Choć brzmi to niewiarygodnie, ale paradoksalnie o dziecko można się troszczyć za bardzo. Badania wykazały, że nadopiekuńczość niekorzystnie wpływa na rozwój zdolności poznawczych i społeczno-emocjonalnych. Analizy naukowe potwierdzają także, że dorosłe dzieci nadopiekuńczych rodziców mają niską samoocenę oraz mniejsze poczucie wartości, brakuje im pewności siebie i odporności niezbędnej do stawiania czoła życiowym wyzwaniom.
Dlaczego tak się dzieje? Rodzice czują obowiązek chronienia dziecka przed wszystkimi niebezpieczeństwami, wyzwaniami, trudnościami, rozczarowaniami. Zaczynają monitorować zachowanie dziecka, a także przejmować kontrolę nad ich decyzjami, w efekcie nad całym życiem. Jednocześnie nadopiekuńczy rodzice często podkreślają, jak wyjątkowe są ich dzieci i jak bardzo zasługują na to, co najlepsze. Nie chcą, by ktokolwiek traktował ich niesprawiedliwie.
Jednak podstawowym przesłaniem, jakie nadopiekuńczość przenosi na dzieci, jest to, że nie są one naprawdę zdolne, kompetentne lub wystarczająco dobre, aby samodzielnie kierować własnym życiem.
Eksperci zauważyli, że możemy mówić już o całym pokoleniu takich dzieci (obecnych nastolatków i dwudziestolatków). Nazwane zostało ono pokoleniem płatków śniegu. Każdy jest wyjątkowy, jednak wszyscy są zbyt delikatni. Dzieje się tak głównie dlatego, że ich rodzice pamiętają, jak było im ciężko i chcieli swoim pociechom ułatwić życie.
Niestety nie tędy droga. Samoocena zależy od tego nie, co się mówi, ale jak się traktuje człowieka. Usuwając wszystkie przeszkody problemy i wyręczając dziecko, sprawiamy, że gdy nagle w życiu dorosłym muszą się zmierzyć z trudną sytuacją, nie potrafią siebie prowadzić.
Tymczasem dzieciństwo to czas podejmowania decyzji, trenowania samodzielności i mierzenia się z konsekwencjami swoich wyborów. Jeśli coś nie stanowi zagrożenia dla życia lub zdrowia, rodzice powinni dzieciom dać ćwiczyć. Nie powinniśmy się tego nigdy obawiać, to najlepsza lekcja życia!