logo
Sklep z farbami chciał być zabawny, wyszło żenująco. Fot. Fot. Roselyn Tirado na Unsplash/Facebook La mia gusto
Reklama.
  • Doskonale bawimy się, wytykając słabości mężczyznom, ale niech tylko któryś ośmieli się zrobić to nam!
  • Kobiety albo źle rozumieją równouprawnienie, albo nie chcą go przyjąć w całości. A przecież ono tyczy się wszystkich.
  • Naśmiewając się z własnego faceta, wystawiasz laurkę sobie. On też zna twoje słabości, a jednak potrafi się powstrzymać.
  • Seksizm wiecznie żywy

    Naszła mnie taka refleksja, że boki zrywamy, póki w markecie budowlanym nie ma karteczki, że możesz sobie kupić kran albo śrubki tylko, jeśli mąż napisze ci pozwolenie. Wtedy już koleżanka by się tak nie śmiała. Bo przecież ona, taka silna i niezależna kobieta, umie sobie kupić choćby wkręty do płyt kartonowo-gipsowych i żaden facet jej do tego nie jest potrzebny.

    Mnie też, nawet dziurę wywiercę i gniazdko wymienię. Ale kiedy urządzaliśmy nasze pierwsze wspólne mieszkanie, palcem nie ruszyłam. Mój syn miał wówczas dosłownie kilka dni i mąż sam wybierał wszystkie kolory, dodatki, czasem tylko wysyłając mi zdjęcia MMS-em, czy mi się podoba. A że było to 12 lat temu, to zdjęcia oddawały kolory raczej marnie. 

    Kiedy po trzech miesiącach weszłam z dzieckiem do tego naszego gniazda, okazało się, że wszystko do siebie idealnie pasuje. Mąż doskonale sobie poradził, nie boję się powiedzieć, że lepiej niż ja, bo np. klamki do drzwi wewnętrznych idealnie dopasował odcieniem do tych wejściowych. W życiu bym nie trafiła. 

    Zresztą mówimy o człowieku, który od lat żyje z rozróżniania kolorów i choć wiele razy mi tłumaczył, za każdym razem sprawdzam, który to magenta, a który cynober. Synowie odziedziczyli po nim tę wrażliwość i z kolorami radzą sobie równie dobrze. Paskudna ta kartka sugerująca, że z mężczyznami w tej kwestii jest coś nie tak. A jednak wiele kobiet bawi.

    Czyli, że jak się śmiejemy z mężczyzn to dobrze, a jak z kobiet to już nie bardzo? Ano nie, drogie panie, w obydwie strony to jest seksizm. Myślicie, że przesadzam? A wyobraźcie sobie, że jedziecie do mechanika swoim ukochanym autkiem, a on mówi, że nawet pod maskę nie zajrzy, bo u waszego boku nie ma mężczyzny. Przykro by się wam zrobiło? Tak sądzę. 

    My tak lubimy dołożyć

    Tuż przed Bożym Narodzeniem widziałam wysyp reklam ubranek, jak to się ładnie mówi "machy machy" dla mamy i córki. Całe serie z napisami sugerującymi, że mama i córka ruszają na shopping, a tata idzie jako uchwyt do karty płatniczej. No doprawdy, urocze...

    Tak naprawdę to wcale nie. A przy okazji obraźliwe dla obydwu stron. Bo jeśli same dumnie zakładamy na pierś koszulkę, że niezbędny jest nam mężczyzna, żeby zapłacić za zakupy, to raz: w jakim świetle siebie stawiamy, a dwa: czy przypadkiem mu nie umniejszamy?

    W mojej głowie idealny związek to ten partnerski, gdzie wspieramy się i mamy równe prawa i obowiązki. To nie chodzi o to, żeby koniecznie iść przepychać rynny, kiedy partner piecze suflet, ale nie kreować się na siłę na lepszych i gorszych, ważniejszych i mniej ważnych. Żyć w jakimś szacunku do siebie i swojej miłości, relacji. 

    Naturalny podział - tak, dyskryminacja - nie

    Tak, są czynności, które w naturalny sposób przychodzą nam łatwiej niż mężczyznom i odwrotnie. Wynika to z różnic biologicznych i zaryzykuję niepopularne stwierdzenie, że nie jesteśmy sobie równi. Choć prawa mamy równe. Oni są (zwykle) silniejsi fizycznie, łatwiej im podejść bez emocji do problemu, biegają też szybciej i to tak wymyśliła natura. 

    Z tego też powodu są oddzielne zawody sportowe dla kobiet i mężczyzn, dlatego obok Messiego na boisku nie biega Kim Kardashian, bo zwyczajnie nie ma odpowiednich warunków fizycznych. Kobiety są bardziej empatyczne, dlatego np. znacznie trudniej zdiagnozować u nas zaburzenia ze spektrum autyzmu, bo są lepiej zakamuflowane. Nieważne, czy nam się to podoba, czy nie.

    Łatwiej nam też myśleć o wielu rzeczach naraz, bo natura wyposażyła nas w podstawowej wersji w wielozadaniowość, a facet, cóż, polowanie, przetrwanie i ochrona stada. Bywa, że kolory rzeczywiście nie mają dla nich wielkiego znaczenia, bo lubimy myśleć, że dzielą je na ładne i brzydkie, ale to duże uproszczenie.

    Zawsze, jak widzę, że ktoś ma pół domu w różu, to zastanawiam się, co na to ta druga połówka, bo różowy to stan umysłu i nie każdemu musi odpowiadać. I tak sobie myślę, że może w tych sklepach z farbami i z wystrojem wnętrz powinny wisieć kartki z informacją, że kolor można wybierać tylko wspólnie, żeby wszyscy byli zadowoleni?

    Czytaj także: