4-latek w wózku w drodze do przedszkola? "Matki, robicie swoim dzieciom krzywdę na wielu poziomach"
List do redakcji
29 marca 2022, 15:13·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 29 marca 2022, 15:13
Nauka samodzielności w wieku przedszkolnym jest niesamowicie istotna. Napisała do nas Monika, czytelniczka, która spotkała się z szokującą sytuacją w przedszkolu swojego dziecka. Kobieta przyznaje, że według niej wożenie 4-latka do przedszkola w wózku to lekka przesada i brak samodzielności dziecka.
Reklama.
Reklama.
Kilkulatki, które są zbyt duże do spacerówek, to na polskich ulicach częsty widok - bo tak rodzicom jest łatwiej, szybciej, wygodniej.
Wyręczanie dziecka w nauce samodzielności, takiej jak ubieranie, a nawet jedzenie i chodzenie, to robienie krzywdy dziecku.
Napisała do nas czytelniczka, która w przedszkolu swojego dziecka widziała, jak wygląda odprowadzanie dziecka przez nadopiekuńczą mamę: dziecko jechało wózkiem, a potem było niesione na rękach.
"Odprowadzając w ostatnim tygodniu syna do przedszkola, doznałam prawdziwego szoku. Moje dziecko chodzi do najmłodszej grupy, więc w tym roku on i jego koledzy i koleżanki kończą 4 lata. Różnice w rozwoju między dziećmi, które już miały urodziny, a tymi, które są z końca roku, są w tym wieku bardzo zauważalne.
Ale zarówno zdrowy trzylatek, jak i czterolatek, to już dziecko w pełni rozwinięte ruchowo – biega, skacze, bawi się z dziećmi w przedszkolnej grupie i jest w stanie poradzić sobie z wieloma przeszkodami na placu zabaw" - rozpoczyna swój list do naszej redakcji Monika, mama dwójki dzieci. Kobieta opowiada o sytuacji, która miała miejsce kilka dni temu w przedszkolu jednego z jej dzieci.
"Taki duży i w wózku?"
Monika opowiedziała nam sytuację, która wzbudziła w niej zdziwienie: "Idąc z moim dzieckiem do przedszkola, spotkaliśmy w przedszkolnej furtce inną mamę, która wiozła sporego 3-latka (a może już nawet 4-latka?) w spacerówce. Chłopiec ledwo się w niej mieścił, nóżki miał podkulone, a ręce i tułów dosyć mocno wystawały z góry wózka.
Kobieta z dzieckiem wjechała do przedszkolnego budynku, w holu zostawiła wózek i wyjęła z niego dziecko. Następnie wzięła go na ręce i zaniosła do szatni. W szatni okazało się, że dziecko chodzi do tej samej grupy, co mój syn. Nie znałam ani tej pani, ani jej synka – ale być może to dlatego, że to pierwszy rok przedszkola, nie wszyscy jeszcze się kojarzą z widzenia.
My idąc pieszo (wyobraźcie sobie zaspanego 3-latka, który powoli przebiera nogami), w szatni dogoniliśmy kobietę z dzieckiem, gdy maluch był już prawie całkiem gotowy do wejścia do sali – pani właśnie kończyła zmieniać dziecku buty na kapcie. Z tego, co zauważyłam, mama sama rozebrała ze wszystkich ubrań chłopca i założyła mu przedszkolne obuwie.
Nie oceniam tego braku uczenia samodzielności. Pomyślałam o tym, że pewnie spieszy się do pracy i zrobiła to sama, żeby było szybciej. Ale to, co zobaczyłam następnie, zadziwiło mnie jeszcze bardziej. Matka wzięła swojego syna i na rękach zaniosła go do przedszkolnej sali" - opisuje zdziwiona mama 3-latka. Kobieta nie rozumie, jak można wyręczać dziecko w wieku przedszkolnym w tak podstawowych rzeczach jak rozbieranie kurtki, a nawet chodzenie.
Nadopiekuńcze mamy to plaga
"Zanim ja z synem tam dotarliśmy, chwilę to trwało, bo jestem z tych rodziców, którzy nawet podczas zwykłego rozbierania kurtki czy zmiany butów, starają się dziecku pokazywać, że jest już samodzielne i z wieloma rzeczami może sobie poradzić samo.
Zawsze też w takich chwilach się chwali i jest dumny, opowiada mi, jak to sam się ubrał na spacer poprzedniego dnia w przedszkolu, że jest już duży i sam potrafi założyć i zapiąć rzepy w swoich bucikach.
Gdy na własnych nogach, zarówno ja, jak i syn, dotarliśmy do drzwi sali, nadgorliwa matka "małego Filipka" nadal stała w progu – chociaż synek już ochoczo o własnych siłach wbiegł do środka i się bawił" - relacjonuje dalszą część historii Monika.
"Matka natomiast w progu rozmawiała z panią wychowawczynią, która zdążyła mi tylko szybko odpowiedzieć na 'dzień dobry' i wpuścić moje dziecko do przedszkolnej sali, by mógł dołączyć do innych dzieci.
Matka chłopca prowadziła żywą rozmowę z nauczycielką na temat tego, że w jadłospisie na ten dzień był obiad i podwieczorek, których 'jej dziecko nie lubi i na pewno nie zje', więc bardzo prosiła, żeby mu nie dawać posiłków, bo ona mu później w domu ugotuje 'normalny obiad'"- opisuje w dalszej części listu mama przedszkolaka.
Okazje do nauki samodzielności
Monika przyznaje, że ta sytuacja, której była świadkiem w przedszkolu, skłoniła ją do refleksji o uczeniu przedszkolaków samodzielności: "Cała ta sytuacja sprawiła, że zaczęłam rozmyślać o nauce samodzielności swoich dzieci i mimowolnie porównywać je z ich rówieśnikami.
Nie wydaje mi się, żeby moja dwójka dzieci była jakoś ponad przeciętnie rozwinięta – raczej nie odstają na tle grupy rówieśników. Dlatego, gdy widzę kolegę mojego syna z przedszkolnej grupy, którego mama wozi wózkiem, nosi na rękach i nadmiernie niańczy, mam jakiś dysonans poznawczy. A może się mylę i przesadzam?
Drogie mamy, uczcie swoje dzieci samodzielności – do tego także zachęcają panie w przedszkolu, bo przecież jak by miały sobie poradzić z grupą 20 dzieci, z których każde wymagałoby noszenia, karmienia czy mycia rąk? To nie jest żłobek, w którym są malutkie dzieci, które wymagają jeszcze innego poziomu opieki.
Gwarantuję wam, że zdrowy 4-latek chętnie by pobiegał i samodzielnie poszedł na nogach do przedszkola (nawet jeśli to tylko droga z auta z parkingu do budynku placówki). Nie róbcie z dzieci kalek, bo one nie potrafią później poradzić sobie w życiu z wyzwaniami, które się im stawia. A z nimi zetkną się na pewno. Oprócz nauki samodzielności, w tej sytuacji też myślę sobie o rozwoju ruchowym, bo czy dziecko, które w tym wieku spędza tyle czasu na siedząco w wózku, ma szansę np. na zdrowy kręgosłup?
Tego już nie mogę oceniać, trzeba byłoby spytać jakiegoś ortopedy albo pediatry" - kontynuuje swoje rozmyślania mama 3-latka. Kobieta jest zmartwiona tym, co zobaczyła w przedszkolu swojego dziecka. To nie taki rzadki widok, że rodzice przywożą swoje dzieci do przedszkola w wózkach, by maluchy nie męczyły się w drodze do placówki i jest tak też dla nich szybciej i wygodniej.
Monika kontynuuje: "Niemniej jednak, taki 4-latek wożony w wózku budzi śmiech, ale i niepokój. Gdzie miejsce dla dziecka na bycie samodzielnym? Także przy tym ubieraniu czy pilnowaniu tego, co dziecko je w przedszkolu. Nadopiekuńczością można dziecku wyrządzić większą krzywdę, niż nam się wydaje.
Wcześniej, kiedy dzieci są malutkie, każdy z nas z niecierpliwością czeka na zmiany w rozwoju: aż dziecko zacznie się uśmiechać, przewracać z brzuszka na plecki i odwrotnie, aż postawi pierwsze kroki i zacznie mówić 'Mama'. Cieszymy się, że prawidłowo się rozwija, jest zdrowe, a potem same swoim dzieciom robimy taką krzywdę.
Najpierw jesteśmy dumni, że zaczęło chodzić, potem sami wsadzamy je dla naszej wygody w ten wózek i robimy mu krzywdę wyręczaniem w chodzeniu, ubieraniu, a nawet w myśleniu".
Nadgorliwość bywa najgorsza
Mama 3-latka uważa, że wyręczanie we wszystkim dziecka to brak odpowiedzialności, nadgorliwość i uczenie go, że nie musi być samodzielny: "Zapewniam was, że 3-latek jest w stanie pokonać na własnych nogach nawet 500-800 metrów do przedszkola, a jak trzeba, to i więcej. To, ile kilometrów dzieci robią podczas biegania i zabawy w przedszkolnej sali, zdziwiłoby niejedną matkę.
Te wygłaskane dzieci rosną potem na niesamodzielne kilkulatki i nastolatków, którzy nie radzą sobie w szkole z nawet najmniejszymi przeszkodami, a ich matki dzwonią do kolegów, by podali im lekcje, gdy dziecko jest chore. Brak samodzielności robi dziecku krzywdę na całe życie – ile się też słyszy o tych dorosłych maminsynkach, którzy mają kłopoty w związkach przez zbyt silną relację z mamusią?
Może warto – jeśli pokonujecie trasę do przedszkola pieszo – wstać 15 minut wcześniej i pójść z 3-latkiem za rękę razem, bez tego wsadzania go w wózek, żeby się nie daj Boże, nie zmęczył. Zobaczycie, ile ciekawych rzeczy przykuwa uwagę takiego malucha, jak inaczej odbiera on świat.
To pozwala trochę zwolnić i docenić chwilę z dzieckiem, zamiast tego pośpiechu i wyręczania malucha we wszystkim. To rozwinie w nim tego samoświadomość i taką samodzielność, o którą być może nawet nie podejrzewałyście swojego kilkulatka" - kończy swój list Monika.
Nauka samodzielności i rozwój ruchowy to dla dziecka w wieku przedszkolnym bardzo ważne rzeczy - dziecko, które ma 3-4 lata samo chętnie próbuje swoich sił w ubieraniu, a chodzenie i jedzenie ma opanowane już od dawna. Dlaczego by więc je w tym wyręczać? Dołączamy do apelu czytelniczki - mamy, pozwólcie im robić to samodzielnie.