki dla maluchów. Kiedy zapytałam wychowawczynię synka o czas po jasełkach, uzyskałam jasną informację, że po przedstawieniu trzeba zabrać dzieci. Kuchnia dostała już dyspozycje, że grupa syna nie będzie na podwieczorku, więc i opłaty za wyżywienie tego dnia będą zmniejszone.
Druga kwestia jest taka, że wymaga się od wszystkich odebrania dzieci od razu po uroczystości, bo w poprzednich latach było tak, że część rodziców zabierała maluchy, a część zostawiała na kilka kolejnych godzin. Przez to maluchy, które zostawały, czuły się poszkodowane, był płacz i smutek, że rodzice musieli wrócić do pracy".
Nie chcę, ale muszę
"Tym sposobem zostałam zmuszona do wykorzystania dnia urlopu, którego wcale nie chciałam wykorzystywać. Pracuję w dużej części zdalnie i zwykle mogą pozwolić sobie na to, by wyskoczyć na godzinkę w celu załatwienia różnych spraw. Wtedy zazwyczaj odpracowuję wieczorami i nie ma większego problemu. W sytuacji, kiedy jednak muszę odebrać dziecko całkiem z przedszkola i zająć się nim w domu, nie wyobrażam sobie równocześnie wykonywać pracy, która jest wymagająca umysłowo.
Nie wyobrażam sobie, żeby mnie nie było na jasełkach, a równocześnie branie urlopu tylko z powodu godzinnej uroczystości w przedszkolu wcale nie jest mi na rękę. Czy nie łatwiej byłoby zorganizować te jasełka po leżakowaniu dzieci? W takiej godzinie, w której zwykle rodzice odbierają przedszkolaki? Jeśli jasełka odbyłyby się np. o 15:00, łatwiej byłoby rodzicom 'zerwać się' z pracy wcześniej, by wziąć udział w przedstawieniu.
Myślę też, że sam klimat uroczystości byłby fajniejszy, gdyby zorganizować ją, gdy za oknem będzie już ciemniej. Nie udało się jednak wynegocjować zmiany godziny, a ja muszę w poniedziałek wziąć urlop, mimo tego że dopiero niedawno zaczęłam pracę po powrocie z macierzyńskiego i wcale nie uśmiecha mi się takie nagłe branie wolnego..." – kończy swój list zawiedziona mama przedszkolaka.