logo
Są umiejętności, o których rodzice marzą, żeby dzieci nauczyły się w przedszkolu lub szkole. fot. voobino/123rf.com
Reklama.
  • Samodzielności dziecko uczy się przez całe dzieciństwo, ale są pewne umiejętności, których wykonywanie za dziecko doprowadza rodziców do irytacji.
  • Do rzeczy, których chcielibyśmy nie musieć robić, należy wydmuchiwanie nosa i wycieranie pupy po wizycie w toalecie.
  • Pewna mama podzieliła się listą rzeczy, których ktoś inny mógłby nauczyć jej dzieci w przedszkolu, bo ją wykonywanie ich doprowadza do granic cierpliwości.
  • Samodzielność, ale tylko częściowa

    Większość mam przedszkolaków przyznaje, że to bardzo pomocne, jak ogromnej samodzielności uczą się dzieci w przedszkolu każdego dnia. Część z nich jest zdania, że mimo że dziecko wie, jakie kolory posiada tęcza i recytuje z pamięci "Lokomotywę", wciąż potrzebuje pomocy w prostych czynnościach.

    Najwięcej matek skarży się na wycieranie dzieciom pupy po korzystaniu z toalety i asystowanie przy dmuchaniu nosa. A gdyby tak takich rzeczy uczono dziecko w szkole i przedszkolu? Czasem są bardziej przydatne niż wiedza o tym, skąd się bierze śnieg. Laura Onstot, redaktorka insider.com zaproponowała program nauczania, który zaznajomi nasze dzieci z przydatnymi umiejętnościami życiowymi, takimi jak:

    Dmuchanie nosa

    Niewiele jest tak irytujących dźwięków jak regularnie wciągany katar w nosie kilkulatka. Dziecko wciąga gile, bo nie umie wydmuchać ich w chusteczkę. Zanim zostałam mamą, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że wydmuchanie nosa może być tak ważną i złożoną umiejętnością. Po prostu bierzesz chustkę i dmuchasz nosem, prawda? No nie.

    Nauczenie malucha wydmuchiwania nosa wcale nie jest najprostszym zadaniem na świecie. Niektóre 3-4-latki nadal nie potrafią tego opanować. Polecam metodę lokomotywy, która sprawdziła się w przypadku moich dzieci. Nie zmienia to jednak faktu, że takiej tajemnej umiejętności mogliby uczyć dzieci, jak tylko zostają przedszkolakami (a może nawet wcześniej).

    Wycieranie pupy

    Bywa tak, że dziecko, które jest gotowe na odpieluchowanie załapie wszystko dosłownie w ciągu 2 dni. Razem z zapaleniem sobie światła w łazience i podciągnięciem bielizny po skończeniu korzystania z toalety. Najczęściej jednak rodzice pomagają w podcieraniu się jeszcze dość długo po tym, jak maluch samodzielnie załatwia swoje potrzeby. W sieci krąży taki film, jak w azjatyckiej szkole nauczycielka pokazuje dzieciom na balonach, jak wycierać samodzielnie pupę. Mogliby taką praktykę wprowadzić również u nas w przedszkolach.

    Noszenie własnych rzeczy

    Zdaję sobie sprawę, że to raczej przyzwyczajenie dziecka przez rodziców, ale nagminnie widzę dzieci, którym rodzice noszą kurtki, plecaki i całe naręcze rzeczy, gdy odbierają kilkulatki z przedszkola. Mnie dzieci również często proszą, aby poniosła ich bluzę albo plecak, gdy wracamy z przedszkola. I faktycznie, gdy są to rzeczy ciężkie, z którymi maluch nie daje sobie rady – pomagam. Chcę jednak uczyć je, że mama nie jest ich służącą i nie będzie ich we wszystkim wyręczać.

    Nalewania wody do szklanki bez zalewania całego domu

    Dzieci, które uczą się samodzielności w kuchni, robią często mnóstwo bałaganu. Metodą prób i błędów nabywają umiejętności jedzenia nożem i widelcem, samodzielnego nalewania wody z dzbanka albo soku z kartonu. No i zazwyczaj robią przy tym niezły bałagan (no bo jak inaczej się nauczyć?).

    Laura Onstot we wspomnianym artykule dla "Insidera" przytacza przykład kostkarki w lodówce, pod którą w jej domu codziennie jest kałuża wody. Kobieta opisuje, że świetnie byłoby, gdyby w szkole jej dzieci uczono, kiedy jest moment, że należy przestać lać wodę do kubka, aby się nie wylewała. Kobieta oczywiście traktuje nabywanie tej umiejętności z przymrużeniem oka, ale nauka używania noża i pokazywanie dzieciom np. jak pokroić warzywa na kanapkę, mogłoby być pożyteczne.

    Używanie normalnego głosu (bez płaczliwości, pretensji czy oskarżania)

    Onstot sugeruje też, że placówki mogłyby zatrudniać trenera głosu, który nauczyłby dzieci jak opanować ciągłe mówienie, jęczenie, płaczliwy ton i oskarżenia. Jak pisze Onstot w swoim tekście: "Mówienie normalnym tonem to umiejętność, która przyda się naszym dzieciom przez całe życie i ochroni zdrowie psychiczne dorosłych". Kobieta oczywiście pisze to z nutą ironii, ale niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nigdy nie przewróciła z irytacją oczami po usłyszeniu kolejnego:

    – Mammmooooo, ona mnie znowu bijeeeee! albo: – Mamoooo, daleko jeszcze?

    To zdania, które potrafią wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwego i pobłażliwego rodzica. Nie uważacie, że nauka takich umiejętności sprawiłaby, że matkom i ojcom żyłoby się łatwiej? :-)

    Źródło: insider.com

    Czytaj także: