
Wszyscy wiemy, że internet i media społecznościowe mają na nas, w mniejszym lub większym stopniu, wpływ. Eksperci coraz więcej uwagi poświęcają jednak pokoleniom, które nie znają świata bez komputerów, telefonów i kont na insta i fejsie. Brytyjscy psychiatrzy doszli do wniosku, że dane z mediów społecznościowych są im niezbędne do przeprowadzenia kompleksowych badań nad wpływem, jak takie serwisy wpływają na najmłodszych użytkowników - informuje RMF24. Można sobie wyobrazić, że nie każdemu taki pomysł się spodobał...
Dane pokazujące, ile czasu i na jakich stronach internetowych przebywają dzieci, przestają być wystarczające do tworzenia jakościowych badań o wpływie social mediów na ich życie. Psychiatrzy potrzebowaliby m.in. informacji o grafikach, którymi dzieci są bombardowane, czy algorytmach, które indywidualnie podpowiadają treści małym użytkownikom w sieci.
RMF24 przytacza rozmowę z dr Bernadką Dubicką z królewskiego Koledżu Psychiatrycznego. Psycholożka zaznacza, że obecna sytuacja jest stanem wirtualnej infekcji. Dzieci przekazują sobie informacje o metodach samobójstw, samookaleczenia czy niebezpiecznych dietach.
Ponadto, jak podaje RMF24, brytyjscy psychiatrzy apelują do rządu o opodatkowanie mediów społecznościowych m.in. Facebooka czy Twittera. Uzyskany dochód miałby zostać przeznaczony na dalsze badania oraz opiekę nad dziećmi z problemami emocjonalnymi.
Może cię zainteresować: Edu-rozrywka — te kanały na YouTube musisz pokazać dziecku. Dzięki nim uczniowie zdają egzaminy













