Pokolenie współczesnych nastolatków zginie. Historia z kolonii córek jest na to dowodem
Redakcja MamaDu
09 sierpnia 2023, 12:00·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 sierpnia 2023, 12:00
Wyjazdy na kolonie to dla większości dzieci sprawdzian z samodzielności i bycia odpowiedzialnym. Niestety, nie każde dziecko go zdaje z pozytywnymi rezultatami. Napisała do nas Dorota, której córki właśnie wróciły z obozu i opowiedziały, jak słabo w codzienności radzą sobie nastolatki.
Reklama.
Reklama.
Kolonie jako sprawdzian dla samodzielności
"Moje dwie córki w wieku 9 i 11 lat razem pojechały w tym roku pierwszy raz na kolonie. Starsza była już dwukrotnie, ale zawsze tylko w towarzystwie koleżanek. W tym roku uznaliśmy, że młodsza również jest już gotowa na samodzielny obóz. Dziewczynki są ze sobą blisko, dobrze się dogadują, więc ucieszyły się, kiedy zaproponowałam wiosną, że może w tym roku pojechałyby już gdzieś razem" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka Dorota.
"Padło na kolonie organizowane przez naszą dzielnicę, na których już rok temu była starsza córka. Tegoroczny wyjazd był na Mazury, do małej miejscowości niedaleko Suwałk. Moje córki są bardzo samodzielne, od małego starałam się je uczyć odpowiedzialności i dbania o siebie i swoją przestrzeń, więc nie martwiłam się o to, czy poradzą sobie na wyjeździe. Tym bardziej że były we dwie i mogły na siebie liczyć".
Płacze, bo ma pościelić łóżko
Czytelniczka opowiedziała o tym, jak po wyjeździe jej córki relacjonowały pobyt na obozie: "Kiedy wróciły z wyjazdu i zaczęły opowiadać o wszystkim, aż mnie zmroziło. Nie chodziło o warunki, jakie panowały na obozie, bo wiadomo, że nikt nie spodziewał się raczej na koloniach 5-gwiazdkowego hotelu, SPA i obsługi na każdym kroku. Takie wyjazdy przecież z założenia mają uczyć dzieci samodzielności, więc warunki są zwykle tylko na poziomie, który zapewnia podstawową wygodę i komfort.
Kiedy jednak moje córki opowiadały, jak koleżanka z pokoju płakała, bo wychowawca kolonijny kazał jej pościelić łózko i umyć zęby przed wyjściem na wycieczkę, pomyślałam, że może trochę przesadzają. Potem jednak opowiedziały też historie o nastolatkach, które nie potrafiły sobie samodzielnie zrobić kanapki i zastanawiały się, czy mogą pójść do sklepu oddalonego o kilka kilometrów, bo może mógłby do niego zawieźć je ktoś z kadry opiekunów".
Dzieci są wyręczane we wszystkim
Kobieta jest zniesmaczona zachowaniem dzieci, ale też martwi się o ich przyszłość: "Po tych kilku historiach przytoczonych przez córki mam tylko jedną refleksję. Współczesne pokolenie dzieci i młodzieży raczej nie poradzi sobie w życiu. Śmiem nawet twierdzić, że grozi im wyginięcie, skoro mają problem z samodzielnym pójściem do sklepu lub prostym wykonywaniem obowiązków, takich jak ścielenie łózka i ubieranie się.
Czy w domu te wszystkie rzeczy robią za nich rodzice? Zdaję sobie sprawę, że moje dzieci na tle rówieśników mogą być wyjątkiem, bo od małego uczyłam je porządku, odpowiedzialności i obowiązków. Uważam, że to buduje silną psychikę i pewność siebie, a chciałabym, żeby im tego w dorosłym życiu nie zabrakło.
Mam jednak poczucie, że wielu rodziców chucha i dmucha na swoje pociechy, wyręcza je w wielu kwestiach, a potem 12-letnie dziewczynki płaczą, kiedy ktoś 'zmusza je' do pościelenia łózka czy zadbania o własną higienę. Sama nie wierzę, że te sytuacje miały naprawdę miejsce na koloniach i ręce mi opadają..." – kończy swój list Dorota.