
Dziecko może potrzebować "pocieszacza"
"Jestem mamą 3,5-letniego chłopca, który od początku tego tygodnia zaczął uczęszczać do przedszkola. Jaś jest dzieckiem dość cichym, spokojnym i przywiązanym do mnie, więc trochę obawiałam się o początki jego przedszkolnej przygody. Wcześniej synek chodził do żłobka i przez pierwsze dwa miesiące często płakał i źle znosił rozłąkę ze mną, więc byłam pewna, że teraz we wrześniu będzie podobnie w przedszkolu" – rozpoczyna swój list Monika, mama Jasia.
"Nie wiem, jak będzie później, ale ostanie kilka dni Jasiek chodzi do przedszkola jak na skrzydłach – wraca stamtąd szczęśliwy, wciąż opowiada o tym, co działo się w placówce i każdego ranka podpytuje, czy dziś też pójdziemy do przedszkola. Jestem pozytywnie zaskoczona, ale oczywiście bardzo się cieszę. Ze współczuciem patrzę na te mamy, które tulą w szatni płaczące maluchy i same ocierają kąciki oczu z łez, gdy dzieci z pociągającymi nosami wchodzą do sali".
Smoczek w szatni 3-latków
Nasza czytelniczka opowiedziała o tym, co codziennie od kilku dniu widzi w przedszkolnej szatni: "Wiem, że dzieciom często na początku jest potrzebne ogromne wsparcie: słowa otuchy rodziców, przytulanie i ukochane zabawki, które w ciągu dnia pomogą w tęsknocie za mamą czy tatą. Jaś przez pierwsze kilka miesięcy chodzenia do żłobka nie rozstawał się z przytulanką żółwikiem, który był już tak zniszczony od codziennego noszenia, że musiałam go cerować.
Co innego jednak pluszak, a co innego nawyki, które wydaje mi się, że nie tylko są dziwne, ale też szkodliwe dla 3-latków. Chodzi mi o to, że od poniedziałku codziennie gdy zostawiam synka w szatni, widzę na półeczce obok wieszaka Jasia położony smoczek. Najpierw myślałam, że może jakaś mama, która odprowadzała rano przedszkolaka z młodszym rodzeństwem, zgubiła go przypadkiem.
Potem, okazało się, że po południu smoczek zniknął, żeby w kolejne dni znowu pojawić się w przegródce. Wydaje mi się więc, że to przedmiot, dzięki któremu któreś dziecko z grupy Jasia czuje się bezpiecznie, gdy rano zostaje w przedszkolu bez rodziców. Być może jest przyzwyczajone, że w domu nosi smoczek ciągle ze sobą i to jest jego uspokajacz?".
Nie krzywdźcie dzieci
Kobieta jest zadziwiona, że rodzice nie odzwyczaili 3-latka od smoczka: "Nie mam zamiaru pytać i ingerować w wychowanie czyjegoś dziecka, ale muszę przyznać, że byłam porażona, gdy zobaczyłam smoczek, którego używa 3-latek. To przecież już duże dziecko, które powinno mówić, mieć jakiś inny sposób uspokajania, a nie korzystać z tego, co jest dobre dla niemowląt.
Przecież logopedzi, pediatrzy, a nawet dentyści tyle mówią o tym, że smoczki powodują skrzywienie zgryzu, wady wymowy i blokują możliwość komunikowania się. Rodzice, nie róbcie tego swoim maluchom, pomóżcie im raczej znaleźć inne sposoby, które pomogą im się uspokajać i czuć bezpiecznie bez obecności rodziców.
Nie mówimy oczywiście o dzieciach, które mają problemy rozwojowe, bo w ich przypadku są pewnie zupełnie inne zasady. Nic mi jednak nie wiadomo, żeby w grupie mojego syna było jakieś dziecko, które jest chore lub miało jakieś zaburzenia rozwoju" - kończy swój list Monika, mama przedszkolaka.