Samodzielne podróżowanie nastolatków to powód do pochwał i dumy rodziców. To sygnał, że dziecko chce być samodzielne, próbuje dawać sobie radę w różnych społecznych sytuacjach. Często jednak młodzież spotyka się też z traktowaniem z góry i lekceważącym tonem, tylko dlatego, że jest młoda. O adultyzmie, bo o nim mowa, opowiedziała pewna pracowniczka fundacji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rozpoczęły się wakacje, więc wiele nastolatków wybiera się w samodzielne podróże środkami transportu publicznego. Możemy w autobusach i pociągach spotkać młodzież, która jedzie zwiedzić pobliskie miasta, na wakacje do cioci albo odwiedzić znajomych.
Nastolatki chcą być samodzielne...
Nastolatki, które starają się w ten sposób pracować nad swoją samodzielnością, powinny być chwalone i doceniane. Szczególnie że tyle w ostatnim czasie się mówi o tym, że młodzież w dzisiejszych czasach nie jest samodzielna i wytyka jej się zależności (w różnych kwestiach) od rodziców.
O jednej z takich sytuacji na swoim Facebooku napisała Magda Musielak, pracowniczka Fundacji Dzieci Mają Głos i Fundacji Bullerbyn na rzecz wspólnoty dzieci i dorosłych. Kobieta napisała o tym, co spotkało ją kilka dni temu podczas podróży pociągiem (pisownia oryginalna – przyp. red.):
"Do pociągu wsiadł chłopak, na oko tak 13-letni. Chciał kupić bilet, bo na stacji nie było możliwości. Miał 200 zl w jednym banknocie. I konduktor zaczął na niego krzyczeć, że mu nie sprzeda, bo nie ma wydać, że trzeba było pomyśleć zanim się wsiadło, i w ogóle był strasznie chamski. Chłopakowi zaczął się plątać język, widać było, że się mocno zestresował. I ten konduktor na to ze zloscią: 'boże, jaki ty jesteś nieogarnięty, jak cała dzisiejsza młodzież'" – opisuje Musielak na swoim facebookowym profilu.
...ale dorośli traktują je "z góry"
Dyskryminacja ze względu na wiek, w tym przypadku zbyt młody, to coś, co często spotyka dzieci, które w społeczeństwie robią coś samodzielnie i uczą się niezależności. Sytuacja, której kobieta była świadkiem, ewidentnie była dyskryminacją z powodu młodego wieku pasażera – konduktor w przypadku dorosłej osoby nigdy nie pozwoliłby sobie na tak niemiłe komentarze, a wręcz atakowanie nastolatka. Sytuacja miała ciąg dalszy, a w sprawę zaangażowała się autorka wpisu:
"[...] powiedziałam temu chłopakowi, że ja mu kupię bilet. Zobaczyłam ulgę w jego oczach, podziękował mi chyba z 15 razy. Konduktor z niezadowoleniem skomentował 'No, to teraz weź od pani adres i jej potem oddaj te 8 zł!'. Na co ja mu wyraźnie i dobitnie wyjaśniłam, że nie życzę sobie ingerowania w moje sprawy i że nie chcę zwrotu za bilet, bo to jest w ramach daru i żeby zrównoważyć nieżyczliwe zachowanie tego pana. Mina konduktora bezcenna. Dziaderski buc. Nawet mi nie sprawdził mojego biletu" – kończy opis sytuacji pracowniczka fundacji.
Nie dajemy im poczucia szacunku
Sytuacja nie jest pojedynczym przypadkiem, pod postem Musielak można przeczytać kilkadziesiąt komentarzy, w tym rodziców nastolatków, który przyznają, że ich dzieci często były traktowane z lekceważeniem lub po prostu źle. Najczęściej do sytuacji dochodziło tylko dlatego, że ktoś patrzył na nie i uważał, że są zbyt młodzi, pouczał je z niecierpliwością lub wyższością.
Gdzie w takich sytuacjach jest w społeczeństwie empatia, zrozumienie i uznanie dla tych dzieciaków, które starają się być samodzielne i radzić sobie w różnych sytuacjach najlepiej jak potrafią? Takie traktowanie przecież jeszcze bardziej popycha je do korzystania z pomocy rodziców i zrzucania na dorosłych całej odpowiedzialności.
Nie dziwmy się potem, że nastolatki wiele rzeczy nie chcą samodzielnie robić (iść do sklepu, załatwić czegoś "na mieście", jechać gdzieś bez rodziców), skoro są traktowane z góry, przez co mają poczucie, że są gorsze?