– Znajomi z pracy myślą, że mam bardzo chorowite dziecko, bo często biorę na nie L4. W rzeczywistości to ja jestem tą, która co miesiąc cierpi – mówi Silvia, 37-letnia sprzedawczyni z Londynu. Prawdziwym powodem częstych zwolnień jest niedyspozycja z powodu bolesnej miesiączki. W Wielkiej Brytanii, podobnie jak w Polsce, Kodeks pracy nie przewiduje urlopu menstruacyjnego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pod koniec maja w Wielkiej Brytanii wystartowała kampania "Useless Spanish Lessons" (z ang. Bezużyteczne Lekcje Hiszpańskiego) zainicjowana przez producenta środków do higieny intymnej INTIMINA. Jak czytamy na stronie INTIMINY: "Jedna na cztery (24 proc.) pracujące kobiety czuje potrzebę usprawiedliwiania nieobecności w pracy, jeśli prawdziwym powodem była bolesna menstruacja".
A jaka jest twoja wymówka?
Spot powstały w ramach kampanii to parodia filmików wykorzystywanych w nauce hiszpańskiego. Występujące w nim kobiety wymieniają wymówki, które można wykorzystać w rozmowie z szefem lub szefową: "zatrułam się krewetkami", "pękła rura i zalało mi mieszkanie", "mój pies połknął gumową piłeczkę".
Dlaczego lekcje hiszpańskiego? Gdyż Hiszpania jest pierwszym europejskim krajem, który wprowadził do Kodeksu pracy płatny urlop menstruacyjny, z którego może korzystać każda osoba doświadczająca bolesnej miesiączki.
Biorą L4 na dziecko i cierpią
Badanie zlecone przez INTIMINĘ wykazało, że prawie dwie trzecie (63 proc.) pracujących Brytyjek popiera wprowadzenie płatnego urlopu menstruacyjnego, a niespełna połowa (49 proc.) deklaruje, że skorzystałaby z niego, gdyby była taka możliwość.
Serwis The Mirror porozmawiał z kobietami o ich doświadczeniach w miejscu pracy i wymówkach, które same stosują, kiedy muszą wziąć wolne z powodu bolesnego okresu.
37-letnia sprzedawczyni Silvia mówi wprost: jej miesiączki są tak bolesne, że nie jest w stanie na niczym się skupić. Nawet ugotowanie obiadu dla rodziny jest wyzwaniem, nie mówiąc o pracy w handlu, kiedy stale musi rozmawiać z klientami. Z tego powodu zaczęła brać zwolnienie na dziecko – nie informując o prawdziwym powodzie nieobecności.
– Moimi szefami są kobieta i mężczyzna. Raz powiedziałam im, że z powodu bólu miesiączkowego chciałabym wziąć dzień wolnego. Nie byli zadowoleni. Wyczułam, że chcą, abym zagryzła zęby i pracowała – opowiada.
Amina, 40-letnia samodzielna mama, ma to szczęście, że pracuje z domu. To jednak nie zmniejsza jej bólu. Jest tak dokuczliwy, że nierzadko doprowadza ją do płaczu. Do tego dochodzi ból głowy utrudniający koncentrację.
– Nie chcesz przecież za każdym razem tłumaczyć tego w pracy. Używam więc wymówek. Pracuję głównie z mężczyznami, a oni chyba tego nie rozumieją. Moją bezpośrednią przełożoną jest kobieta, ale nigdy nie wspominała nic o bolesnych miesiączkach. Podejrzewam, że przeziębienie albo inną chorobę potraktowałaby poważniej – wyjaśnia.
Urlop menstruacyjny w Polsce i na świecie
W Polsce urlop miesiączkowy wzbudza mnóstwo kontrowersji i nie zapowiada się, by w najbliższej przyszłości został on uregulowany prawnie. Coraz więcej firm oferuje go jednak jako benefit pracowniczy. W kwietniu 2023 roku producent gier CD Projekt Red poinformował, że każda osoba menstruująca w firmie może wziąć w miesiącu jeden dzień płatnego urlopu, jeśli doświadcza bolesnych miesiączek – niezależnie od formy zatrudnienia. Urlop menstruacyjny oferują również m.in. butik odzieżowy PLNY LALA, producent środków do higieny intymnej Your KAYA czy marka Spadiora oferująca jedwabne apaszki i inne akcesoria.
W Polsce może i oburza (konkretne środowiska...), jednak na świecie urlop menstruacyjny nie jest fanaberią. W Japonii funkcjonuje on od 1947 roku (!), w Indonezji został wprowadzony zaledwie rok później. Obecnie można z niego korzystać również w Zambii, Korei Południowej czy niektórych prowincjach Chin. Może też się go kiedyś doczekamy?