W sieci pełno jest wiralowych filmów, które porównują pokolenie dzieci lat 80. i 90. ze współczesnymi kilkulatkami. To żartobliwe ujęcia, które mają pokazać, że kiedyś nikt się nie patyczkował i dzieci dawały radę, a dziś gładzimy po głowach ludzi, którzy są roszczeniowi i nie radzą sobie w życiu. Czy jest jakiś sposób na wypośrodkowanie podejścia do wychowania?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wychowanie dzieci w dzisiejszych czasach jest niezwykle trudne. Szczególnie jeśli jesteś świadomym rodzicem. Ja staram się być. Czytam różne badania, artykuły w portalach dla rodziców, by mieć różną perspektywę i wiedzieć, co jest dobre dla moich synów. Chciałabym wychować dzieci w poszanowaniu ich praw, nauczyć je odpowiedzialności i samodzielności, jednocześnie dbając o ich rozwój fizyczny, emocjonalny i duchowy.
Marzę, żeby moje pociechy były pewne siebie i nie miały problemów z powodu tego, że nie zadbałam o ich umiejętność pracy z emocjami. Zależy mi, żeby odnosili w życiu sukcesy i byli zdrowi i szczęśliwi – chyba tak jak większości rodziców, prawda?
Z drugiej strony oglądam filmiki w mediach społecznościowych, które pokazują porównanie rodzicielstwa dziś i 30 lat temu i mam pewne refleksje. Większość wideo to żartobliwe wirale, które pokazują, że kiedyś rodzice się "nie rozdrabniali", nie przywiązywali wagi do uczuć i psychiki dziecka (bo świadomość społeczna była zupełnie inna) i dzieci dawały sobie jakoś radę.
Dziś czasami rodzice chcą dzieci zagłaskać prawie na śmierć. Skupiamy się na ich emocjach tak bardzo, że potem słyszymy, że wychowamy pokolenie ciamajd, które nie poradzi sobie w życiu, a do tego będzie roszczeniowe i zawsze będzie stawiało wszędzie tylko na siebie. Wiecie co? Obcując z tym wszystkim jako rodzic, wiem, że można totalnie zgłupieć i pogubić się w tym, co tak naprawdę jest dobre dla dziecka i na czym powinniśmy się skupiać, wychowując maluchy.
Znajdź złoty środek
Z moich obserwacji wynika, że pokolenie współczesnych rodziców wcale nie jest takie zdrowe, jak widzą to ich rodzice. Wielu moich znajomych chodzi do psychologów, psychiatrów i prowadzi terapie, bo mają traumy i problemy emocjonalne, których źródło tkwi w dzieciństwie. Kiedyś wcale nie było lepiej, tylko ludziom perspektywa się zmieniła. Z drugiej strony dziś czasami też bywa źle – wiele rodziców jest nadopiekuńczych i "zagłaskuje" dziecko. Broni się, mówiąc o wychowaniu w rodzicielstwie bliskości, ale często przesadza w drugą stronę.
To świetnie, że coraz więcej matek i ojców chce dbać o czułość, poszanowanie granic rodziców i dzieci, psychikę i emocje dziecka. Wielu jednak doprowadza do tego, że potem mówimy o roszczeniowym pokoleniu, które wyląduje na kozetkach psychologów, bo w ogóle nie będzie samodzielne i nie poradzi sobie w życiu.
Moja refleksja odnosząca się do tych wszystkich obserwacji jest jedna – czy nie dałoby rady tego wszystkiego wypośrodkować? Czy nie ma jakiegoś złotego środka, który pomoże wychować normalne, szczęśliwe pokolenie, które nie będzie potrzebowało psychologów z powodu klapsów i krzyków albo rodziców helikopterów? Czy – dzięki tej współczesnej świadomości – nie dałoby się tego wychowania jakoś wypośrodkować?
Jestem zdania, że fanatyzm jest zawsze krzywdzący, dlatego warto czasami się zatrzymać i zastanowić, czy nasze skrajne przekonania nie są złe dla dzieci. W wychowaniu niezwykle ważna jest intuicja – jeśli uważasz, że coś jest dla twojego dziecka dobre, to postępuj według tego, co podpowiada ci serce. Prawo do rozliczenia tego, jakim byłaś rodzicem, będzie miało tylko twoje dziecko.
A wy jakie macie zdanie w kwestii wychowania? Istnieje jakiś złoty środek?