Nauczycielka każe uczniom odpowiadać z zamkniętymi oczami, a testy piszą na wyścigi. Mam tego dosyć
List do redakcji
13 listopada 2020, 11:19·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 listopada 2020, 11:19
"Nawet wiosną na edukacji zdalnej nie było takich cyrków jak teraz. Sposoby na pamięciówki i dynamikę pracy na skróconych do 30 minut lekcjach przechodzą moje wszelkie wyobrażenia. Nie sądziłam, że można odpytywać uczniów i kazać zamykać im oczy, żeby nie mogli ściągać i bezceremonialnie krzyczeć 'szybciej', gdy córka komunikuje 'proszę pani, nie nadążam"' - pisze w liście do MamaDu mama uczennicy klasy 4. szkoły podstawowej.
Reklama.
Edukacja zdalna — problemy i absurdy
Wiosnę jakoś przetrwałyśmy. Nie było łatwo, bo nauczyciele w naszym małym miasteczku niespecjalnie wysilają się, by połączyć się z dziećmi na Skype czy Teamsie. Dlatego córka trochę sama, trochę z moją pomocą odrabiała lekcje wysłane mailem. Ani ja, ani ona nie jesteśmy zwolenniczkami takiego trybu pracy, więc efekt i skutki były różne, ale do następnej klasy przeszła.
Gdy znowu w tym roku przeszli na edukację zdalną, a córka się załapała, bo jest w czwartej klasie, przygotowałam się mentalnie. Przygotowałam się na to, że znów dostanę od wychowawczyni maile, że z moim dzieckiem jest problem i że muszę z nim więcej pracować, że musi się więcej uczyć.
Przygotowałam się również na to, że wrócę z pracy, a moja córka znów będzie siedzieć zapłakana, bo wyrzuciło ją z lekcji i pani nie wpuściła jej z powrotem. Również na to, że znów pies pogryzie kabel i dostanie nieprzygotowanie za brak kamerki lub mikrofonu. Na to, że mówienie, że to wszystko nic nie szkodzi działa tylko na chwilę, bo moja 10-latka jest wrażliwym dzieckiem.
Przygotowałam się na to, że z innymi mamami, będę z niedowierzaniem dyskutować, jak to jest być nauczycielką na drugim bezpłatnym etacie, że trzeba nadrabiać materiał i jak to serce drży, gdy się otwiera Librusa sprawdzić, czy znów jest tona zadań, czy znów trzeba się uczyć do sprawdzianu lub poprawiać jedynkę.
Niedorzeczne sprawdziany online
Nie sądziłam jednak, że brak pomysłu na edukację zdalną zdeterminuje naszych nauczycieli do tak bezdusznych praktyk. Gdy uczniowie z zamkniętymi oczami mają odpowiadać na egzaminach, by nie ściągali z drugiego ekranu komputera lub kartek zawieszonych na ścianie.
By udostępniać ekran swojego komputera, by nie ściągać z Wikipedii i Bryka. By córka nie miała problemów, darowałam sobie kwestionowanie metod przeprowadzania sprawdzianów online w ten sposób.
Jednak najbardziej mnie zasmuciło i jednocześnie zszokowało, gdy usłyszałam "Szybciej, bo macie tylko 30 minut", a następnie moją córkę, która została olana, gdy powiedziała "proszę pani, nie nadążam, może pani powtórzyć?". Nauczycielka kontynuowała, nie zwracała uwagi na prośby innych uczniów.
Można tłumaczyć, że były szumy i nie usłyszała, ale to nie o to chodzi. Na koniec powiedziała, że te 15 minut, które zostaje obcięte, uczniowie, którzy nie nadążali, mają je poświęcić poza kamerką na nadrobienie materiału. Pytam – jak? Skoro nauczycielki już nie ma. Pewnie rodzic ma pomóc nadrabiać?
Jednak nie każdy rodzic ma czas. W naszej klasie rzeczywiście mało kto pracuje zdalnie. Jest jedna mama, której praca i organizacja czasu pozwalają siedzieć z dzieckiem niemal na wszystkich lekcjach. Ta mama sporządza notatki i wysyła wszystkim innym dzieciom z klasy, które nie nadążają, by były na bieżąco i by ich rodzice nie dostali wiadomości o treści: "z pani córką/synem jest problem".
Tu ewidentnie nie jest problem z dzieckiem, czy jego rodzicem, ale problem z edukacją zdalną i systemem. Może nawet w tych przypadkach problem z samym nauczycielem, który nie potrafi dobrze dobrać metod nauczania, olewa uczniów i który nie chce strzelać do jednej bramki z dziećmi, tylko gra przeciwko nim, skoro właśnie w 10-latce widzi problem.
Zaczynam już myśleć o tej nerwówce przed świętami, gdy zacznie się podsumowywanie, klasyfikowanie i sugerowanie zagrożeń. Jednocześnie myślę o tym, co moja córka napisze w tym roku w liście do świętego Mikołaja. Wcale się nie zdziwię, gdy zażyczy sobie, by przywrócił edukację stacjonarną lub wymienił nauczycieli. Tylko te rzeczy niestety nie leżą w sklepie na półkach i nie da się ich kupić w internecie...