Zbyt wrażliwi, by pracować, zbyt krusi, by stawiać się w pracy codziennie. Okrzyknięci przez media mianem "pokolenia L4", młodzi ludzie nie czują się na siłach, by wejść na rynek pracy – lub na nim pozostać. Co tu poszło nie tak?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przez niektórych pogardliwie określani jako pokolenie płatków śniegu, są bardzo delikatni i szybko się rozpadają. Brakuje im odporności psychicznej. Młodzi ludzie, między 18. a 30. rokiem życia, nazywani są też pokoleniem L4, a nawet generacją lęku, coraz częściej wskazują na swoją kruchą kondycję psychiczną jako powód, dla którego nie mogą pójść do pracy.
Niesamodzielne, bo cierpiące
Starsze pokolenia, z iksami na czele, naśmiewają się z młodych zetek, że chodzą na rozmowy o pracę z mamusią, tak są niesamodzielne. "The Telegraph" przytacza wypowiedź pewnej kobiety, która mówi, że jedną z najdziwniejszych rzeczy, z którymi spotyka się w swojej pracy, jest konieczność odbywania rozmów telefonicznych z rodzicami pracowników, którzy dzwonią, by jej powiedzieć, że ich (dorosłe) dziecko nie przyjdzie tego dnia do pracy.
Tyle że za tym pozornym brakiem samodzielności, za tym nieodcięciem w porę pępowiny, kryje się zatrważający powód. Kruche zdrowie psychiczne. Ta grupa wiekowa, coraz bardziej pogrążona w bezczynności i rozpaczy, popada więc w zależność od swoich rodziców i świadczeń socjalnych. I nie czuje się na siłach, by to zmienić.
Zbyt słabi, by pracować
W raporcie brytyjskiej fundacji Resolution, który ujrzał światło dzienne kilka dni temu, czytamy, że aż 49 proc. badanych z tej grupy wiekowej jako przyczynę swojego bezrobocia podaje właśnie problemy ze zdrowiem psychicznym.
Jeden na trzy wnioski o zasiłek Personal Independence Payment (PIP), czyli brytyjskie świadczenie dla osób niepełnosprawnych lub mających trudności ze zdrowiem psychicznym, jako uzasadnienie podaje: zaburzenia lękowe, fobię społeczną, depresję i/lub stres. Najwięcej wniosków z tym rozpoznaniem przybywa wśród osób poniżej 25. roku życia.
Coraz gorzej i u nas
W Polsce z kondycją psychiczną nie jest lepiej. ZUS podaje, że problemy ze zdrowiem psychicznym były w samym 2023 roku powodem wystawienia ponad 1,4 mln zwolnień lekarskich (brak danych o wieku świadczeniobiorców). To o ok. 100 tys. więcej niż rokwcześniej. W sumie ubezpieczeni Polacy spędzili na takim L4 aż 26 mln dni.
Podobnie jak w Wielkiej Brytanii, i u nas główną przyczyną niezdolności do pracy z powodu kryzysy psychicznego w ubiegłym roku były:
reakcja na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne – 477,6 tys. zaświadczeń lekarskich, w sumie 8,86 mln dni zwolnienia z pracy
inne zaburzenia lękowe – 246 tys. zaświadczeń, co dało 4,77 mln dni bez pracy.
A mówimy tu tylko o ludziach opłacających składki na ubezpieczenie chorobowe. Pozostają jeszcze ci, którzy pracują na śmieciówkach i ci, którzy nawet nie podjęli pracy z powodu złego stanu psychicznego.
I chociaż najczęściej słyszymy, że to osoby po 40. roku życia mają największe trudności w znalezieniu pracy, to raport fundacji Resolution wykazuje, że z powodu kryzysu psychicznego problem ten dotyka w największej mierze właśnie osoby w okolicach dwudziestki.
To my zawiniliśmy?
Zdaniem Franka Furedi, profesora socjologii na Uniwersytecie w Kent (Wielka Brytania), winę za zły stan psychiczny młodych ludzi ponoszą starsze pokolenia i medykalizacja codziennego życia: "Stworzyliśmy kryzys psychiczny, przekształcając problemy życia codziennego w problemy zdrowia psychicznego", cytuje socjologa "The Daily Mail".
Furedi zauważa, że odebraliśmy młodym ludziom poczucie, że mają kontrolę nad swoim życiem i że mają wpływ na to, co się dzieje: "Jeśli cierpisz na problemy psychiczne, jak możesz wziąć odpowiedzialność i przejąć kontrolę nad swoim przeznaczeniem? Gdy tylko coś pójdzie nie tak, gdy tylko będziesz mieć normalny stres w pracy, zamieni się to w problem stresu i depresji".
Empatycznie pochyla się nad tymi młodymi ludźmi Celia Warden z "The Telegraph". "Może jednak, zamiast pogardliwie etykietować tych młodych ludzi jako 'płatki śniegu', pora uznać, że oni naprawdę cierpią? I że tak zostali przygotowani do życia – by odnieść porażkę", pisze dziennikarka.
– Ludzi obecnie boli życie. A ból życia, ból psychiczny, generuje ból fizyczny. To powoduje ból całego ciała. Większość ludzi jest zmęczona, nie mają sił, ale nie robią nic, albo robią niewiele, żeby to zmienić – mówił rok temu psychiatra dr Piotr Wierzbiński na konferencji w "Oni, Ty, Ja, DepresJa".
Aby odwrócić ten trend, trzeba pomóc dzieciom, nastolatkom i młodym dorosłym odnaleźć sens życia, motywację i cel. Potrzebujemy do tego nie jednej, a wielu reform: zmian w metodach wychowawczych, oświacie i ochronie zdrowia na początek.