Joanna na pytanie o kolejne dziecko odpowiedziała stanowczo, że więcej dzieci mieć nie planuje. - I wtedy zaczęły się lamenty, że jedynak to nieszczęśliwy, że samoluba wychowam, że jak umrę, zostanie sam na świecie - wspomina kobieta.
Reklama.
Reklama.
- Popatrzyłam na matkę z niedowierzaniem. Jedna z jej córek, moja siostra, była dokładnie taka, jak teraz mówiła o moim synku, a w domu byłyśmy we cztery. Postanowiłam więc sprawdzić, czy istnieją jakiekolwiek dowody na to, że jedynak = samolub - wyjaśniła mi znajoma. Joanna wie na pewno, że świadomie wychowa jedynaka.
Syndrom jedynaka
Psychologowie G. Stanley Hall i EW Bohannon pod koniec XIX wieku przeprowadzili badanie na 200-osobowej grupie. Byli tak bardzo przekonali o słuszności swojej tezy, że syndrom jedynaka nazywali chorobą. Ich zdaniem jedyne dziecko w rodzinie miało być: apodyktyczne, samolubne, rozpieszczone, nieprzystosowane, aspołeczne i samotne.
Po publikacji wyników badań pojawiły się wnioski, że "dzieci są ogólnie zdrowsze psychicznie, gdy mają rodzeństwo". Ta teza podobała się tak wielu badaczom, że przez wiele lat wskazywano jedynactwo jako jedną z głównych przyczyn trudności społecznych. Jednak warto wspomnieć, że przez ponad wiek nikomu nie udało się tej tezy potwierdzić.
Te badania są raczej stronnicze
Jak zauważyła w rozmowie ze Scary Mommy psycholog dr Francyne Zeltser z Manhattan Psychology Group, badania oparte wyłącznie na ankietach niosą ze sobą całkiem spore ryzyko błędu, zwłaszcza jeśli pytamy w nich o odczucia. Te są subiektywne i nie podlegają ocenie. A to znaczy, że mogą znacząco przekłamywać rzeczywistość.
Dziś naukowcy już śmiało mówią, że coś takiego, jak syndrom jedynaka po prostu nie istnieje. Na przestrzeni lat obserwuje się wiele dzieci, które, mimo że wychowywały się bez rodzeństwa, odniosły sukces jeśli chodzi o relacje rówieśnicze. W dorosłym życiu w nie ma żadnych przesłanek, aby wychowywanie w pojedynkę upośledzało funkcje społeczne.
Badanie przeprowadzone przez Halla i Bohannona można więc... wsadzić między bajki. Bo choć badanie przeprowadzono w dobrej wierze, to po pierwsze grupa badawcza była zbyt mała, a odpowiedzi zbyt subiektywne, aby wnioski można było zastosować do całej populacji.
Zrzucanie na jedynactwo jest wygodne
Choć badanie nie wskazują jednoznacznie na to, aby brak rodzeństwa kształtował ludzką osobowość szczególnie mocno, to wciąż używamy tego argumentu. Jeśli ktoś w naszym odczuciu jest niekoleżeński, dba głównie o własne dobro czy unika dużych grup - pasuje do stereotypowego obrazu jedynaka.
Środowisko, w którym dorastamy, ma wpływ na naszą osobowość, ale nie jest to jedyny kształtujący nas czynnik. Genetyka, wydarzenia, relacje z rodzicami, sąsiadami - to wszystko ma znaczenie. Zamiast więc zrzucać jakieś cechy na jedynactwo, warto spojrzeć na sprawę nieco szerzej.
Każdy z nas ma przecież w bliższym lub dalszym otoczeniu kogoś, kto wychował się bez rodzeństwa, a mimo to jego osobowość zupełnie nie gra ze stereotypem. Znamy i takie osoby, które, choć wychowane w rodzinie wielodzietnej, empatię wykazują na poziomie raczej ujemnym.
Krzywdzący stereotyp
Ludzki mózg lubi stereotypy, lubimy porządkować świat według znanych nam kategorii. Podświadomie szukamy u ludzi cech, które pasują do naszego wyobrażenia u nich. Nagle to, że kolega z biurka obok nie chce ten jeden jedyny raz zamienić się na zmiany, robi z niego egocentryka, samoluba i... jedynaka.
Zapominamy, że dzieci (i dorośli) mają prawo do tego, żeby mieć lepsze i gorsze dni. Niezależnie od tego, czy wychowali się w pojedynkę, czy z rodzeństwem. A tymczasem wszystkie dzieci przechodzą przez różne etapy rozwoju, w tym taki, kiedy dzielić się nie chcą.
Utrwalanie stereotypów, głośne mówienie w towarzystwie, że dziecko nie umie się dzielić, bo na co dzień nie musi - jest krzywdzące. Podobnie sprawa ma się w rozmowach dorosłych, kiedy rodzice jedynaków mówią: "Mam go jednego, więc mogę mu kupić więcej/lepsze". To samo odnosi się do braku konieczności dzielenia uwagi.
Sami tymi słowami utrwalają stereotypy, które są krzywdzące dla ich pociech. Sami wskazują na obraz człowieka, który ma wszystko, czego zapragnie, 100 proc. uwagi rodziców i jest stawiany zawsze na piedestale. A tymczasem prawda jest inna.
Pokonać piętno
Aby lepiej zrozumieć jedynactwo, trzeba pracy u podstaw. Trzeba zrozumienia, że każde dziecko jest inne, niezależnie od tego, czy jest jedynakiem, czy nie. Posiada pewną wrażliwość, cechy osobowościowe i zmienia się na przestrzeni nie tylko lat, ale nawet tygodni. Dorasta, przechodzi przez burzę hormonów.
Rodzice jedynaków muszą przestać używać braku rodzeństwa jako wytłumaczenia dla różnych zachowań i reakcji. Uświadamiać nauczycieli i rodziców kolegów, że dziecko na co dzień funkcjonuje w grupie. Kiedy chodzi do przedszkola, szkoły, siłą rzeczy znaczną część czasu spędza w grupie rówieśniczej. Dokładnie jak dzieci z rodzin wielodzietnych - wcale nie z rodzeństwem.
To nie jest mały dorosły
Bywa, że jedyne dziecko rodzice traktują jak kolejnego dorosłego - a to tak nie działa. Dziecięcy mózg rozwija się zawsze w podobnym tempie, warto uświadomić sobie, że złość "bez powodu", zbyt emocjonalne reakcje czy "wymuszanie płaczem" nie istnieją.
Mało tego, dokładnie z takimi samymi problemami zmagają się sąsiedzi, siostra i koleżanka z pracy, a przecież w ich domu dzieci jest więcej. Dziecko potrzebuje nauczyć się strategii, jak radzić sobie z emocjami, a nie przywoływania rozsądku, bo... emocje pewne mechanizmy blokują.
Jedynactwo bywa zaletą
Co ciekawe, niektórzy psychologowie zwracają uwagę, że jedynactwo, choć nie czyni z dzieci samolubów, to predysponuje je do posiadania pozytywnych cech. Jedynacy w domowym zaciszu chętniej niż dzieci z rodzin wielodzietnych skupiają się na czynnościach.
Sprawniej odrabiają lekcje, bo mniej mają rozpraszaczy, więcej czasu poświęcają na hobby. Już przedszkolaki dłużej wytrzymują, rysując, bawiąc się klockami... Jedynacy częściej wychodzą do ludzi w wieku nastoletnim, bo tak jak każde inne dziecko potrzebują grupy rówieśniczej.
Jedynacy wytwarzają też wyjątkowo silną więź z rodzicami, częściej utrzymują bliskie relacje z kuzynostwem i chętnie w dorosłym życiu utrzymują kontakty z przyjaciółmi z dzieciństwa. Jeśli podejmujesz decyzję o posiadaniu jednego dziecka - nie myśl o sobie jak o samolubie, nie wyrzucaj sobie, że coś mu zabierasz. Dziecko stworzy własną "rodzinę", bo ta to nie tylko więzy krwi.
Co ciekawe, wiele wybitnych osobowości, uchodzących za geniuszy było jedynakami. Wymieńmy tu choćby: Winston Churchill, Franklin D. Roosevelt, Jean Paul Sartre, Burt Bacharach, Frank Sinatra, Tiger Woods.