Prace domowe przecież pomagały. Skazujemy to pokolenie na błądzenie we mgle
Zwolennicy likwidacji prac domowych podkreślają, że obciążenie uczniów w polskim systemie edukacji było zbyt duże. – Mój syn po powrocie ze szkoły miał do odrobienia tyle zadań, że nie zostawało mu już czasu na nic innego. Był przeciążony, a efekty i tak były mizerne – mówi Magda, mama 12-letniego Janka.
Rzeczywiście, przez lata wiele dzieci borykało się z nadmiarem obowiązków, a prace domowe często stawały się stresującą koniecznością, której sens był kwestionowany. Zamiast zachęcać do nauki, odrabianie lekcji prowadziło do zniechęcenia, a nawet wypalenia. Sama świetnie pamiętam te wieczory pełne łez...
Z drugiej strony, wielu rodziców martwi się, że obecny brak obowiązkowych prac domowych prowadzi do chaosu. – Kiedyś moje dzieci wiedziały, co muszą powtórzyć i dokładnie czego się nauczyć. Teraz wracają do domu i nie mają żadnych konkretnych wskazówek. Same nie wiedzą, co mają robić. To trochę tak, jakby błądziły we mgle – mówi Agnieszka, mama dwóch uczniów podstawówki.
Czy ktoś o tym pomyślał?
Warto zauważyć, że choć brak prac domowych może zmniejszać obciążenie uczniów, to jednocześnie stawia przed nimi nowe wyzwanie: zorganizowanie sobie nauki. Nie zawsze są na to gotowi. Wielu rodziców podkreśla, że często brakuje jasnych wskazówek, które pomogłyby dzieciom w samodzielnym planowaniu swojej pracy.
Prace domowe, choć niekiedy trudne i czasochłonne, mimo wszystko uczyły systematyczności. Regularne powtarzanie materiału oraz obowiązkowe zadania rozwijały umiejętność zarządzania czasem, a także odpowiedzialność. – Nie chodzi o to, żeby dzieci były przeciążone, ale żeby miały jasno określone, co powinny zrobić po szkole. Praca domowa była rutyną, która pomagała w organizacji dnia. Teraz często dzieci wracają z niczym i nie wiedzą, od czego zacząć. Żadnych wskazówek, pytań pomocniczych, podpunktów, zupełnie nic – zauważa Paweł, tata 10-letniej Zosi.
Nie ma prac domowych, to po co zaglądać do książek?
Problem polega na tym, że w wielu szkołach nie stworzono alternatywy dla prac domowych. Uczniowie, mimo że teoretycznie mają więcej czasu na odpoczynek, nie zawsze potrafią z niego skorzystać w sposób efektywny. Brakuje im narzędzi, które pomogłyby w samodzielnym organizowaniu nauki.
Sama staram się wspierać swoje 11-letnie dziecko, bo bez jasnych wytycznych bywa trudno np. z przygotowywaniem się do sprawdzianu. Zauważam również inny problem: rodzice często sami nie wiedzą, jak skutecznie zastąpić tradycyjne prace domowe innymi formami nauki. Są i sytuacje, gdy dzieci odmawiają powtarzania, bo utożsamiają je z pracą domową, której robić przecież nie muszą.
Z jednej strony nie chcemy przeciążać dzieci nadmiarem zadań, ale z drugiej przecież – musimy dać im narzędzia, które pomogą im w samodzielnym organizowaniu nauki i rozwijaniu umiejętności, które przydadzą się im w dorosłym życiu. Kluczowe więc wydaje się znalezienie równowagi, ale czy jest na to miejsce w polskiej szkole?
Czytaj także: https://mamadu.pl/188588,brak-prac-domowych-rozleniwia-uczniow-problem-lezy-zupelnie-gdzie-indziej