Obiady w szkolnej stołówce to dla wielu rodziców spore ułatwienie. Jeśli dziecko zje w szkole ciepły posiłek, nie trzeba po zajęciach i pracy rodziców na szybko organizować jedzenia. Napisała do nas Ewa, która chciała po rozpoczęciu roku szkolnego zapisać córkę na obiady. Kobieta była w szoku, że zapisy odbywały się tylko osobiście.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Rodzice w większości cieszą się, że wreszcie rodzina wróci do rutyny, która wiąże się z rozpoczęciem roku szkolnego. Ja też byłam pełna entuzjazmu i starałam się budować w córce, która zaczęła pierwszą klasę, optymizm na te następne dni i tygodnie w placówce. Widziałam, że Gabrysia stresuje się, więc opowiadałam jej o szkole, do której sama też chodziłam, żeby miała jak najmniej niejasnych spraw, które wzbudzały jej lęk" – rozpoczyna swój list do naszej redakcji czytelniczka Ewa.
"Mój optymizm nieco zgasł wczoraj, kiedy poszłyśmy na rozpoczęcie roku szkolnego. Najpierw msza, potem spotkanie z dyrektorką i spotkania w klasach z wychowawcami. Podczas tego ostatniego okazało się, że w szkole panują dość osobliwe zasady związane z organizacją pracy placówki, a konkretnie: stołówki".
Zapisy na obiady
Ewa opowiada, że wychowawczyni opowiedziała rodzicom o pracy szkolnej stołówki: "Konkretnie chodziło o to, że stołówka jest dostępna dla dzieci podczas dwóch dużych przerw, na których można zjeść obiad. Pierwsza przeznaczona dla młodszych dzieci z klas 1-3, druga: dla starszych roczników. Wydawało mi się to zasadne i właściwie nie było z czym dyskutować.
Wychowawczyni poinformowała jednak dzieci i rodziców, że w tym roku zapisy na obiady odbywają się wyłącznie osobiście, w biurze osoby koordynującej obiady i szkolną stołówkę. Okazało się, że prowadzą je tylko dwie panie, które muszą każde dziecko indywidualnie wpisać na listę. Wychowawczyni poleciła nam, by już 4 września zapisać dziecko, jeśli od następnego dnia chcemy, by jadło obiady w szkole".
Kolejka na ponad 100 osób
Mama Gabrysi opowiedziała o kiepskiej organizacji zapisów: "Kiedy po zakończeniu spotkania z wychowawczynią udałyśmy się na piętro, gdzie jest biuro szkolnej stołówki, byłam w szoku. Stało tam chyba ze 100 rodziców, którzy chcieli zapisać swoje dzieci na obiady. Nie żartuję, cały korytarz był zapchany ludźmi, którzy czekali w kolejce. A ta przesuwała się wyjątkowo wolno, bo zapisów – jak już wspomniałam – pilnowały tylko dwie panie.
Dobrze, że wzięłam sobie cały dzień urlopu w pracy, żeby poświęcić czas córce, bo chyba w kolejnych dniach Gabi nie zjadłaby obiadu w szkole, gdybym spieszyła się do pracy. To był najbardziej durny pomysł, na jaki mogła wpaść szkoła. Panie obsługujące zapisy były wykończone, rodzice za to zniecierpliwieni i źli. Skończyło się tak, że spędziłyśmy z Gabrysią prawie dwie godziny w kolejce, żeby córka mogła spokojnie w kolejnych dniach zjeść ciepły posiłek.
Nie łatwiej byłoby zrobić zapisy elektroniczne, które rodzice mogliby samodzielnie wykonać przez internet albo wysłać zgłoszenie mailem? Albo, gdyby była możliwość zapisów telefonicznych. To rozwiązanie tylko mnie rozwścieczyło, mam nadzieję, że szkoła nie będzie miała kolejnych tak dziwnych pomysłów..." – kończy swój list mama pierwszoklasistki.