W czwartek stało się coś, co dla wielu jest najlepszym prezentem gwiazdkowym. Takim, którego nikt się nie spodziewał. Prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę Lex Czarnek 2.0. To było tak ogromne zaskoczenie dla wszystkich, że nawet szef MEiN przyznaje, że jest w szoku, bo podpisu prezydenta był pewien.
Reklama.
Reklama.
Prezydent zawetował Lex Czarnek 2.0. Środowisko nauczycielskie i rodzice są zadowoleni, minister edukacji nieco mniej.
Przemysław Czarnek w RMF mówił, że jeszcze dzień przed weto rozmawiał z prezydentem i ten nie miał zastrzeżeń do ustawy.
Szef MEiN przekonuje, że prezydent podjął decyzję na podstawie 133 listów, ignorując ponad 10 mln swoich wyborców. Szykuje się otwarta medialna wojna?
W zeszłym tygodniu mówił inaczej!
Minister Przemysław Czarnek był gościem Porannej Rozmowy w RMF FM, spotkanie nie mogło zacząć się od innego pytania, niż to o zawetowaną po raz drugi ustawę, która zwiększała znacznie rolę kuratora oświaty w każdej podległej placówce. Profesor Czarnek nie krył, że decyzja prezydenta była dla niego niemałym zaskoczeniem.
"W zeszłym tygodniu pan prezydent zaprosił mnie na spotkanie. Rozmawialiśmy o tej ustawie. Zapewniał, że jest znakomicie przepracowana z ministrami z Kancelarii Prezydenta i dlatego nie ma z tym żadnych problemów. Nie wiem, co się stało w międzyczasie" - przyznał w rozmowie z Robertem Mazurkiem.
Prezydent miał zapewniać Czarnka, że ustawa została przepracowana z ekspertami z kancelarii i nie ma z nią żadnych problemów. Dziennikarz przypomniał, że prezydent w czasie konferencji prasowej podkreślał, że ustawa niepotrzebnie podnosi napięcie społeczne i w zasadzie ciężko zaleźć jej zwolenników, niezależnie od opcji politycznej, z którą sympatyzują.
Naszym wyborcom się podoba
Profesor Czarnek bronił ustawy, mówiąc, że na PiS głosowało w ostatnich wyborach 10 mln ludzi, na samego prezydenta 10,4 mln i "(...) wszyscy ci ludzie pisali do nas wielokrotnie, żebyśmy zrobili coś, co powstrzyma atak 'genderyzmu' na szkoły" - mówił minister.
Absurdem nazwał argumentację prezydenta, który miał dostać 133 listy nawołujące do zawetowania ustawy. Zdaniem ministra prezydent zignorował tym weto swoich wszystkich wyborców. Te słowa mówią jasno: prof. Czarnek idzie z prezydentem na otwartą medialną wojnę.
Wskazuje jasno palcem, że prezydent mimo wcześniejszych ustaleń odrzucił ustawę partii, z której się wywodzi "tylko w imię spokoju na święta". Jednocześnie szef MEiN nie składa broni i zapowiada, że wkrótce rozpoczną się prace nad Lex Czarnek 3.0. Wszak tych 10,4 mln ludzi zawieść nie może.
Panie ministrze, nie ilość...
Profesor Czarnek w czasie rozmowy z dziennikarzem RMF wielokrotnie powtarzał, że 133 listy do prezydenta nie mogą przewyższać tych 10,4 mln wyborców, którzy pisali z poparciem. Zapytałam kilka znanych mi osób, które na Andrzeja Dudę głosowały, żadna z nich nie pisała z prośbą o "powstrzymanie ataku genderyzmu" na polskie szkoły.
Nie będę zarzucać ministrowi kłamstwa, może ciężko było zliczyć wszystkie otrzymane wiadomości, ale z całą pewnością nie pisali wszyscy wyborcy. Może, nawet jeśli owych głosów poparcia dla Lex Czarnek było więcej niż 133, ale pytanie brzmi, czy zawsze liczy się ilość? Jakość przemawia do nas bardziej.
Minister zapewnia, że w ustawie zmieniać nic nie będzie, bo skoro prezydent do środy był przekonany, że przepis jest dobry, a w czwartek go zawetował, to trzeba prezydenta cofnąć do środowych poglądów i załatwione. Oby nie. I piszę to nie tylko w swoim imieniu, ale też głosem licznych nauczycieli, z którymi o projekcie ustawy w ostatnich miesiącach rozmawiałam, a także głosem rodziców, którzy bardziej niż "genderyzmu" boją się indoktrynacji politycznej swoich dzieci.
Przypominam, że dziś w polskich szkołach coraz częściej mówi się, że zmiany w podstawie programowej mają charakter polityczny, a w momencie, gdy coraz więcej dzieci rezygnuje z religii, z kuratorialnej akceptacji Czarnek chce zwolnić organizacje katolickie. (Ordo Iuris - pamiętamy).
Nie chcemy komisarzy - panie Duda, ma pan mój głos
W sprawie prezydenckiego weto zadzwoniłam do zaprzyjaźnionego dyrektora szkoły podstawowej, człowieka, który ma konserwatywne poglądy i jest osobą bardzo wierzącą.
- Matko, jak dobrze, że nie podpisał! - powiedział Tomasz. - Wie pani, jakie ja mam poglądy, ale to są moje poglądy i najwyraźniej niespójne z tym, co myśli mój "szef". Minister próbuje nas zmusić, żebyśmy dzieci siłą nawracali, zamykali im wszystkie drzwi do świata, na których nie wypisano imion Trzech Króli, a tak się nie da - podsumował.
- Tak, to musi być wybór i ja jako katolik, pedagog, dyrektor i ojciec jestem za tym, aby Lex Czarnek na zawsze trafiło do archiwum. Panie Duda, będę na pana głosować, właśnie za to weto - dodał Tomasz. Ten dyrektor, podobnie jak wielu innych w kraju zna społeczność w swojej szkole, zna jej potrzeby i wie, jakie zajęcia można w placówce prowadzić zgodnie z nimi.
Nie chcemy, żeby miniserialny kurator decydował o naszych dzieciach i nie chcemy, żeby Lex Czarnek weszło w życie. Panie Czarnku - czas odpuścić. Szczucie na prezydenta panu nie pomoże, polska szkoła to te 133 głosy, niech pan zapyta uczniów.