Ocenianie rodziców, krytykowanie ich sposobów opieki i wychowania sprawia, że zazwyczaj matki i ojcowie czują się jak najgorsi rodzice świata. Wielu z nich decyduje się na pewne rzeczy po prostu z braku wyboru: np. zostawiają w przedszkolu płaczące dziecko, bo muszą iść do pracy. Przeczytajcie poruszający list samodzielnej mamy, która ma dość wyrzutów sumienia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Ciągle w social mediach i różnych portalach dla rodziców czytam o tym, jak ważna dla dziecka jest łagodna adaptacja, jak ważne jest poświęcenie dziecku uwagi i czasu, kiedy rozpoczyna nowy etap i idzie do przedszkola. Zgadzam się z tym, że dziecko potrzebuje czułości, zrozumienia i wsparcia – dla niego to nowy etap, tak samo jak i dla jego rodziców, którzy często w przedszkolu pierwszy raz rozstają się z dzieckiem na kilka godzin w ciągu dnia" – zaczyna swoją wiadomość anonimowa czytelniczka.
"Chciałabym jednak opowiedzieć wam o tym, jak ja się w tym wszystkim czuję i dlaczego nie zawsze jest w porządku namawianie do spokojnego, długiego pożegnania w szatni i niepozwalanie na oddawanie do przedszkola płaczącego dziecka. Wiem, że moja opinia być może brzmi kontrowersyjnie i będzie mało popularna, ale tak – zdarza mi się oddawać paniom w przedszkolu dziecko, które płacze i nie chce tam zostać".
Wyrzuty sumienia matki
Kobieta przyznaje, że takie rady sprawiają jej osobisty ból: "Kraje mi się serce zawsze w takich momentach, ale prawda jest taka, że nie mam wyboru. Mimo tego, że kocham moje dziecko, chciałabym przybliżyć mu nieba i zadbać o nie jak najlepiej, to czasem są takie poranki, kiedy moja 3-latka jest niewyspana, marudna i płacze w szatni podczas zmieniania obuwia. Sama mam wtedy łzy w oczach, przytulam ją i całuję w czoło, a następnie przekazuję wychowawczyni chlipiące dziecko.
Zaciskam zęby i robię to, bo jestem samodzielną mamą, która musi pracować, żeby móc utrzymać siebie i dziecko. Nie mam pomocy w postaci babci, która zostanie z wnuczką, kiedy ta będzie miała gorszy dzień i nie będzie chciała iść do placówki. Nie mam możliwości co 3 dni brać urlopu tylko dlatego, że córka rozkleiła się w szatni i nie chce przekroczyć progu sali. Zawsze po takim pożegnaniu mam wyrzuty sumienia i modlę się o to, żebym nie wybuchła płaczem w samochodzie podczas drogi do pracy.
Później pytam po południu nauczycielki, jak tego dnia radziła sobie córka i wiecie co? Zawsze słyszę, że płakała tylko pierwsze 3 minuty po moim wyjściu z przedszkola, a potem cały dzień spędziła miło, z uśmiechem na buzi. Przez to, że jesteśmy tylko we dwie, nie mogę pozwolić sobie na odpuszczanie przedszkola z powodu średniej adaptacji. Staram się zawsze wspierać małą, tulić ją i rozmawiać o tym, że muszę pracować. Ale prawda jest taka, że mam z tego powodu ogromne poczucie winy".
Czuję się źle przez ocenę innych
Mama dziewczynki opowiada o tym, skąd złe samopoczucie się bierze: "Narzucam je sobie sama, ale oprócz mojej opinii, że jestem najgorszą matką świata, utwierdzają mnie w tym również komentarze otoczenia. A właściwie z social mediów i internetu. Bo kiedy czytam, że matka powinna wspierać i przytulać płaczące w przedszkolu dziecko tyle czasu, aż ono się uspokoi, to moje wyrzuty rosną, że ja tego nie robię.
Albo gdy czytam, że ktoś zabrał malucha do domu i przerwał adaptację przedszkolną, bo dziecko nie było gotowe i wciąż płakało. Cieszę się, że ta kobieta miała taką możliwość. Ja jej nie mam i przez to często czuję się tak źle. Dlatego proszę was, przestańcie oceniać i narzucać innym, że rodzice powinni robić tak czy inaczej. Że powinni siedzieć z dzieckiem pół dnia w szatni i nie pozwalać na oddawanie go płaczącego w ręce wychowawczyń.
Nie powinni, ale czasem nie mają wyjścia. Bo nie każdy ma możliwość, żeby wrócić z płaczącym dzieckiem do domu i powiedzieć mu: 'Ok, dziś sobie odpuścimy'. Kiedy ktoś inny się tym chwali i apeluje, by pozwalać na to dzieciom, ja czuję się jak wyrodna matka, która myśli tylko o tym, żeby zostawić dziecko i iść do pracy. A prawda jest taka, że idę do tego biura właśnie dlatego, że dbam o moje dziecko i nie chcę, żeby czegoś jej zabrakło" – kończy swój list mama dziewczynki.