"Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy". W pociągach matki tuczą dzieci na potęgę
List do redakcji
01 sierpnia 2022, 15:17·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 sierpnia 2022, 15:17
"Jechałam pociągiem z Olsztyna do Warszawy. To tylko dwie godziny jazdy, a patrząc na zasoby żywieniowe matki, która siedziała ze mną w przedziale, dałabym głowę, że czeka nas całodniowa podróż przez pustkowia" - napisała do nas Olga.
Reklama.
Reklama.
Kobieta wracała od swoich znajomych, z którymi spędziła trochę czasu w Olsztynie. Wracała w środku tygodnia, więc przedziały były w większości puste. Do jej wagonu wsiadła matka z dwójką dzieci, które jak się okazało, miały nieposkromiony apetyt.
"Przed wyjazdem kupiłam sobie paczkę mieszanki studenckiej, żeby podgryzać w czasie czytania książki. Niestety, o czytaniu nie mogło być mowy, bo dzieciaki bardzo hałasowały. Jednak to nie ich zachowanie mnie dziwiło, a ich matki" - opisuje swoją podróż Olga.
Dalej pisze, że zanim jeszcze pociąg ruszył ze stacji, matka wręczyła dzieciom musy owocowe. "Mądrze, zaspokaja ich pierwszy głód i zajmuje czymś, żeby się nie nudziły" - pomyślała Olga. Jednak z każdą chwilą grzebanie w torbach i plecakach w poszukiwaniu jedzenia się nasilało.
"Odpadłam, gdy w pół godziny po ruszeniu, kobieta wyjęła pojemnik z parówkami obranymi z osłonek. Zapach rozgrzanego i spoconego mięsa rozpłynął się po przedziale. Momentalnie zrobiło mi się słabo" - wspomina.
Potem wylicza, że do parówek dołączyła cały słoiczek ketchupu, a następnie chleb. "Wiadomo, że w naszym kraju chlebek musi być na zagryzkę" - żartuje Olga. Ale to nie był koniec wyżerki. Za chwilę przyszedł czas na deser, więc dzieci dostały do ręki jeszcze pokrojone w ósemki jabłuszko".
"Najedzone i spełnione dzieci zaczęły harcować. Ich mama wyszła z przedziału, a oni wyjęli piłkę i zaczęli do siebie rzucać. Dwa, trzy razy dostałam w głowę i rękę, ale tylko spojrzałam na nie i zrobiłam groźną minę. Nie skarżyłam się na to matce" - relacjonuje kobieta.
"Patrząc na tę rodzinę, miałam w głowie wierszyk Juliana Tuwima, w szczególności fragment o grubasach, którzy siedzą i jedzą tłuste kiełbasy. Bo jakże! Gdy mama wróciła do przedziału, zaoferowała dzieciom jeszcze kanapki z kiełbasą, ci odmówili, ale ona zjadłam 4(!) kanapki ze smakiem. Więcej nie zniosłam i wyszłam z przedziału, aby ostatnie minuty spędzić na korytarzu" - pisze Olga.
Nie mieści jej się w głowie, ile można zjeść przez dwie godziny. Kpi, że pewnie w domu zjedli jeszcze obiad i ciasto.
A czy wy spotkaliście się z przekarmianiem dzieci w czasie podróży pociągiem? Niektórzy pasażerowie rzeczywiście przynoszą do przedziału wątpliwych aromatów żywność. Legendami owiane kanapki z pasztetem, które popijane piwem stanowią dietę niektórych podróżujących.
Nie wszystkie pociągi mają wagony restauracyjne, więc zabranie ze sobą jedzenia, gdy udajemy się w wielogodzinną podróż to jedyna możliwość, by coś przekąsić. Choć zgodzimy się z Olgą, że niekoniecznie muszą to być parówki z kiełbasą.