Przedszkolna awantura o atrakcje. To wszystko wina roszczeniowych matek
Przedszkolne atrakcje
"Widzę, że ostatnio wśród rodziców jest prawdziwe poruszenie, jeśli chodzi o zebrania w szkołach i przedszkolach. Wszędzie omawiane są zasady i organizacja na ten rok szkolny i chciałabym podzielić się też tym, co wydarzyło się w przedszkolu mojego syna. To duża publiczna placówka, w której dyrektorka jest bardzo kreatywną i ciepłą osobą. Stara się z pieniędzy, które dostaje z urzędu organizować dzieciom jak najwięcej atrakcji za darmo" – opowiada w liście nasza czytelniczka.
"Mój syn jest w grupie 5-latków i do tej pory brał udział w wielu warsztatach plastycznych i sportowych, dogoterapii, różnych koncertach. Do tego przedszkole miało umowę z urzędem miasta i co jakiś czas organizowane były wyjścia do kina i na teatrzyki dla dzieci, które były płatne dosłownie po 10 zł. Dzieci miały różne atrakcje, które nie były drogie, a równocześnie sprawiały, że mogły się rozwijać".
Wymagania rodziców
Kobieta opowiada o roszczeniach rodziców: "Niestety, wszystko zepsuli rodzice. W tym roku na zebraniu wychowawczyni syna ogłosiła, że dyrekcja zrezygnowała z wszelkiego rodzaju wyjść, a na wycieczki mogą jeździć tylko grupy 6-latków. Młodsze dzieci będą miały organizowane wszystko wyłącznie w przedszkolu: może uda się zorganizować jakiś koncert albo przyjedzie jakiś teatrzyk. Niestety to tylko ułamek tego, co było organizowane we wcześniejszych latach.
Panie były tak samo smutne i zawiedzione, jak rodzice. Okazało się jednak, że nawet jeśli w naszej grupie rodzice są zaskoczeni, to w innych zdarzali się tacy, którym wiecznie coś nie pasowało. To ta grupa przewrażliwionych, roszczeniowych matek i ojców, którzy wiecznie mają problem, że w publicznym przedszkolu coś jest płatne, dlaczego tak często i tak drogo".
Teraz będą siedzieć w placówce
"Mówię wam, sama byłam świadkiem, jak w szatni matki z innej grupy narzekały, że dzieci jadą na wycieczkę i że one też muszą wysłać swoje, choć szkoda im pieniędzy. Ale inaczej dzieci będą wyśmiewane i wytykane, że jako jedyne nie jadą. Powodem rezygnacji z wycieczek, teatrzyków i kina było też podobno to, że wszystkie atrakcje były za drogie. Jak już mówiłam, zwykle koszt był w okolicach 10 zł, więc nie wiem, czy to wygórowana cena za bilet do kina.
Tym bardziej że dzieci nie chodziły na wszystkie bajki po kolei, które wyświetlano w kinie, tylko był dla nich dobierany specjalny edukacyjny repertuar. Po tej sytuacji jestem pewna, że rodzice-awanturnicy znajdą jakieś inne powody, żeby się przyczepić do dyrekcji. Już zauważyłam, że to taki typ człowieka, któremu nigdy nie dogodzisz. Szkoda tylko, że na tym cierpią nasze dzieci w przedszkolu" – kończy swój list mama przedszkolaka.