To pokolenie wyginie. Syn pojechał na wieś, już drugiego dnia zadzwonił telefon
Redakcja MamaDu
24 lipca 2023, 10:28·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 lipca 2023, 10:28
Milena doskonale pamięta wakacje na wsi u swoich dziadków. Zapach i smak świeżego chleba, posiniaczone kolana od zabawy, ekscytację na myśl o kolejnym dniu, który dla niej, dziecka z miasta, był pełen przygód. Tego samego chciała dla swojego syna. Rozczarowała się.
Reklama.
Reklama.
Telefon od teściowej nigdy nie zwiastuje niczego dobrego, możecie pomyśleć. W przypadku naszej czytelniczki Mileny rzeczywiście tak było – zrezygnowana kobieta zwróciła się do synowej z prośbą, by ta "w końcu coś zrobiła z tym swoim dzieckiem". Choć Milena początkowa nie rozumiała, o co chodzi i stanęła w obronie syna, koniec końców przyznała teściowej rację. Ta rozmowa skłoniła ją do smutnych refleksji, którymi postanowiła się podzielić.
"Kiedyś było inaczej..."
"Doskonale pamiętam, jak uwielbiałam wakacje na wsi u swoich dziadków. Zjadanie soczystych, letnich owoców prosto z krzaczka, wspinanie się na drzewa, bieganie po łąkach. Moi dziadkowie mieli duże gospodarstwo. Choć zawsze byłam śpiochem, nie miałam oporów, żeby wstawać skoro świt i pędzić z babcią do kurnika po świeże jajka. Razem przygotowywałyśmy śniadanie, a potem dni upływały mi na bieganiu pomiędzy babcią a dziadkiem i zasypywaniu ich pytaniami, co teraz mogę robić. Nie dlatego, że się nudziłam. Uwielbiałam powierzane mi zadania!
Krochmalenie pościeli, rąbanie drewna na opał na zimę (w tym nie byłam za dobra, miałam w końcu jakieś 10 lat), doglądanie pomidorków. Ta radość, gdy któryś był już czerwony i lądował na kanapce z dużą ilością cebuli! Chciałam, żeby mój syn też tego doświadczył. Przeliczyłam się.
Gospodarstwo moich dziadków już nie istnieje, po ich śmierci mama i jej rodzeństwo wszystko sprzedali. Na szczęście mój mąż wychowywał się na wsi. Jego rodzice mają duży dom z ogrodem, blisko jeziora. Do tej pory co roku spędzaliśmy tam tydzień czy dwa wakacji, jednak w tym roku postanowiłam, że syn pojedzie do dziadków sam. Ma 9 lat, myślałam, że sobie poradzi, że przywiezie z wakacji wspomnienia podobne do moich.
Już drugiego dnia jego pobytu dostałam telefon od teściowej z pytaniem, czy Janek zawsze tak się zachowuje i czy mogę coś z tym zrobić. Nie rozumiałam, o co jej chodzi. Potem zaczęła tłumaczyć. Mój syn zaszył się w pokoju z tabletem i nie planował z niego wychodzić. Teściowie proponowali mu różne aktywności: łowienie ryb w pobliskim jeziorze, zbieranie malin, malowanie płotu, majsterkowanie przy starym motocyklu, który należał do mojego męża.
Janek za każdym razem znajdował jakąś wymówkę. Po rozmowie z teściową zadzwoniłam do niego, żeby upewnić się, że jego wersja jest taka sama jak teściowej. I rzeczywiście. Mój syn stwierdził, że potwornie się nudzi, że internet jest słaby, dziadkowie ciągle czegoś od niego chcą, a on nie będzie 'babrał się w ziemi z robalami i haratał kolan'. To jego słowa!
Zrobiło mi się przykro, bo zaczęłam się zastanawiać, gdzie popełniłam błąd. Bo musiałam gdzieś popełnić. A może to po prostu to pokolenie takie jest? Zanurzone w wirtualnym świecie, nie może się odnaleźć w prawdziwym? Przebodźcowane na co dzień, nie wie, jak odpocząć, jak skupić myśli, kiedy jedyne dźwięki wokół to szum drzew i śpiew ptaków?
Poprosiłam Janka, żeby dał dziadkom szansę, żeby spróbował. Tak bardzo bym chciała, żeby się przełamał. Nie przesadzę, jeśli powiem, że dla mnie wakacje u dziadków były lekcją życia. Chciałabym tego samego dla mojego dziecka".